Zadziwiające, że ten film miał znacznie większy budżet, niż chociażby "TCM", czy "Halloween", a wyszła z niego taka miernota. Oczywiście nie zawsze duża ilość kasy równa się dobry film, ale ten tutaj naprawdę niewiele ma do zaoferowania i raczej słusznie jest zapomniany.
Fabuła banalna i niezbyt ciekawa, morderca taki sobie (posturą przypominał mi Leatherface'a), zabójstwa bez pomysłu, a gore tyle co nic. Na plus trochę ponurej atmosfery, przywodzącej na myśl "Madmana", odrobina golizny i przede wszystkim muzyka, która potrafiła w paru momentach sprawnie budować napięcie. Ogólnie tragedii nie ma, ale raczej bym nie polecił tego nikomu.