Film moim zdaniem jest totalnym gniotem. Poczytajcie sobie lepiej książkę pod tym samym tytułem autorstwa Stephena King'a (aka. Richard Bechman) to wtedy zaczaicie o co chodzi.
Prawda. Jak to często się zdarza film nie ma prawie nic wspólnego z książką, która jest o niebo lepsza. Polecam przeczytac.
a oceniamy tu książkę czy film? Może producenci do każdego biletu powinni dołączać książkę dla porówniania? Nie bądź śmieszny.
Jak dla mnie to film absolutnie rewelacyjny, a książkę to może kiedyś przeczytam, ale wątpie czy bardziej będzie mnie się podobać!
Książka jest inna od filmu.W książce Richards nie jest żołnierzem,mamy do czynienia z kompletnie zdegenerowanym i zdemoralizowanym społeczeństwem.inaczej się kończy.Polecam przeczytać.Ma zaledwie 200 stron jak pamiętam.
Mam 4 dychy na karku i nie zapomnę tego filmu z kasety.....W pewnym sensie to klasyk kina akcji lat 80-tych.A ze King pisze lepiej to już dawno wiadomo.Kupa jego książek w filmach została zepsuta.Ale kilka, chociażby Misery.....miodzio
No, Misery Kinga jest dużo mocniejsza a film uratowała oczywiście Kathy Bates rządząc niepodzielnie na ekranie.
Kino rozrywkowe. Nie stracilem czasu, nagradzal tez nie bede... Co do ksiazki, to nawet jesli w niej zawarte byly jakies "glebsze przemyslenia", ktorych zabraklo w filmie, to i tak sie na nia nie skusze... Ktos uwaza inaczej? Zycze przyjemnej lektury...
Delikatnie rzecz ujmując ten film to jakieś nieporozumienie. Jakbym oglądała produkcję na podstawie innej książki niż tej autorstwa Kinga. Wątek ucieczki to 1/10 tego co w książce odnaleźć można było. Nie polecam filmu!
Pierwowzory ksiazkowe zazwyczaj bywaja lepsze od ekranizacji, czy tez adaptacji... ale pamietajcie kochani, ze to forum FILMWEB...
Apropos... nie zdawalem sobie sprawy, ze ten film powstal w oparciu o ksiazke Kinga... Co nie zmienia faktu, ze nie bede na nia tracil czasu...
książka duużo lepsza, reżyser zaczerpnął z książki tylko tytuł i wątek ucieczki ;] proszę nie sugerowa się że jeżeli film taki, to książka beznadziejna. 'Uciekinier' Stephena Kinga jest bardzo wciągający i jak już wspomniałam - duuużo lepszy ;)
A ja czytałem książkę i oglądałem film i uwielbiam jedno i drugie. To prawda że dzieło Kinga, czy jeszcze Bachmana, bardzo różni się od ekranowej adaptacji. Rzeczywiście, gdyby nie stwierdzono tego na początku filmu, to trudno byłoby się domyślić że powstał on na podstawie książki. Ale moim zdaniem nie psuje to przyjemności płynącej z filmu. Jest widowiskowy i wciągający.
Problem jest jak widzę z interpretacją słów "based on" Książka jedno, film drugie. Z książki zaczerpnięto pomysł i stworzono całkowicie nowy produkt. Gdyby o tym nie wspomniano w filmie i nakręcono go bez tych słów (dokładniej-bez porozumienia z autorem) byłby to zwykły plagiat. Czym innym jest adaptacja filmowa, a czym innym oparcie się na kilku pomysłach. Na palcach jednej ręki i jednej nogi można policzyć filmy, które są niemalże wierne swemu literackiemu odpowiednikowi. Bardzo często filmowcy dokonują zabiegów, lepszych lub gorszych, które mają sprawić by film się dobrze sprzedawał. Książka jest pod tym względem nieco uprzywilejowana-robotę filmowców odwala nasza wyobraźnia. Natomiast film raz, że jest drogi, dwa, ze ma się sprzedawać, a żeby się dobrze sprzedawać musi trafić do jak największej liczby odbiorców. Musi być łatwo przełykany przez widownię, operować wartościami zrozumiałymi dla jak największej ilości widzów, no i trwać określony czas. Dlatego cholernie trudno zrobić film na podstawie książki i rzadko się to udaje.
Żeby nie robić off-topa. Film bardzo mi się podobał. Książki jeszcze nie czytałam ale chętnie to zrobię. Z recenzji wynika, ze film zaczerpnął z książki tylko sam pomysł na "Uciekiniera" zatem nieco karkołomne jest porównywanie tych dwóch produktów. Analogicznie z "Wiedźminem" w porównaniu do książki to gniot niemiłosierny, w porównaniu do naszych rodzimych superprodukcji wcale nie wypada tak blado.
Ponieważ film "Uciekinier" a książkę więcej dzieli niż łączy to trzeba sobie powiedzieć film sobie, książka sobie, a jedno i drugie będzie się podobać, albo odwrotnie:)
Elninka myślę że masz rację. Co innego książka a co innego film. Dla mnie po prostu i jedno i drugie się podoba, niezależnie od siebie. Filmowy "Uciekinier" jest pełen akcji i scen walki, co bardzo lubię a książkowy jest cholernie wciągający. Film rzeczywiście nie jest adaptacją jak to napisałem ale jedynie bazuje na książce, bo nawiązań jest niewiele. Chyba tylko pomysł teleturnieju w którym uczestnik zmuszony jest walczyć o swoje życie i nazwiska głównych bohaterów to nawiązania do książki. I to nawet nie do końca, bo o ile w filmie areną zmagań jest zaledwie kilka dzielnic, o tyle w książce akcja "Uciekiniera" toczy się na obszarze całego kraju. Ale więcej nie będę pisać na temat książki bo nie chcę psuć Ci zabawy:)
Witam. Widzę, że poruszuszyłas temat mojej recenzji. Ale najpierw chciałbym się spytać: dlaczego byłby plagiatem, gdyby nie uzyto "based on"? Owszem, należałoby wtedy raczej zmienić nazwisko bohatera i nazwę programu, ale z tym nie ma problemu - to są tylko nazwy. Wtedy już zostałaby sama koncepcja filmu, a to za mało, by zarzucić plagiat.
Moim zdaniem porównanie zawsze może nastapić, jeśli mamy do czynienia z oparciem się na jakimś pierwowzorze, nawet jeśli dzieła nie mają ze sobą prawie nic wspólnego. Gdybyś zabroniła porównywać tylko dlatego, że pierwowzór z filmem ma wspólne tylko 2 elementy (nazwisko bohatera i szeroko pojęta idea gry 'Uciekinier") musiałabyś ustalić przy okazji granicę kiedy do takiego porównania mamy prawo, prawda? Ale kiedy miałoby to nastąpić? Kiedy jest 50% różnic, 20%, 10%, czy tylko wtedy kiedy mamy do czynienia z całkowicie wierną adaptacją? (oczywiście, nie da się za pomocą liczb wyrazic ilości różnic czy części współnych, ale użyłem ich tylko po to, by przekazać co mam na myśli)
Idąc Twoim tokiem rozumowania, nie mielibyśmy prawa niczego ze soba porownać, bo w każdej adaptacji znajdą się różnice.
pozdrawiam serdecznie, a z perspektywy czasu swoją recenzję uważam za słabą, nie jeśli chodzi o treść, ale o styl. Niestety, Dorota nie przyjęła mi poprawki.
Witam.
W żadnym miejscu mojej wypowiedzi nie broniłam nikomu porównań. Porównywać można owszem - ale określenie, że film jest gorszy bo nie ma w nim tego czy też tego co było w książce, że w książce było inaczej i dlatego jest źle nie jest moim zdaniem słuszne. Powtarzam. Moim zdaniem. W filmie zrobiono to w jakiś tam sposób, w książce inaczej, a to które rozwiązanie bardziej się widzom podoba to już kwestia gustów.
Porównania jak najbardziej. Nawet dobrze, że są.
Co do plagiatów. Ludzie potrafią się procesować o większe głupoty. Myślę więc, że producentom zależy na tym, by jak najbardziej zminimalizować ryzyko powstania nieprzyjemnych sytuacji. Dobrze więc pewne rzeczy wyprostować by nagle po premierze nie okazało się, ze ktoś tam ma jakieś wątki i krzyczy, że to jego pomysł/projekt/dzieło itp.
Pozdrawiam serdecznie i życzę trylionów znakomitych recenzji.
Bardzo bym chciał trylion recenzji bo to by wtedy oznaczało, że szybko nie umrę i będę dlugo sobie żył. ;)
Tobie zatem też życzę tryliona przeczytanych, a i może też jakichś napisanych.
No coz... To, ze kiedys pod przymusem czytalem ksiazki - czy to w przedszkolu, czy pozniej w szkole - nie oznacza, ze teraz sie nimi podniecam jak co poniektorzy . Nigdy nie zrozumiem jak w wolny wieczor mozna siedziec i czytac ksiazke. Trzeba byc totalnym frajerem (czyt. nie miec zycia towarzyskiego). Normalny czlowiek wybralby sie do kina, badz do wypozyczalni DVD, zaprosil znajomych (badz ogladnal samemu, jesli film wymaga od widza skupienia). a nie zamulal w domu nad jakas ksiazka
Hmm...ciekawa teoria,książka raz po raz jest dobra ponieważ dzięki czytaniu powtarzasz sobie polską pisownię,żeby robić mniej błędów gdy piszesz posty np. :)
Czytanie książek w niczym nie przeszkadza. Można chodzić do kina, mieć życie towarzyskie, oglądać DVD itd. itp. I czytać książki.. Zwłaszcza że większość filmów "zrobionych" na podstawie "książek" jest ich smutną parodią. Już widzę to Twoje bogate życie towarzyskie:
- Oglądałeś film?
- No. dobry... Tylko głupio się kończy..
- W książce jest inaczej.. lepiej.. Scenarzysta spier...ił sprawę.
- Nie czytam książek. Książki są dla frajerów...
Koniec rozmowy.
Ksiazki nie sa ciekawe. To jest tylko zbior znakow graficznych w postaci liter. I to ma niby byc ciekawe? Patrzenie na biale kartki z czarnymi literami? Daj spokoj
Masz rację. Patrzenie na białe kartki z czarnymi znaczkami - jest nieciekawe. Że też na to nie wpadłem.. Pewnie zgłupiałem od tego "patrzenia". ..
Sam jesteś gniotem,nie rozkminiasz tego klimatu lat 80,pewnie jesteś młody,poza tym oceniłeś Testosteron 10/10-paranoja!
FILM mojego dziecinstwa!!!!
A koncowa piosenka? Ahhhhh
Nasze dzieci beda wspominaly jakies gowniane zmierzchy. A my wspominamy Sciganego
właśnie przeczytałam tę książkę. do samego końca trzymała w napięciu. a co do filmu to nie sądzę że mógłby mi sie spodobać.
I znów kolejna ocena filmu na podstawie przeczytanej książki .Co z tego że książka jest lepsza .Przeważnie tak jest.Nie wiem czy to tylko prowokacja czy naprawdę film się nie podobał.Prosiłbym o parę słów wyjaśnienia czemu jeden z najlepszych filmów akcji uważasz za gniot.Efekty specjalne gra aktorska scenerie sam scenariusz wszystko tworzy jedną wspaniałą całość.Jeśli ktoś nie lubi filmów z dużą dozą przemocy to rozumiem może się nie podobać ale w takim razie po co to oglądać .Ja zawsze czytam opinie o filmie więc piąte przez dziesiąte wiem czego się spodziewać.Po co się katować czymś czego się nie lubi i wypisywać ze to gniot wszech czasów .
Pierwowzór książkowy też ma dużą dozę przemocy tylko tam nie jest to pozbawione sensu. Ben Richards to nie jest tępy osiłek. Fabuła jest zdecydowanie lepsza! :)
Czytałem i co -i nic To że film jest inny niż ksiazka akurat w tym przypadku to dar niebios -powstało cos surowego, brutalnego, klimatycznego -King (mówię to z cała pewnością) może się schować
a kogo obchodzi jakaś książka, kiedy mamy do czynienia z vintage Arnoldem? ciekawe ile ten wasz King wyciska na ławeczce?