Przeczytałem w miesięczniku KINO nr 5/1971 artykuł Andrzeja Wernera zatytułowany"Łagodna kontestacja", w którym wśród innych filmów autor omawia też film Alaina Tannera "Karol żywy czy martwy" Bohaterem jest człowiek, który zdobywszy duże pieniądze i należne mu miejsce na drabinie społecznej, dochodzi do wniosku, że to wszystko nie ma sensu. Zrzuca do przepaści swój drogi samochód i próbuje wieść proste, pozbawione luksusu życie. Finał jest taki, że rodzina uznaje go za wariata i wysyła go do szpitala. Niestety filmu nie oglądałem, ale widząc pierwszy raz w kinie "Układ" cały czas myślałem o zastanawiającym podobieństwie tych dwóch historii. Pomyślałem nawet, że Amerykanie - jak to często im się zdarza - kupili prawo do scenariusza i zrobili to po swojemu, jednak oba filmy powstały w tym samym 1969 roku. Przecież bohater u Kazana ma taką samą motywację, tak samo chce porzucić swe dotychczasowe życie i tak samo kończy. Czy to nie dziwne? W opisie, który można przeczytać powyżej autor twierdzi, że Eddi zaczął inaczej patrzeć na życie w wyniku wypadku, ale to bzdura. On, mając dość dotychczasowej egzystencji, sam doprowadził do wypadku w celu samobójczym. Jeśli chodzi o "Fearless" - nie widziałem, ale dzięki Twojej refleksji spróbuję do niego dotrzeć. Pozdrawiam. AbuKamil.

"Fearless" powiadasz, no to już wiem czego nie oglądać :)
Na boku: ten film Kazana to kompletne nieporozumienie... jak reżyser tej klasy mógł coś tak durnego stworzyć. Góra spłodziła mysz.