Gdyby nie to całe "paracośtam" i częste odniesienia do religii, film byłby całkiem dobry. A tak mamy mistyczną para-papkę z dodatkiem nudnych recytacji i żartów. Nie lubię tego, bo to durnowate - powinien jeszcze czytać w myślach. Był już film o facecie, który widział przyszłość na pięć minut do przodu. Sceny z takim niby rozmnożeniem się by sprawdzić możliwości są identyczne jak tam. A jeszcze na końcu stary Hopkins obściskuje babkę co najmniej 20 lat młodszą, czyżby taka filmowa żona była aluzją do czegoś?