Dziś widziałem dwa filmy określane jako 'neo-noir': 'El aura' i 'The longest nite'. Oba różnią się od siebie znacznie, lecz jedno łączy je na pewno - żaden z nich nie zadowolił mnie do końca. zarówno jeden jak i drugi ogląda się z zainteresowaniem, czas szybko płynie (no, przy 'Aurze' ciut wolniej, bo film ma bardziej 'ospały' klimat ;), lecz brakuje im jakiejś chemii, która kazałaby mi zatrzymać się przy nich na dłużej.

Ciekawe, że 'The longest nite' powstał w 1997 roku, a ogląda się go, jak obraz z początku lat 90-tych - i muzyka i otoczenie jakoś tak bardziej mi się komponują z początkiem dekady. Dość dziwna rola Ching Wan Lau - nie do końca wiem, dlaczego bohater zachowywał się tak a nie inaczej.

Tak na koniec - kino warte obejrzenia, aczkolwiek wątpię czy wielu z Was doda film do 'ulubionych'. 5-6/10. Pozdrawiam!