Już dawno nie płakałem oglądając film, a już chyba nigdy nie zdarzyło mi się to na
dokumencie.
Podczas przemowy Ryszarda Siwca zalałem się łzami.
Mam wrażenie, że tacy wrażliwi idealiści (jakim niewątpliwie był Siwiec) są wymierającym
gatunkiem. Ogromny szacunek dla niego.
Naprawdę płakałeś? Nie wierzę. Czy ja nie mam uczuć w takim razie? Kompletnie nie rozumiem tego zachwytu i komentarzy pełnych zadumy.
Tak naprawdę płakałem. Nie wiem czy zrozumiałaś/zrozumiałeś o który fragment mi chodziło. Chodziło mi o fragment kiedy leci nagranie Siwca, które zarejestrował kilka dni przed śmiercią. Wzruszyło mnie to, ale w sumie nie dlatego, że uważam go za jakiś swój autorytet czy, że uważam iż prezentuje niesamowicie wartościową postawę. W moim wzruszeniu nie ma jakiejkolwiek zadumy, zachwytu czy analizy jego postawy czy słuszności decyzji. W moim wzruszeniu jest czyste współczucie Współczucie nie w tym sensie, że mi go szkoda, ale dlatego, że czuję ten autentyzm w jego głosie i w jakiś sposób słuchając tego mam wrażenie, że czuję to co on, to że ideał, to w co uwierzyłeś staje się tak ważne, że nie pozwala ci to żyć.
Ryszarda Siwca mało kto zna, to przypadkowa zbieżność ale każdy słyszał o Natalii Siwiec...i to jest powód do płaczu
Ironiczne, że kilkadziesiąt lat potem, w tym samym miejscu ludzie, inną osobę o nazwisku Siwiec zaczęli rozpoznawać z głupoty...