Mam pewien problem z tym filmem po obejrzeniu Blackfish. Z jednej strony promuje eko wartości (orka zostaje uwolniona, a parki rozrywki skrytykowane). Z drugiej strony orka "grająca" w filmie pochodziła z takiego parku, była tresowana, aby zagrać w filmie, a po zakończeniu zdjęć pomimo wypuszczenia do oceanu wkrótce zmarła na zapalenie płuc. Moim zdaniem błędem jest pomysł,aby orki z takich parków wypuszczać na całkowitą niekontrolowaną wolność. Co najwyżej do dużych zatok, które byłyby jakos zabezpieczone. Dorosła orka, którą złapano jako dziecko nie nauczy się przetrwania, chociażby co robić, gdy pojawią się oznaki arktycznych prądów. Nie wiadomo też czy odnajdzie swoje pierwotne stado, a jak dowiadujemy się z Blackfish te niezwykłe zwierzęta komunikują się odrębnymi językami w ramach oddzielnych stad. Żyją w tym samym stadzie przez całe swoje życie, nigdy nie opuszczając matek. Czytałam kiedyś artykuł o delfinach, które zdolności społeczne mają jeszcze lepiej rozwinięte i zaobserwowano, że stado nigdy nie opuszcza starszych, słabych osobników. Holują je do samego końca, a gdy przyjdzie czas odprawiają coś w rodzaju pogrzebu. Trudno sobie zatem wyobrazić, aby tresowane orki kiedykolwiek odnalazły się na wolności. Dlatego należy bezwzględnie zakazać pozyskiwania nowych osobników. I zacząć uświadamiać społeczeństwo, które wierzy w zapewnienia pracowników parków rozrywki, którzy opowiadają w trakcie pokazów, że ich działalność pozwala na ochronę orek i delfinów, przedłuża gatunek, a ponadto ośrodki te "wspierają" finansowo ochronę środowiska :/