Mógł to być naprawdę dobry film. Wyszło średnio. Zbyt dużo naiwnych momentów (w szczególności cudowna przemiana złego ojca w aniołka), no i sam chory, którego dolegliwość uwidaczniała się tylko w momentach potrzebnych dla scenariusza. Na plus, zdecydowanie, humor.
Co do pokazania choroby to się nie zgadzam: była pokazana w bardzo realistyczny, dopracowany sposób. Nie wszystkie tiki są bardzo rzucające się w oczy: czasem jest to ruch głowy lub grymas (np podczas chodzenia często typowo dla TZ przyciągał głowę do ramienia). Największy "wybuch" tików jest w momentach stresujących lub ekscytujących. Poza tym chory nie ma tików non stop. Wg mnie dobrze, że go nie "przekolorowali" jak w "Troje na gigancie".