Wytłumaczy mi ktoś, jakim ignorantem trzeba być, by "wrzucić" do ścieżki dźwiękowej Bacha wraz z co najwyżej średniej jakości amerykańskim popem?
Dobra, post pisany trochę pod wpływem emocji. Chodziło mi oto, że zwyczajnie nie wypada łączyć pełnej emocji muzyki klasycznej z utworami, które nie mają w zasadzie żadnej treści, a ich jedynym celem jest bycie chwytliwym.
Równie dobrze można stwierdzić, że nie wypada wykorzystywać utworów Bacha w takim lekkim, nieskomplikowanym filmie z łopatologicznym przesłaniem. Muzyka to muzyka - słuchanie popularnej (wszelkich odmian rocka, w tym lżejszych) nie przeszkadzało mi nigdy w lubieniu klasycznej.
Muzyka klasyczna uspakajała nieco bohatera, więc na kogoś musiało paść. Lepiej chyba, że był to Bach, niż przykładowo Wagner czy Ludwig Van.
Nie mówię, że muzyka popularna to zło wcielone, bo też czasem słucham, ale taka mieszanka stylów według mnie bynajmniej dobrze nie wyszła.
Przyznaję się, gramatycznie to zbyt genialnie nie brzmi, ale wiadomo o co chodzi.
Pozdrawiam.
To chyba zależy oid indywidualnego odbioru.
Osobiście nie odczułem dysproporcji.
Idąc takim tokiem rozumowania, nie mogłabym Cię spytać, czy przykładowo lubisz słoneczne dni. CAŁY CZAS rozmawiamy o własnych gustach. Pomijam już kwestię, że to powiedzonko zostało wymyślone przez osoby, które najczęściej nie są w stanie sensownie uargumentować swojej opinii, przez co uciekają do tego typu hasełek.