PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=535417}

Wściekłość

Autoreiji
2010
6,7 3,3 tys. ocen
6,7 10 1 3294
7,3 3 krytyków
Wściekłość
powrót do forum filmu Wściekłość

Nie za bardzo rozumiem często wyrażanego tutaj ubolewania, że Kitano nie zrobił kolejnego „Brothera”. Po co? „Brother” jest znakomity, ale pójście reżysera w tym samym kierunku w nowym filmie o yakuzie najprawdopodobniej skończyłoby się jego spektakularną klęską. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, także artystycznej. Można albo opowiadać o innych sprawach, albo proponować nowe, oryginalne spojrzenia na zagrane wcześniej tematy. Inaczej twórca naraża się na zarzut wtórności.

„Wściekłość” bardzo pozytywnie zaskakuje, bo choć porusza ten sam problem co "Brother" (w ogólności: yakuza), ujmuje go w zupełnie inny sposób, szerszy, chyba jednak bardziej ambitny. To nie jest kino sensacyjne w klasycznym wydaniu - z serią widowiskowych pościgów, z zawrotną akcją, z porywającą fabułą, z efektownymi strzelaninami. Tego we „Wściekłości” nie ma albo zostało celowo zmarginalizowane. Rozliczanie Kitano za to, że jego film o mafii wyłamuje się z uświęconych kanonów kina gangsterskiego, jest nieporozumieniem. Zwróćmy uwagę, co dostajemy w zamian, i co z tej propozycji wynika. Siła „Wściekłości” jako filmu o mafii tkwi, trochę paradoksalnie, w ucieczce od sensacyjnej otoczki, od spodziewanej dynamiki, od gatunkowych schematów. Na scenie pozostają wyłącznie intryga i mord, czyli esencja. Wszystko, co zbędne, zostaje odsunięte na bok, nie może przeszkadzać, nie może rozszczepiać właściwej siły rażenia.

Nowe dzieło Kitano uderza ascetycznością, surowością, ciężko przetaczającą się przez ekran fabułą; przypomina raczej film przyrodniczy (co zresztą sam reżyser w wywiadach przyznaje), w którym oglądane przez widzów osobniki (ludzkie kreatury) beznamiętnie się eliminują, powodowane wyłącznie pierwotnymi instynktami. Właściwie czysta zoologia w artystycznej oprawie. Ale przy okazji Kitano ironizuje też z niektórych samurajskich obyczajów japońskiej mafii, które po prostu już się zdezaktualizowały. Honorowe odcięcie własnego palca przez skruszonego gangstera zostaje wyśmiane jako gest anachroniczny, nieprzystający do nowej rzeczywistości. Cóż, pragmatyzm nowych czasów wymaga zarzucenia nieużytecznych, przestarzałych ideałów.

„Wściekłość” to nie jest film łatwy i przyjemny, nie tylko ze względu na wymyślne sceny kaleczenia i mordów. Nie ma tutaj bohaterów wzbudzających sympatię lub choćby współczucie. Co więcej, nie ma postaci zdolnych do zwyczajnych ludzkich odruchów. To konglomerat socjopatów i pretensjonalnych, teatralizujących swoje zachowania ludzkich cyborgów. Tutaj mężczyźni nie kochają się z kobietami, a jeśli już, miłość w ich wykonaniu jest czysto fizyczna, mechaniczna, pusta. Kobiety w tym obrazie są całkowicie pozbawione podmiotowości, przypominają sex-laleczki i tak mniej więcej reagują. To również dojmujący skutek choroby, jaką diagnozuje we "Wściekłości" Kitano.

W tym świecie wszyscy są umoczeni i wszyscy są winni – jedni bardziej, drudzy mniej, jedni, bo są słabsi, drudzy, bo są silniejsi. Niczym perpetuum mobile kręci się nad nimi nieustannie perwersyjny kołowrót prawidłowości. Wczorajsi mordercy dziś stają się ofiarami. Dzisiejsi zabójcy, jutro spotkają swoich katów. Jutrzejsi mordercy... Świat przedstawiony we „Wściekłości” to porażająco ciasne pole walki wszystkich ze wszystkimi. Nie ma miejsca dla „normalnych”. Gangsterzy w tym filmie to umysły zniewolone, uwięzione w pułapce mafijnej logiki, bez szans na wyzwolenie. Wygrywają ci, którzy potrafią uważnie obserwować, analizować, odnajdywać słabe punkty przeciwnika i uderzać w nie we właściwym momencie. Ale teraźniejsze zwycięstwo już niesie sobie znamiona przyszłej klęski. Również ci, którzy próbują – jak Otomo w finale – przerwać ten chory łańcuch uwarunkowań i uwikłań, przywrócić jakieś namiastki normalności w chorym systemie, są automatycznie skazani na unicestwienie. I nawet oni nie zasługują na odrobinę współczucia. Mocny, smutny film.

ocenił(a) film na 5
judge_holden

Myslę ze jest to też wina nie samej jakuzy,tylko natury tegoż narodu,zawsze uważałem że z nimi coś jest "nie tak".....