1. Cała opowieść góra na 90 minut. Rozwlekanie niedynamicznej narracji do 2 godzin i
20 minut generuje nudę i zwyczajnie psuje film. Pani Holland albo ominęła montaż,
albo uważa się za tak wybitną, że wszystko co nakręci trzeba widzowi pokazać. Szkoda.
Połowa scen jest tej historii niepotrzebna.
2. Produkcja międzynarodowa (Polska, Kanada, Niemcy), ale budżet taki, że Lwów
musiał grać Piotrków Trybunalski i Łódź. I to widać. Plenery w scenach poza kanałami
- wytanione. Miałem wrażenie, że pani Holland musiała sobie radzić na trzech
podwórkach i jednym placyku.
3. Słaby scenariusz. Nie chcę tu rąbać spoilerami, ale po 40 minutach mniej więcej
wiadomo co ma się jak zakończyć. Na końcu odautorskie komentarze pani Holland z
cyklu "złote myśli" - rzadki popis pretensjonalności. Dwóch i pół godzinnej narracji
filmowej chyba nie trzeba jeszcze dopowiadać aforyzmami w stylu "Czy potrzebujemy
Boga, żeby ukarać się nawzajem". No ludzie!
4. Scena seksu Grochowska - Furmann. On ją zastaje kąpiącą się w kanale pod
cieknącym skądś strumieniem. Na mrozie?! Zimą?! Na powierzchni - śnieg! To co oni
- termę jakąś gorącą znaleźli!?
5. Świetni aktorzy. Gdyby nie Więckiewicz - darowałbym sobie resztę seansu po
godzinie.
Poczytaj sobie trochę na temat tego filmu, to znajdziesz odpowiedzi na większość twoich zarzutów:
1. Reżyserce chodziło o wytworzenie wrażenia upływu czasu. Film jest o ludziach zamkniętych przez 14 miesięcy w kanale. Chodzi o to, żebyśmy poczuli się uwięzieni razem z nimi. Ten film ma być wyczerpujący. Ale oczywiście działa to tylko na widza, który uruchomi swoją empatię wobec tych postaci. Dla widza, który spodziewał się kina akcji, może to być nudne. Trudno, twórcy filmu uznali, że takim widzem nie należy się przejmować.
2. To nie kwestia budżetu, a uwarunkowań wynikających z koprodukcji właśnie. Jeśli robi się film we współpracy z Niemcami, to tamtejsze fundusze filmowe (instytucje publiczne) oczekują, że pieniądze zostaną wydane na miejscu. Tak samo jest w Polsce. Nie można było zrobić zdjęć we Lwowie, bo nie dałoby się zdobyć na te zdjęcia żadnych funduszy. Czyli twój argument o "nie takim budżecie" jest kulą w płot. Poza tym pamiętam wywiad z Holland, w którym wspomina ona o tym, że kanały we Lwowie są słabo zachowane. Czyli trzeba było szukać ich odpowiednika gdzie indziej. Poza tym wyobraź sobie zdobywanie pieniędzy na film mówiony w 5 językach, z których żaden nie jest angielskim. Reżyserka mówi o tym: uparła się przy oryginalnych językach i zapłaciła za to cenę niższego budżetu. Ale chyba było warto.
3. Każdy, kto ma pojęcie o tej historii, jeszcze przed wejściem do kina wie mniej więcej, jak to się skończy. To nie jest kino akcji, a istotne tutaj jest nie "co", a "jak" opowiedziano. Jeśli interesuje cię pewien subiektywny punkt widzenia na tamtą rzeczywistość (łącznie z komentarzem autorskim na końcu), to warto spędzić te ponad dwie godziny w kinie. Jeśli nie, to przed wybraniem się na ten film miałeś dostęp do wystarczającej ilości komentarzy i recenzji, żeby stwierdzić, że to nie jest kino dla ciebie.
4. Znowu odwołuję się do którejś wypowiedzi twórców. W kanalizacji miejskiej panuje mikroklimat o mniej więcej stałej temperaturze kilkunastu stopni. Dzięki temu rury nie zamarzają w zimie. Dlatego możliwe było schronienie się i przetrwanie w tym miejscu.
5. Z pierwszym zdaniem się zgadzam.
Ad.1 Nie każdy (i nie z własnej winy niestety) może się utożsamiać z tymi bohaterami. Wzmianka o preferencjach co do filmów akcji, gdy nie podoba się "wolnijeszy film" jest wyświechtana i po prostu śmieszna. Nie każdy łapie chemię z bohaterami i najnormalniej w świecie film może się komuś dłużyć i nie znaczy to, że ktoś woli filmy akcji.Koniec kropka.
Drogi thinktanktonku,
1. Akurat upływu czasu nie da się wyczuć w tym filmie prawie w ogóle. Ma się wrażenie, że wszystko dzieje się jednej zimy. A gdzie wyczytałeś, że mamy się "poczuć uwięzieni razem z tymi ludźmi"? Gdyby tak było, to pani reżyser nie rezygnowałaby z narracji książkowej, główną bohaterką byłaby ta mała Żydóweczka i to jej oczami oglądalibyśmy tę historię. Ale w filmie to Socha jest głównym bohaterem, dlatego nie siedzimy tam "uwięzieni razem z nimi" przez cały czas i poznajemy historię tych Żydów oczami Sochy, to on nas do nich sprowadza.
2. Nie traktuj mnie jak kretyna. Nie o kanały we Lwowie mi chodziło, ale o Lwów - miasto. Choćby parę kadrów. A co do budżetu - przykład. Cała operacja odbijania Lwowa przez Ruskich to dwusekundowe ujęcie z kamerą postawioną w przesmyku jakiegoś podwórka, jeden Niemiec, który na tle tumanu kurzu przecina ten przesmyk na motocyklu. Można taniej?
3. "Pianistę" widziałem cztery razy. Historia jest jeszcze bardziej statyczna niż "W ciemności". A jednak Polański opowiada ją tak, że nie sposób się oderwać. "Istotne tutaj jest nie "co" a "jak" opowiedziano." - nie można było tego lepiej ująć thinktanktonku. Pani Holand nawet nie gra w barażach o tę samą ligę, w której jest Polański.
4. Mikroklimatu w kanałach nie kwestionuję i nie mam pytań dlaczego możliwe było przetrwanie w nich. Chodziło mi o ten "prysznic" który bierze Grochowska. Jaką temperaturę może mieć taka spływająca tam woda? Zimą, gdy na dworze mróz i zmarzlina, hmmm?