Zastanawia mnie, czemu jedyne dobre dzisiejsze polskie filmy opowiadają o tym "Jak to nam było źle na tym świecie". Kilkanaście lat temu potrafiliśmy zrobić dobrą komedię, ale dzisiaj polska kinematografia opiera się na tym samym schemacie.
Krótko ujmując, film jest dobry, nawet bardzo, ale chciałbym dostać wreszcie coś innego niż tępą komedię z Szycem lub dramat w czasie wojny.
Spróbuj zatem obejrzeć któryś z tych nowych polskich filmów: "Erratum", "Wymyk", "Kret", "Ki", "Młyn i Krzyż", "80 milionów", "Sala samobójców", "Daas", "Baby są jakieś inne", "Uwikłanie". Mało?
Filmy które wymieniłeś są tylko dobre (chociaż jeszcze nie wszystkie z nich widziałem ale sądząc po opiniach nie są rewelacyjne). Bardzo mało jest polskich filmów, które stoją na najwyższym poziomie. Tak wogóle to nie rozumiem ludzi którzy piszą na forach, że polacy robią same wojenne filmy. Moim zdaniem na taką historie jaką mamy filmów wojennych i tak jest mało, a te dobre można policzyć na palcach. Powinnismy sie cieszyć, ze powstają takie filmy jak "W ciemności" czy np. "Róża" bo one przypominają nam jak było i nie pozwalają zapomniec o naszej historii co jest bardzo wazne.
No ale przecież autor tematu pisze o "dobrych" filmach właśnie, więc czemu problemem jest że są "tylko dobre"? ;-) Poza tym jak dla mnie "Erratum" jest rewelacyjne i, póki co (bo "Róży" jeszcze nie widziałem), to najlepszy IMO polski film zeszłego roku. Choć de facto to film z 2010.
Faktycznie "dobre", chyba nieuważnie przeczytałem. Właśnie ja nie wiem czemu ale "Erratum" nie spodobał mi się, może poprostu inny gust :) .