PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=525620}
7,1 107 tys. ocen
7,1 10 1 107200
6,6 37 krytyków
W ciemności
powrót do forum filmu W ciemności

Socha pracował w czasie wojny w kanałach pod Lwowem, pewnego razu natknął się na uciekających tamtędy Żydów. Najpierw ci przekonali go zegarkiem, by ich nie wydał. Następnie on zaproponował im, że im pomoże się ukryć - za opłatą. Zgodzili się, choć mu nie zaufali. Tak zaczyna się ten dłużący się, wypruty z charakteru oraz dramaturgii film.

W tym filmie błędy są bardzo podstawowe: miejsce akcji jest podane na samym końcu, przez resztę filmu byłem przekonany, że oglądam Warszawę gdy tak naprawdę był to Lwów. Czas akcji również trudno mi podać: notka na końcu podaje, że Socha ukrywał Żydów przez 14 miesięcy. Jeśli miałbym to ocenić na podstawie samego filmu, to dla mnie mogli tam siedzieć góra tydzień. Świat filmu? Niby wystarczy powiedzieć, że to II Wojna Światowa i żydowskie getto, ale jednak chciałbym pokazania większej ilości scen bym wczuł się w klimat okupacji i terroru - z tym jednak cienko. Kilka scen na krzyż służących tylko za mechaniczny przerywnik - kobieta podąża ulicą, spojrzy się gdzieś, zobaczy że zastrzelono tam kogoś, ona pójdzie dalej, tam kogoś wyrzucą przez okno, i tak dalej. Brak w tym emocji, te elementy umieszczono bo być muszą, bez zastanowienia się, czy spełniają swoją funkcję.

Realizmu również za wiele w tym filmie nie ma. Z kanału można wyjść kiedy się chce, z kim się chce, nie trzeba wcześniej się choćby rozglądać by nie wpaść na patrol dla przykładu. Ukrywanie Żydów jest karalne, ale można o tym rozmawiać głośno nawet zaraz po odejściu od szefa-nazisty, albo przy obiedzie gdy dziecko słyszy (jakie jest prawdopodobieństwo, że to dziecko się wygada przy Hitlerowcach?). W innej scenie przeniosą się do kanału pod kościołem, gdzie będą musieli mówić bardzo cicho by ich nie usłyszeli. A zaraz potem nastąpi scena porodu. Tak, na pewno matka będzie cicho w tym czasie, a dziecko wcale nie będzie zachowywało się głośno przez pierwsze kilka miesięcy życia. Bo w końcu oni nie chcą, by ich znaleziono, prawda? To nie tak, że powinni się przenieść czy coś.

Wobec takich scen uwierzenie właściwie w cokolwiek w tym filmie jest bardzo trudne. Nie poczułem klaustrofobii kanałów (oślepiająca biel po wyjściu z nich na koniec wcale mi tego nie rekompensuje), nie czułem że bohater jest w niebezpieczeństwie, albo, że jego podopiecznym grozi śmierć. "W ciemności" to bardzo lekki obraz wojny - może w tych kanałach nie ma za dużo miejsca i trzeba się przyzwyczaić do smrodu, ale poza tym to większych problemów nie ma, a i te które są przestają mieć znaczenie po kilku minutach.

Jakby tego było mało, jest to film bez mała frustrujący. Cała grupa Żydów była trudna we współpracy - kobiety miały fochy a mężczyźni bardzo dużo krzyczeli i szamotali się. Przed ucieczką jeden z nich uprawiał z jakiegoś powodu seks z inną kobietą na oczach córki i żony (które udawały, że tego nie widzą), a gdy doszło do ucieczki żonie zebrało się na postawienie ultimatum ("albo ona albo ja! Wybieraj" - mąż odparł: "To nie czas na takie sceny", wyjątkowo trafne). W trakcie ucieczki jedna kobieta krzyknęła: "Nie, nie chce mi się", inna już w kanałach oznajmiła: "Ja chcę wracać! Ja chcę!". Gdy jednak ktoś zaproponuje "Może byśmy się jakoś zorganizowali, zastanowili..." to od razu zostanie zakrzyczany przez resztę ("Kto cię mianował naszym przywódcą?!"). Socha do końca nie zdobył zaufania Żydów, choć nie dlatego że się nie starał - był do końca lojalny wobec nich i trzymał się umowy bez względu na wszystko. Po prostu za każdym razem gdy ten do nich przyjdzie oni potrzebowali złapać go, przydusić, pogrozić bronią, nakrzyczeć... Ale chyba tylko dlatego, że scenariusz nie przewidział bardziej subtelnych tudzież nieprzedramatyzowanych zagrań, dzięki którym uznałbym ich za ludzi zdrowych na umyśle. Mieli być przestraszeni i nieufni, ale wyglądają ostatecznie jak małpy z bronią. Miałem mieć nadzieję, że zostaną uratowani i wyjdą z tego cało - zamiast tego miałem wątpliwości, czy ci ludzie dadzą sobie radę w normalnym świecie. Obstawiałbym raczej, że wybiją się sami po tygodniu.

Wobec takiego stanu rzeczy główny bohater jest wręcz idealny. Leopold Socha w tym filmie to mało znaczący człowiek, który stara się przetrwać wojnę i zapewnić byt sobie oraz rodzinie, a Żydom pomaga tylko z uwagi na pieniądze (które i tak w większości wydaje na jedzenie dla nich samych), jednak w pewnym momencie zacznie się zastanawiać czy warto pomagać ludziom, których nie stać nawet na "Dziękuję za to, co dla nas robisz, panie Socha". Na nieszczęście inwencji scenarzystom starczyło tylko na tą jedną postać (na dodatek tylko na wstępny zarys, jej dalszy rozwój to już kpina), bo reszta bohaterów tej historii poza imieniem chyba nie miała niczego więcej. Obstawiam nawet, że w samym scenariuszu przez większą część pracy nad filmem byli po prostu ponumerowani: Hitlerowiec #1, Hitlerowiec #2, Żyd #1, Żydowskie dziecko #1 itd. Najgorzej jest jednak z postacią żony Sochy, która praktycznie w każdej scenie ma inną osobowość (raz popiera męża w jego działaniu, raz nie, zależy od humoru scenarzysty).

Niemniej, trzeba oddać filmowi: rola Więckiewicza jest bardzo dobra, a zdjęcia w ciemności wykonano tak, by widz nie czuł się przygnieciony ciemnością, osiągając to dzięki dynamicznemu montażowi, bez korzystania ze sztucznego oświetlenia. Film ma też kilka naprawdę dobrych scen - świetnie zainscenizowanych, klimatycznych a nawet i realistycznych. Ale zaraz potem następuje z 10 scen, które tylko mogłyby być dramatyczne, dając ogólne wrażenie niewykorzystanego potencjału (choćby wspomniana scena rodzenia dziecka).

Tak piszę o tym filmie, jakbym nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest to historia fikcyjna. Jednak jestem tego jak najbardziej świadomy. Problem w tym, że Holland oparła swój film na prawdziwej historii i prawdziwych ludziach, a ja nie uwierzyłem w ani jedną scenę.


3/10

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

Ranking recenzentów 145995875679........

ocenił(a) film na 3
katedra

Ilość ocen uzasadnionych komentarzem: 0,000000000000000000000000...%

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

UWAGA SPOJLERY:
Powyższe w kilku przypadkach jest kazuistyką.
Zacznę od tego, że jeśli z ekranu mówi się, głównie gwarą lwowską to zaryzykuję, wskazując na Lwów a nie inne miasto nie czekając do końca projekcji.
Wyrywanie mężczyznom zarostu, wyrzucanie ludzi przez okno nie spełnia się dramaturgicznie, pod warunkiem, że ... to widok powszechny dla widza.
Zmieniają się pory roku, to się w filmie pokazuje, skąd zatem odczucie, iż czas akcji da się zamknąć w kilku dniach.
Wychodzenie z kanału głównie dotyczy Sochy i jego partnera Szczepcia. Jeden raz, bodaj, wychodzi z Mundkiem, wówczas przebranym za kanalarza.Powodzenie tej akcji zależy od pewności siebie.
Zachowanie Żydów, myślę, jest b. naturalne, reakcje są emocjonalne i wiarygodne. Ich spory, nieufność do Sochy uzasadniona jego interesownością.Jeśli jeszcze widz pamięta, że ekspozycją filmu jest scena włamania z udziałem Sochy owa nieufność znajduje dodatkowe, dla widza, uzasadnienie.
Właśnie takie rozterki Wandy Sochy, kobiety prostej i bogobojnej czynią z niej postać pełnokrwistą, dobrze opisaną w scenariuszu i równie dobrze odegraną. Takoż postacie ukrywające się w kanałach...
Tyle, tymczasem, odniesień do argumentów autora wątku.Film może mu się nie podobać, ale to kino niezwykłe i trzeba się ,,intelektualnie napiąć" żeby ,, W ciemności" uchybić. Przytaczane powyżej powody, jak widać, łatwo zdyskredytować. W różnicach ocen, tkwi wartość tego forum, o ile poziom takiej wymiany opinii wznosi się ponad ,,wyrostkowy" charakter.
Ja film oceniam jako rewelacyjny także dlatego, że relatywnie powściągliwie potraktowano okropności holocaustu.Nie stał się jakimś postscriptum dla takich filmów jak choćby: ,, Pianista" czy ,,Lista Schindlera". Wszak osią jego jest przemiana Sochy, prostego człowieka ze skłonnością do ,,upadku" w kogoś kto zostaje ,,uwiedziony" człowieczeństwem.
A w tym uwiedzeniu udział ma i żona i przekorność charakteru Sochy i to co wokół siebie dookoła widzi. Wiarygodność tej przemiany dla mnie jest niepodważalna. To wreszcie facet charakterologicznie silny, co jest sporym wyłomem w ukazywaniu męskich bohaterów, w filmach p. Holland.Trudnym do przecenienia walorem jest, co już wyosobniłem wcześniej, użycie gwary lwowskiej ale też języków polskiego, jidysz, niemieckiego czy rosyjskiego. Opowiadana historia zyskuje na autentyczności a sam Więckiewicz posługuje się gwarą jakby to był język jego dzieciństwa.Na dzisiaj to jego największe osiągnięcie artystyczne.
To kawał kina, kina poruszającego emocje, będącego baśnią ale i antybaśnią. Wybitne osiągnięcie reżyserskie p.Agnieszki Holland i jeśli będziemy, my widzowie, pamiętać, że to za amerykańskie dolary(czytaj. spełniające wymóg pewnej uniwersalności) tym większy splendor. Good night, and good luck, esforty.
9/10

ocenił(a) film na 3
esforty

Powyższe w kilku przypadkach jest kazuistyką.

"Zacznę od tego, że jeśli z ekranu mówi się, głównie gwarą lwowską to zaryzykuję, wskazując na Lwów a nie inne miasto nie czekając do końca projekcji"

Tutaj mój błąd, bo nie znam tej gwary, ale jednocześnie znowu - takiego info w filmie nie ma. Wiele argumentów przeciwko filmowi jest zbywanych zdaniem w stylu "To film dla amerykanów" - skąd oni mają wiedzieć takie rzeczy, nawet jeśli film jest dla nich to nadal tylko mu szkodzi.


"Wyrywanie mężczyznom zarostu, wyrzucanie ludzi przez okno nie spełnia się dramaturgicznie, pod warunkiem, że ... to widok powszechny dla widza"

Albo zobaczył wyrywanie waty ze sztucznej brody. Albo widział te sceny setki razy w kinie. Albo... I tak dalej. Rozumowanie bardzo wąskie i płytkie prezentujesz, młody padawanie.


"Zmieniają się pory roku, to się w filmie pokazuje, skąd zatem odczucie, iż czas akcji da się zamknąć w kilku dniach."

Nie zauważyłem, szczerze mówiąc.


"Wychodzenie z kanału głównie dotyczy Sochy i jego partnera Szczepcia. Jeden raz, bodaj, wychodzi z Mundkiem, wówczas przebranym za kanalarza.Powodzenie tej akcji zależy od pewności siebie."

I szczęścia. Nic trudnego, gdy scenarzysta olewa realizm świata i usuwa wszelkie przeszkody z drogi bohaterów.


"Zachowanie Żydów, myślę, jest b. naturalne, reakcje są emocjonalne i wiarygodne. Ich spory, nieufność do Sochy uzasadniona jego interesownością.Jeśli jeszcze widz pamięta, że ekspozycją filmu jest scena włamania z udziałem Sochy owa nieufność znajduje dodatkowe, dla widza, uzasadnienie."

Tylko że Żydzi nie widzieli tej sceny.


"Właśnie takie rozterki Wandy Sochy, kobiety prostej i bogobojnej czynią z niej postać pełnokrwistą, dobrze opisaną w scenariuszu i równie dobrze odegraną. Takoż postacie ukrywające się w kanałach..."

W tym momencie powinieneś się zacząć nie zgadzać z samym sobą, żeby być "pełnokrwistą" postacią.


"Przytaczane powyżej powody, jak widać, łatwo zdyskredytować"

Napisanie "Film nie jest naciągany, jest bardzo dobrze wykonany" wcale nie jest zdyskredytowaniem.

Dalej nie odpisuję. To twoja prywatna opinia nie będąca odpowiedzią na mój temat. No cóż.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_


Tutaj mój błąd, bo nie znam tej gwary, ale jednocześnie znowu - takiego info w filmie nie ma. Wiele argumentów przeciwko filmowi jest zbywanych zdaniem w stylu "To film dla amerykanów" - skąd oni mają wiedzieć takie rzeczy, nawet jeśli film jest dla nich to nadal tylko mu szkodzi.
Będąc polskojęzycznym, trudno uwierzyć w Twoją nieznajomość gwary lwowskiej. A jeśli nawet to opisach filmu, nie będących ich streszczeniem, ta informacja występuje.

Albo zobaczył wyrywanie waty ze sztucznej brody. Albo widział te sceny setki razy w kinie. Albo... I tak dalej. Rozumowanie bardzo wąskie i płytkie prezentujesz, młody padawanie.
Mówimy o ładunku emocjonalnym sceny czy też technicznym zrealizowaniu tejże, dla mnie bez zarzutu inscenizacyjnie?
Odporność widza na okrucieństwo prezentowane na ekranie zwykle ma różny poziom. To co dla jednych jest ledwie sygnalizowaniem okrucieństwa dla innych jest już jego epatowaniem.

I szczęścia. Nic trudnego, gdy scenarzysta olewa realizm świata i usuwa wszelkie przeszkody z drogi bohaterów.
Realizm byłby zachowany gdyby przy każdym włazie stał patrol żandarmerii? Tu, przyznaję, posługuję się Twoją argumentacją.

W tym momencie powinieneś się zacząć nie zgadzać z samym sobą, żeby być "pełnokrwistą" postacią.
W rozterkach żony Sochy chodzi o to, że jeśli odwiedzie go od pomagania będzie w konflikcie ze swym systemem wartości, jeśli utwierdzi w decyzji o pomocy zagrozić może bezpieczeństwu rodziny. I to jest wiarygodne. Ty to dobrze wiesz, tyle że nie pasuje to do Twoich refleksji.

Napisanie "Film nie jest naciągany, jest bardzo dobrze wykonany" wcale nie jest zdyskredytowaniem.
Tego zdania w Twoim pierwszym wpisie zwyczajnie NIE MA!!!
Za to jest: ... dłużący się, wypruty z charakteru oraz dramaturgii film.
Tylko że Żydzi nie widzieli tej sceny.
Nic nie wiem, czy Żydom ten film się nie podoba, wiem, że nie podoba się Tobie.
Słowo kazuistyka zastąpię tym razem słowem sofizmat.

ocenił(a) film na 9
esforty

Wkrada się błąd w moim wpisie przy komentarzu dotyczącym zdania:
Tylko że Żydzi nie widzieli tej sceny.
Mieli doświadczenia dające podstawy do nieufności.Nadto, długo Socha swym zachowaniem ich wątpliwości nie gasi.

ocenił(a) film na 3
esforty

"Będąc polskojęzycznym, trudno uwierzyć w Twoją nieznajomość gwary lwowskiej. A jeśli nawet to opisach filmu, nie będących ich streszczeniem, ta informacja występuje"

Opis to nie element filmu. Czemu trudno uwierzyć? Kaszubskiego też nie znam, jakby co.


"Mówimy o ładunku emocjonalnym sceny czy też technicznym zrealizowaniu tejże, dla mnie bez zarzutu inscenizacyjnie?
Odporność widza na okrucieństwo prezentowane na ekranie zwykle ma różny poziom. To co dla jednych jest ledwie sygnalizowaniem okrucieństwa dla innych jest już jego epatowaniem"

Niby racja, ale najpierw: nacechowanie emocjonalne i techniczne wykonanie to ostatecznie jedno i to samo. Wiem, że oglądam film, ale mam o tym zapomnieć na sekundę by uwierzyć w cierpienie postaci na ekranie. Nie doświadczyłem tego.


"Realizm byłby zachowany gdyby przy każdym włazie stał patrol żandarmerii? Tu, przyznaję, posługuję się Twoją argumentacją"

Realizm byłby wtedy, gdyby poszukiwanym zależało na życiu przez cały czas, nie raz na 15 scen.


"W rozterkach żony Sochy chodzi o to, że jeśli odwiedzie go od pomagania będzie w konflikcie ze swym systemem wartości, jeśli utwierdzi w decyzji o pomocy zagrozić może bezpieczeństwu rodziny. I to jest wiarygodne. Ty to dobrze wiesz, tyle że nie pasuje to do Twoich refleksji."

Pie*dolę, przestaję odpowiadać na twoje posty po przeczytaniu tego co właśnie napisałeś.

_Garret_Reza_

Zgadzam się z opinią o dziecku. Dokładnie to samo mnie zdziwiło. Mieli być cicho, a zaraz potem pojawiło krzyczące dziecko...
Zgadzam się też z tym wychodzeniem z kanałów. A konkretnie z jedną sceną. Socha wychodzi z małą dziewczynką z kanału, nawet nie sprawdzając czy ktoś nie idzie ulicą...
Poza tym film jest rewelacyjny:-)

ocenił(a) film na 3
kendo777

I gitara.:)