Polecam wyważoną recenzję B. Rąpały o stronniczości A. Holland w przedstawianiu postaci Leopolda Sochy ( art. "Niewygodna szlachetność ", Nasz Dziennik 5-6 stycznia 2012) :
Niewygodna szlachetność
Rzadko się zdarza, aby reżyser, tworząc obraz o jakiejś pozytywnej postaci historycznej, świadomie (!) przypisał jej lub wyolbrzymiał negatywne cechy i czyny, odzierając jednocześnie bohatera ze szlachetnych pobudek determinujących jego działania. A właśnie tak jest w przypadku Polaka ze Lwowa Leopolda Sochy, który w czasie drugiej wojny światowej uratował grupę Żydów z lwowskiego getta i przez 14 miesięcy pomagał im przetrwać w kanałach.
W nocie reżyserskiej do swojego filmu Agnieszka Holland napisała: "Ktoś mógłby zapytać, czy już wszystko na ten temat [holokaustu - przyp. red.] zostało powiedziane. Moim zdaniem największa zagadka wciąż pozostaje nierozwiązana. Jak ta zbrodnia (...) w ogóle była możliwa? Gdzie w tym wszystkim był Człowiek? Czy te wydarzenia i działania są wyjątkiem w ludzkiej historii, czy może ujawniają głębszą, mroczną prawdę o naszej naturze?". W całostronicowym rozważaniu dotyczącym filmu traktującego o zagładzie Żydów ani razu nie pojawia się słowo "Niemcy" albo chociaż - żeby jeszcze precyzyjniej wskazać źródło - "hitlerowcy". Widząc, że Holland nie przywiązuje w swoich poszukiwaniach wagi do tak kluczowych faktów historycznych (być może uznała je za odpowiedź niewystarczającą i postanowiła sięgnąć jeszcze głębiej), z góry można założyć, że jej poszukiwania skazane są na porażkę, a film raczej będzie rozmywał prawdę, aniżeli do niej przybliżał. A może nie o prawdę tutaj chodzi? Więc o co? Z pewnością nie o dobre imię Polaków ratujących Żydów.
Holland przedstawiła Leopolda Sochę jako "postać niejednoznaczną" i "zwykłego, przeciętnego człowieka". Co to, według niej, oznacza? Padają określenia: "kochający ojciec rodziny i drobny złodziejaszek, z jednej strony naiwnie religijny, z drugiej niemoralny cwaniaczek" - taki według Agnieszki Holland jest główny bohater, ów "zwykły przeciętny człowiek". W domyśle - zwykły Polak.
Z filmu dowiadujemy się, że pracujący na co dzień w kanałach Socha, który para się również kradzieżami i szabrownictwem (także żydowskiego mienia), zgadza się wyprowadzić Żydów kanałami z getta, ale dopiero po twardych negocjacjach z żydowską rodziną i za wysoką opłatą. Ludzkie, wyższe, bezinteresowne odruchy zaczynają się w nim budzić dopiero później.
Wyeksponowanie tych cech tworzy niesprawiedliwy i krzywdzący obraz nie tylko samego Sochy, ale także wszystkich Polaków, którzy w czasie drugiej wojny światowej nieśli pomoc Żydom.
Z dostępnych w prasie relacji jedynej żyjącej do dziś osoby uratowanej przez Leopolda Sochę, 75-letniej Krystyny Chigier, wynika, że prawdziwy Socha postanowił pomóc Żydom, gdy zobaczył skuloną z przerażenia matkę z dziećmi, i ten właśnie moment, a nie chęć zysku, był decydujący. Oprócz tego wraz z Leopoldem Sochą w akcji ratowania tej konkretnej grupy Żydów brał udział nie jeden Polak, tak jak to zostało pokazane w filmie, ale jeszcze dwóch: Stefan Wróblewski (to filmowy Szczepek) oraz Jerzy Kowalow. Większa również była grupa, której przez 14 miesięcy Polacy pomagali przeżyć w kanałach - liczyła nie 11, ale 21 osób. Poza tym towarzysz Sochy - Wróblewski, który w filmie wycofuje się ze strachu, w rzeczywistości uczestniczył w akcji ratowania Żydów do samego końca. A pieniądze, które Socha otrzymywał od Żydów i które miały mu pomóc ich wyżywić, skończyły się już po kilku miesiącach i przez większość czasu Socha z własnych środków musiał utrzymywać swoich podopiecznych. Tymczasem w filmie pieniądze te Żydzi dawali mu prawie do samego końca.
Holland nie zaprzecza tym faktom. Pominięcie bądź przeinaczenie ich tłumaczy chęcią bardziej wyrazistego przedstawienia głównych bohaterów i wywołania głębszych emocji u widza. Ale czy cel uświęca środki? Czy wolno fałszować historię po to, aby film, jak mówiła po pokazie Holland, pobudzał "emocjonalną wyobraźnię" widzów, co w tym przypadku znaczy mniej więcej tyle samo, co "aby się dobrze sprzedał"?
Niemcy wydają się być w filmie tłem wydarzeń. Owszem, są momenty, że widać ich bestialstwo, ale sposób rozłożenia akcentów zbyt słabo wskazuje, że to oni byli sprawcami holokaustu. Ma się wręcz wrażenie, że główny bohater bardziej obawia się swoich sąsiadów - Polaków i Ukraińców, aniżeli samych Niemców. Bo i postacie wymyślone przez Holland rzeczywiście nie wzbudzają zaufania: sklepikarka oszukuje Sochę, gdy ten zaczyna robić większe zakupy, robotnik, który pracując w kanałach, napotyka ukrywających się Żydów i zostaje przez nich poturbowany, biegnie ulicą i krzyczy, że znalazł Żydów; ukraińscy policjanci skrzętnie wyłapują uciekinierów z getta, bo dostają za to duże pieniądze od hitlerowców.
W czasie spotkania z dziennikarzami reżyser wielokrotnie podkreślała, że jej film został niezwykle dobrze przyjęty i pozytywnie oceniony zarówno przez panią Chigier, jak i przez zagraniczne media.
Szkoda, że Agnieszka Holland nie pomyślała, jak wypaczoną przez nią historię odbiorą żyjący bliscy głównego bohatera oraz wszyscy ci, którzy robią wszystko, aby niemieckich obozów zagłady, w których na terenie Polski hitlerowcy mordowali Żydów, nie nazywano kłamliwie polskimi obozami koncentracyjnymi. Powstało więc kolejne dzieło, które tak jak książki Grossa, w imię "odkrywania czarnych kart naszej historii", najzwyczajniej w świecie wpisuje się w proces pomniejszania roli Polaków w ratowaniu Żydów i rozmywania odpowiedzialności za holokaust. A przede wszystkim nie pokazuje wyraziście potwierdzonych badaniami historycznymi najważniejszych faktów. Polacy jako Naród nie są współodpowiedzialni za holokaust. Nigdzie, w żadnym innym kraju nie zginęło tylu obywateli za pomoc Żydom, co w Polsce. I nigdzie kary za to nie były tak surowe - za podanie kromki chleba czy ukrywanie Żydów groziła kara śmierci, Niemcy rozstrzeliwali całe polskie rodziny. Czy mamy się tego wstydzić? Postawa tych Polaków bardziej niż nagród oczekuje prawdy.
Biorąc pod uwagę walory artystyczne filmu, warto odnotować, że swoje role bardzo dobrze zagrali Robert Więckiewicz, Agnieszka Grochowiak czy niemiecki aktor Benno Furmann. Ale niektóre sceny z życia żydowskiej rodziny w kanałach szokują dosłownością.
Film Agnieszki Holland otrzymał polską nominację do Oscara. Wbrew piejącej z zachwytu większości polskich i zagranicznych mediów warto sobie zadać pytanie, czy jest to produkcja, z której aby na pewno możemy być dumni i która powinna kształtować świadomość historyczną na temat relacji polsko-żydowskich w oczach światowej opinii publicznej.
Bogusław Rąpała
www.naszdziennik.pl
Naprawdę dobra recenzja. Chociaż co najmniej dziwnie brzmi fragment:
"czy jest to produkcja, z której aby na pewno możemy być dumni i która powinna kształtować świadomość historyczną na temat relacji polsko-żydowskich w oczach światowej opinii publicznej."
Czy może istnieć jeden film opowiadający 'właściwą' prawdę, który pokażemy światu? Tam gdzie fabuła dotyka tak wrażliwych tematów, każdy myślący człowiek podejdzie z dystansem do wizji reżysera. Tym czasem autor jako jedną z najważniejszych wad obrazu ukazuje 'złe imię' które ktoś Polakom przypisze. Co mają powiedzieć Niemcy robiący filmy o upadku Hitlera? Czy my, Polacy musimy być zawsze pokazani jak w 'bitwie warszawskiej', jako naród nieskalany?
Co do takich danych: 'jak w żadnym innym kraju nie zginęło tylu obywateli za pomoc Żydom, co w Polsce' to jest to oczywiste. Nie dlatego, że jesteśmy ponad normę szlachetni, tylko dlatego, że to u nas najwięcej Żydów więziono i stracono. Oczywiście czekam na film, w którym Polaka w czasie ii wojny przedstawi się szlachetnie, ale i zgodnie z prawdą.
I na koniec: jest to piękna historia o człowieku, który stał się prawdzie dobry. I to w sposób prawdziwy i szczery. Po polsku.
Dokładnie, a jako że recenzja (skądinąd całkiem dobra) jest z "Naszego Dziennika", to wiadomo z której strony autor patrzy i jak zinterpretuje pewne elementy filmu.
jeszcze co do tych Niemcow, dawno nie widzialem, zeby w jakims filmie (nawet polskim) byli takimi "psycholami", takze o jakim wybielaniu tu mowa ?
z jednej strony to ich przerysowane arcyzłe oblicze traktowałem nawet najpierw jako wadę filmu, ale pozniej zdalem sobie sprawe, ze wiekszosc akcji dzieje jednak pod koniec wojny, kiedy to zaczynali byc swiadomi porazki i taką postawę można uznać za psychologicznie wytlumaczalną (nie mylic przypadkiem z usprawiedliwioną :P).
a ze Niemcy do kanału nie wchodzili to tez raczej zrozumiałe...
a recenzja o tyle dobra, ze porusza fundamentalne dla kina sprawy. wszak kino to nie 1:1 zycie, ale pytanie gdzie w przypadku ekranizacji prawdziwych historii lezy granica.
no i warto zwrocic uwage, ze po skainad rownie dobrej Joannie czy na poly polskiej Irenie Sendlerowej przydalo sie troche inne spojrzenie, co recenzent moglby uwzglednic.
Zgadzam się z powyższą recenzją.
'W ciemności' warto obejrzeć ze względu na Więckiewicza. Zagrał rewelacyjnie. Widać że dużo pracy kosztowała go ta rola i myślę że jest powodem dla którego trzeba ruszyć się do kina.
Poza tym film dobry, ale moim zdaniem nie jest tak dobry jak mogłoby się wydawać. Czegoś w nim brakuje, a może czegoś jest za dużo.. Gra aktorów to największa perełka filmu.
Według mnie to nie jest pełna recenzja filmu. Nie ma nic o zdjęciach, muzyce i innych walorach artystycznych, a po grze aktorskiej reecenzent tyslko się prześlizguje. Do tego stopnia, iż nawet nie zapamiętał dobrze nazwiska odwtórczyni jednej z głownych ról... Agnieszka GROCHOWSKA...a nie Grochowiak. Dla recenzji zdaje się podstawowa sprawa.
Całkowicie się zgadzam. Po pierwsze wyżej zacytowany tekst nie jest recenzją z prawdziwego zdarzenia. Po drugie od kiedy to film ma pokazywać "najlepszą prawdę"? W każdej grupie (naziści, Żydzi, Polacy czy inne nacje) byli za równo dobrzy jak i źli ludzie. I po co prowadzić dyskusję nad ujednoliceniem poziomu dobroci każdej z tych grup?
Bohater Holland jest o wiele bogatszy dzięki swoim słabościom. Bogatszy wewnętrznie! Tu nie chodzi o historię, poczytajcie jakimi prawami rządzi się język filmu, jak "przetłumaczyć" książkę na film. Tu potrzebna jest wiedza o filmie, a nie o historycznej postaci Sochy. Większość ludzi wypowiadających się biernie patrzy na ekran nie wnikając w budowę filmu, w jego prawa. Film nie jest podaną na tacy historią! I całe szczęście, bo zatraciłby wtedy wszystko, co w nim najważniejsze!
Poza tym recenzja jest bardzo słaba. Jej autor poddaje film krytyce jakby to była książka historyczna.
Co to za grupa naziści, którą wymieniasz obok dwóch innych nacji? Pisz Niemcy i kolaboranci, nie naziści.
Ciekawe jak ci którzy bronią "licentia poetica" i prawa reżysera do "niepodawania na tacy" historii zareagowaliby gdyby Wajda przedstawił w swoim nowym filmie Wałęsę jako np. pijaka, agenta i na dodatek złodzieja. Czy też broniliby Wajdy tak jak teraz bronią Holland? (to oczywiście tylko przykład bo przed chwilą pokazali w TVP zdjęcia z planu filmu Wajdy)
Dam sobie rękę uciąć, że postać Wałęsy nie będzie pokazana 100% obiektywnie. Poza tym postać Sochy nie została przedstawiona negatywnie. W rzeczywistości brał pieniądze od Żydów, więc nie ma aż takiej różnicy pomiędzy postacią filmową i historyczną. W dodatku bohater przechodzi przemianę na lepsze, zaczyna rozumieć i doceniać życie jednostki. I to jest bez wątpienia dużą wartością tego filmu. Myślę, że film wiele by stracił gdyby przedstawił "idealnego" Sochę. W takim otoczeniu jak ciemne i brudne kanały i tak udało się Holland zrobić nieprzewidywalny, chwytający za serce film. Gdyby Socha był ideałem, a wszyscy Żydzi uratowani film byłby Hollywoodzką bajką z happy-endem, co byłoby nudne jak flaki. Poza tym, łatwo nam mówić w dzisiejszych czasach o szlachetności. Nie wiem ilu z nas nie postąpiłoby dokładnie tak jak on. I na szczęście się nie dowiemy.
"W rzeczywistości brał pieniądze od Żydów, więc nie ma aż takiej różnicy pomiędzy postacią filmową i historyczną. ..... Myślę, że film wiele by stracił gdyby przedstawił "idealnego" Sochę"
W tym przypadku ta "nie aż taka" różnica robi różnicę. Jest różnica między braniem pieniędzy (krótkim zresztą) na ich utrzymanie a dla zarobku.
Nikt nie mówi o idealizowaniu, nie ma powodu żeby nie przedstawiać Go prawdziwie.
Nie ma powodu też, ani nakazu, aby go przestawiać prawdziwie. Film jest oparty na faktach, a nie ich zobrazowaniem. AH miała do takiej zmiany prawo i ja to popieram. I uważam, że postać, a przez to film, jest ciekawsza.
Film jest przede wszystkim oparty na książkach - "W kanałach Lwowa" Roberta Marshalla i "Dziewczynka w zielonym sweterku" Krystyny Chiger. Może to owe dzieła nie są do końca zgodne z faktami? Osobiście nie wiem, bo nie czytałem, ale jeśli tak, to wszelkie czepialstwo zalecam od nich zaczynać.
Nie zgadzam się z panem Rąpało w ocenie złego światła rzuconego na stosunki polsko- żydowskie. Poldek Socha nie gra "przeciętnego Polaka", lecz lwowskiego batiara- biedaka, o dość prostym myśleniu, w świadomości którego dokonuje się przełom. Jego prostota jest charakterystyczna dla ludzi nieobeznanych w Ewangelii, którą pojmują po swojemu. Widzenie świata poprzez "bogobójstwo" i zaskoczenie z powodu pochodzenia Jezusa, są tego przykładem , aż nadto wymownym. Utrwalanie takiego obrazu zawdzięczamy KK, który nie wypiera się swego w tym udziału. Bo jest to prawdą. Nie dostrzegłem w tym filmie nachalnych akcentów polskiego antysemityzmu,lecz przestawiono go nawet w sposób oględny, takim jakim był w istocie. Agnieszka Holland zrobiła arcydzieło i sądzę, że jej praca zostanie nagrodzona.
"Nachalnych akcentów ..." w samym filmie nie ma. Jest nieprawdziwy obraz intencji Sochy i cios poniżej pasa w postaci napisu końcowego (wymyślonego jak sądzę) jakoby na pogrzebie Sochy ktoś powiedział że Jego śmierć to "kara boska za pomaganie Żydom". Jak dla mnie wystarczy.
Co to znaczy "nieprawdziwy obraz intencji Sochy"? Czy nie wierzysz w dobro, które ma prawo narodzić się nawet, w tak ohydnych czasach ? Przecież ci, co przeżyli okropieństwa wojny, nie wszyscy zostali psycholami. I nie wszyscy zobojętnieli na cierpienia ludzkie.
Zaś podobne powiedzenia słyszałem "na żywo", więc nie mam wątpliwości co , do ich prawdziwości. Piszę zresztą o tym ,w swoim poście, że to KK odegrał ogromną rolę , w takim kształtowaniu postaw ludzkich. Przecież to Żydzi ukrzyżowali Jezusa...
Przeczytaj uważnie to co napisałem na ten temat na początku dyskusji. I nie inputuj mi stwierdzeń których nie wypowiedziałem i z którymi się nie zgadzam. Z pamiętników I. Chigera wynika jednoznacznie, że inspiracją działąnia Sochy była wiara i katolicyzm. Wbrew Twoim twierdzeniom o odpowiedzialności KK za antysemityzm.
Nie piszemy tu, o pamiętnikach p. Chigier, lecz o pomocy Polaków udzielanej Żydom w czasie wojny. Jej przekonanie jest jej przekonaniem, a fakty historyczne obejmują szersze spektrum wydarzeń. Bezinteresowność i emocjonalne zaangażowanie , uzasadniane wiarą i katolicyzmem , jest o tyle łatwe, bo wynika z Dekalogu, znanego nie tylko katolikom, lecz starozakonnym też. Dostrzeganie w Żydzie Człowieka, zachodzi pod wpływem silnej empatii, powstałej w kontakcie bezpośrednim, w trudnych warunkach . Przedwojenny antysemityzm miał podłoże nihilistyczne, jako że Żydzi byli "brudni i zawszeni". Dystansowanie się od Żydów, poprzedzone było silną awersją , wzmacnianą od wieków przez KK, chętnie zaś asymilowaną przez prosty lud, którego przedstawicielem są Poldek i Szczepcio.Nie możesz zatem podważać faktów, choć przykrymi się nam zdają. KK i antysemityzm, ich nierozłączność, to oddzielna historia, która przekracza ramy tego forum.
Nie mogę zrozumieć czemu aż tak wierzysz pamiętnikom I. Chigera. Jest to tak samo nieweryfikowalne źródło jak "Dziewczynka w zielonym sweterku" napisana przez jego córkę (a może wnuczkę? nie jestem pewien), na podstawie której, obok książki Marshalla, powstał scenariusz filmu.
A komu mam wierzyć jak nie naocznemu świadkowi? Wierzę także Krystynie Chiger która także wielokrotnie w wywiadach mówiła, że Soch zaczął im pomagać gdy zobaczył dzieci i ich matkę.
Zrozumcie, historyczne relacje Polsko- Żydowskie (a także Żydowsko- Ukraińskie, Polsko- Ukraińskie i wszelkie inne kombinacje) są zbyt delikatne, bolące wszystkie strony i zbyt ważne dla bieżących wydarzeń, żeby ktokolwiek miał prawo dowolnie manipulować faktami, postaciami historycznymi, czy własnymi wizjami przeszłości.
No to dałbyś jakieś namiary na któryś z tych wywiadów. Ja czytałem jeden i nie było tam ani słowa o chwili gdy zaczął im pomagać, za to opisuje ona Sochę tak:
"Był lwowskim batiarem, łobuzem. Bił, napadał na sklepy, a nawet na bank, kilka razy siedział w więzieniu. Może zmusiły go do tego warunki. A może lubił takie życie. Nikogo nie zabił. Na szczęście.
Na początku ukrywania się w kanałach Socha i jego kolega Stefan Wróblewski przynosili nam jedzenie, brali pieniądze i zaraz znikali. Później zżyliśmy się, byliśmy jak rodzina. Socha zostawał godzinami, spędzał z nami swoje urodziny czy imieniny, przynosił butelkę wódki, dorośli pili. Opowiadał nam o sobie, przyznał się nawet do okradzenia sklepu, który był własnością naszej rodziny. Śmialiśmy się z tego: człowiek, który nas okradł, wziął na siebie taką odpowiedzialność, dla nas ryzykował własne życie i życie swoich bliskich.
Gdy skończyły się nam pieniądze, moja mama została wydelegowana, żeby powiedzieć Sosze, że nie mamy czym płacić. Następnego dnia nie przyszedł. Pojawił się za dwa dni, sam. Powiedział ojcu, że będzie nam dalej pomagał. Znów przynosił nam jedzenie, a potajemnie dawał własne pieniądze mojemu ojcu, a tata ostentacyjnie mu je oddawał, by przed innymi kanalarzami wyglądało, że nic się nie zmieniło, mamy z czego płacić.
Socha i mój ojciec bardzo się polubili. Poldek traktował go jak autorytet. Już po wojnie, gdy cokolwiek miał postanowić w prywatnym życiu, pytał mojego ojca. Chciał otworzyć knajpę, ojciec mu doradzał. A przecież byli w zasadzie równolatkami, może ojciec był ciut starszy. Zmarł w 1946 roku, miał 39 lat."
Wygląda to całkiem podobnie jak w filmie, poza tym że pomylił jej się rok śmierci Sochy. Cały wywiad: wpisz w Google "Krystyna Chiger wywiad Duży Format". Przepraszam, ale przy próbie zamieszczenia linku wyskakuje mi, że to niezgodne z regulaminem.