Przy szczerej sympatii do Holland, Więckiewicza i Preisner. Nie był to ich najlepszy film, ohy i ahy w mediach nie pociągnęły mnie. Byłem w kinie i oceniam dobrze ale to za mało. Film zrobiony zbyt dosłownie, bez finezji, o 2 sceny sexu za dużo, nie widać tej stopniowej przemiany Sochy, wczoraj był zły, dziś od razu dobry. Szkoda, wielka szkoda - przy takich nazwiskach mogło powstac coś wybitnego a mamy normalny niezły film na kóry polecam wybrać się do kina.
Przemiana Sochy w widoczny sposób nastąpiła w bardzo dramatycznym momencie, bardzo emocjonalnym, nawet dla prostego szabrownika - tzn. w momencie śmierci kolegi. Wg mnie opowiedział się wtedy wewnętrznie po której jest stronie. Poza tym on nigdy nie był "zły", drobny złodziejaszek w czasach okupacji to nie zbrodnia ani zdrada narodowa. Był prostym człowiekiem, w sobie znany sposób dbającym o rodzinę, wkładającym dziecku prezenty pod poduszkę. Tak więc wielkiej przemiany nie było, nie był "zły". Po prostu zżył się z ludźmi, którym pomagał.
Preisner - chodziło Ci o Kingę Preis? Moim zdaniem wszyscy aktorzy poza Agnieszką Grochowską wypadli świetnie.