Dla mnie "Midnight Express" jest arcydziełem totalnym w gatunku...Film ten po prostu wywołał we mnie chyba wszystkie możliwe uczucia : smutek, przerażenie, niesmak, beznadzieję, lecz na koncu radość...Film po prostu z tych "wgniatajacych w fotel"..Kawał dobrej roboty Alana Parkera i Olivera Stone'a z doskonałymi kreacjami aktorskimi Brada Davisa, Johna Hurta i Randy'ego Quaida..."W imię ojca" jest również bardzo dobrym, poruszającym filmem ze świetną kracją Daniela Day-Lewisa, ale....chyba tylko jego...Pozostałe kreacje dobre, aczkolwiek nie powalające a sam film momentami się dłużył, choć historia i przekaz jest wybitny i bardzo dobitny..Obie historie na faktach, z tym że ta z "Imienia ojca" trochę bardziej bulwersująca, poniewaz bohater byl niewinny..a właściwie kilku bohaterów..Mieliśmy tu przykład i sytuację nieomal "kafkowską" i ich absurdalne aresztowanie...W "Midnight Express" sprawa ma się nieco inaczej, ponieważ cięzej nam się identyfikowac z Billym, który przewoził narkotyki i "mial za swoje"...Jednak film brutalniejszy i bezkompromisowy w swym sugestywnym przekazie...Bardzo mocny.."W imię ojca" trochę bardziej subtelny i minimalistyczny..Dziękuję za ten wątek..P.S. Napisałam tu recenzję "Midnight Express", mam nadzieję że ukaze się za kilka miesięcy :-)