PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=640446}
6,1 43 tys. ocen
6,1 10 1 43384
5,7 36 krytyków
W imię...
powrót do forum filmu W imię...

Możecie mi wyjaśnić skąd się wzięło to przedziwne zapisywanie imion reżyserów?
Oglądasz zwiastun, jest poważnie, muzyka poważna, historia ciężka, chciałoby się nawet wzruszyć, a tu na końcu wielkimi literami Małgośka. Małgośka, Wojtek, Kaśka... dziwne. ;)

ocenił(a) film na 8

ich wola, ich wybór.
może uważają, że wojciech, małgorzata brzmią zbyt staro, poważnie.
nosowska na pytanie, dlaczego płyty solowe podpisuje tylko nazwiskiem, odpowiedziała, że kaśka to dziewczyna z hey'a, kasia brzmi zbyt infantylnie, a katarzyna to osoba występująca tylko na papierze, w dowodzie osobistym albo urzędowym dokumencie.

ocenił(a) film na 1

Po prostu chcą błysnąć w holiłódzie. Amerykańcom łatwiej powiedzieć "Malgosia" niż "Małgorzata".

użytkownik usunięty

Bez względu na to czy podobają ci się ich imiona, to warto byłby chociaż znać nazwiska. "Smarzowski" a nie "Smażowski". Też sobie problem wymyśliłeś :-/

Ich sprawa, ale przyznam, że niezmiernie mnie to irytuje. Nie jestem z nimi na "ty". Ale, jak mówię, ich sprawa.

użytkownik usunięty
mrozikos667

mnie tez to irytuje, silą się na rzekomy luz ;) dystans itp. w tym cala tajemnica:]

Smarzowski jak już.

Zwiastun, to nie dowód osobisty, gdzie musisz podać imię w pełnym brzmieniu. Niech sobie zapisują jak tylko chcą i niech używają swojego własnego imienia w formie ich satysfakcjonującej. I nie wiem co w tym widzisz przedziwnego. Ani nie jest to rzadkość ani nie jest to wymysł naszych rodzimych filmowców. Clinton Eastwood woli być nazywany Clint Eastwood, Bradley Pitt woli być nazywany Brad Pitt; Alfredo Pacino woli Al Pacino, Willard Smith woli Will Smith, Thomas Hanks woli Tom Hanks, podobnie jak Thomas Cruise woli Tom Cruise, z kolei John Depp woli Johnny Depp, James Carrey woli Jim Carrey, Timothy Burton woli Tim Burton, Matthew Damon woli Matt Damon, Catherine Blanchett woli Cate Blanchett, a Heathcliff Ledger wolał Heath Ledger.

Sliwa1111

No, teraz to już ich powinno przekonać :)

ocenił(a) film na 4
Sliwa1111

To nie są dobre przykłady. Anglosasi mają po prostu tendencje do skracania wszystkiego i wielu z nich występuje pod zdrobnionymi formami swoich imion, co nie znaczy że odbierają zdrobnienia tak samo jak my. U nich brzmi to naturalnie nie tylko w odniesieniu do artystów, ale także np. polityków (Tony Blair, Ron Paul, Bill Clinton. Wyobrażasz sobie żeby u nas w oficjalnych sytuacjach politycy występowali jako Jarek Kaczyński albo Olek Kwaśniewski?). Zgodzę się z przedmówcami, wygląda to irytująco i infantylnie.

doktor_nauk

O właśnie! Nic dodać nic ująć. Ze swojej strony mogę podzielić się tym co mnie ostatnio zniesmaczyło w tym temacie. Przez wiele lat czytał tłumaczenia niektórych filmów bardzo rozpoznawalny dla mnie ( i nie tylko) wręcz legendarny lektor Jarosław Łukomski, od jakiegoś czasu jest już Jarek Łukomski, mimo że latek przybywa.

użytkownik usunięty
Aropsyche

Od razu przepraszam za pomyłkę w nazwisku, nie wiem czemu ją zrobiłem, zapytanie wstawiłem po 8 godzinach pracy... stąd może mój brak skupienia.

Ciesze się, że powstała dyskusja. Chciałem jedynie podyskutować na ten temat, co o tym sądzicie. Ale nie którzy jakoś przedziwnie od razu są negatywnie na wszystko nastawieni, nie rozumiem takich ludzi.

Przykład z Anglosasami jest zupełnie nieadekwatny do polskich realiów. Wciąż nawet dźwięcznie nie podoba mi się używanie zdrobnień, "byłem na filmie Kaśki Rosłaniec" - brzmi po prostu komicznie, a "W Ciemności" wyreżyserowała Aga Holland" jest oznaką braku szacunku... nie wiem, po prostu mnie to razi.

Największym hitem będzie zapis reżysera Wałęsy. Jeśli podążą za tą modą, to będziemy mieli film Jędrka Wajdy. ;) - oczywiście żartowałem...

ocenił(a) film na 7
Aropsyche

Również dziwi mnie, dlaczego pan Łukomski zaczął przedstawiać się jako Jarek. Nie chciałbym nagle usłyszeć, że film czytał Tomek Knapik albo Staszek Olejniczak.

Sliwa1111

Niezły i obszerny argument! :)

Dla mnie jest to wyraz jakiejś sztuczność, dąsów i fochów... Takie przybieranie póz...
Ktoś tu podaje przykłady amerykańskich gwiazd... Tam jest trochę inna sytuacja bo oni od początku się tak przedstawiali, Pacino w każdej czołówce jest Alem... a Szumowska niegdyś była Małgorzatą a od kilku lat jest nagle Małgośką.
To jakiś lifting ma być? Przed 40 jest Małgośką a po 40 będzie Małgosią później Gosią, Gosieńką itd.?
Doprawdy wątpię czy Amerykanom łatwiej wymawiać "ś" niż "rz" :D jakoś Kieślowski na całe życie pozostał Krzysztofem a nie Krzyśkiem czy Christopherem :D a "popyt" na jego dzieła był większy niż na pseudoartystyczne filmy Szumowskiej. Szkoda, że Kolski nie jest Jean -Jacques światowo i dostojnie brzmiałoby to!

Dzisiaj byłam w kinie na filmie Kasi Rosłaniec i też się zdziwiłam, że jest Kasią a już nie Katarzyną. Zgadzam się z osobami wyżej, chyba chcą byc bardziej amerykańscy i zdrabniają albo skracają sobie imiona. Trochę głupie, ale ich wola:)

ocenił(a) film na 1

A nie przyszło wam do głowy, że ktoś może po prostu nie lubić swojego imienia w wersji oficjalnej?Stąd te zdrobnienia...

mam też takie wrażenie, nie wiem czy słuszne, że czasem w jakimś wywiadzie czy rozmowie,osoby które chcą pochwalić się znajomością z kimś znanym również zdrabniają ich imiona, nie wiem czy z przychylnością owych aktorów, piosenkarzy czy tzw "gwiazd'...można to czasem zauważyć gdy rzekomy celebryta opowiada jakąś "zupełnie luźną historyjkę" i używa właśnie stwierdzenia : "Ostatnio, gdy rozmawialiśmy z Małgośką Szumowską, to podszedł Wojtek Smarzowski i zapytał czy piłem już piwo z Kaśką Figurą" To jest dopiero irytujące i nie wiem czemu, osoby wygłaszające owe stwierdzenia sądzą iż tym samym pokażą , że ich relacja z omawianymi postaciami jest bardziej kumpelska i bliska....

akrafka666

Ostatnio Pani Rogalska w wywiadzie z Panem Gąssowskim uparcie mówiła "Piotrusiu"/ myślałam że mnie skręci.
Co do tematu to moim zdaniem jest to moda pokolenia 70'. To takie pokolenie, w mojej opinii, które stoi jedną nogą w przeszłości (nawet nie tyle PRL co przeszłości ceniącej literaturę, radio i czytającej gazetę) a drugą w nowoczesności. Podążają za światem mediów, dobrobytu z pewnym takim kompleksem, który sprawia, że nie chcą dojrzeć, bo to zapewnia im miejsce w awangardzie. Chcą w niej zostać mimo, że widzą, że młodsi to już zupełnie inny świat. Ich nonszalancja jest często pozorowana.
Obecny świat jest z resztą dla artystów bardzo trudny, bo właśnie za szczyt uważa się bycie w awangardzie, ceni się młodzieńczość, świeżość, nowość, a nie czarujmy się, do pewnych osiągnięć w reżyserii dochodzi się latami. Co pozostaje? Pracować latami, a potem nazwać się Jolką, Krzysiem lub Aśką.

użytkownik usunięty
akrafka666

Zgadzam się, bo mnie też to irytuje. Jeszcze jak byłam w liceum przyjechał do naszego LO Tomasz Kot i opowiadał o swojej pracy. Było to jakoś na początku, gdy kręcili "Nianię" z Agnieszką Dygant. Kot, opowiadając o współpracy z nią mówił tak: "Dygant świetna babka, dobrze nam się współpracuje". Dygant to, Dygant tamto. Przyznaję, że po chwili zaczęło mnie to wręcz śmieszyć.

Dziwna moda, faktycznie...

Na szczęście nie wszystkie imiona da się tak łatwo "skumplić"...dajmy na to Michael Mann - jego polski odpowiednik, czyli Michałek...no niezbyt to brzmi...nowy film Michałka...eeee

Albo Genowefa. Nowy film Geni...jakiś koszmar...!

ocenił(a) film na 5

Mnie to nie irytuje, ale uważam, że w wypadku Szumowskiej ta nonszalancka Małgośka brzmi dość pretensjonalnie :-)

boberynka

Mnie też to irytuje!

Svitkonaa

I mnie też!