PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=640446}
6,1 43 tys. ocen
6,1 10 1 43332
5,6 45 krytyków
W imię...
powrót do forum filmu W imię...

Tak, jak w tytule filmu. Spodziewałam się czegoś innego. Ten film ani nie prezentuje sytuacji kościoła ani miłości dwóch mężczyzn. Przecież ten cały Szczepanek był trochę... niedorozwinięty ? Gdzie oni się zakochali ? Biegając po polach kukurydzy i udając małpy ? No taaa...
Szumowska chce zrobić SZUM, ale słabo jej wychodzi. Rzekomo łamie tematy tabu, a tak naprawdę powiela schematy z zachodu. Tam już dawno onanizm pokazywano na ekranie. Wiem, że to miała być scena - ksiądz też człowiek, ale jak dla mnie bez sensu.
Plus za grę Chyry i za piosenkę The Funeral chociaż do Bożego Ciała pasowała średnio...

ocenił(a) film na 8
Kolorowanka123

Nie mam tv od 7 lat. Nie oglądam tv. Z wyboru. I to chyba moja zaleta.
Nie słyszałem jak pani Szumowska opowiada o swym filmie.
Nie słyszałem jak krytycy głośno krzyczą, że to jakiś ostry, kontrowersyjny film.
Poszedłem na film bez jakichś nadziei czy uprzedzeń.
Niczego nie zakładałem.
I chyba taką radę daję wszystkim, którzy wybierają się na ten film.

Przyznam jednak, że rzeczywiście to taki film trochę "w przeciągu". Środowiska prawicowe czy katolickie to w zasadzie nie mają przeciwko czemu protestować a środowiska lewicowe mogą mieć pretensje, żal czy niedosyt że Szumowska nie wyłożyła w filmie "kawy na ławę". Tematyka Kościoła czy samego homoseksualizmu pokazana została trochę miałko.
Ale, właśnie, dla mnie to nie wada tego filmu. A jego wielka zaleta. Nie ma tu pokazywania na siłę "wyważania otwartych drzwi". I to dla mnie jest plusem.
Można się wtedy skupić na istocie tego filmu. Na punkcie łączącym wszystkie postacie. Na samotności, wykluczeniu, alienacji.

Bardziej bym był zdziwiony i nie zadowolony jak reżyserka chciała pójść ekstremalnie w którąś stronę by prosić się o tanią sensację.
A tak, film nagle nie zaspokaja oczekiwań każdej ze stron barykady. Dlaczego? Bo każdy szedł do kina ze swoimi uprzedzeniami, z nastawienie, ze swoją opinią o tym filmie. I nagle, po obejrzeniu tego filmu chce się do niego jakoś odnieść, ustosunkować i nagle nie ma w zasadzie do czego. Ani to jakiś strasznie pedalski film, ani antykościelny. Ot, kurcze zagwozdka umysłowa.
O czym nagle jest ten film...

Smutny to kraj gdzie jeden gej zasłania ludziom obraz filmu. A jeden ksiądz na prowincji potrafi utożsamiać widzom zepsucie całego kościoła.

Dla mnie to film smutny, o samotności.

Odbieram ten film bardzo smutno. Jest on dla mnie o samotności i wykluczeniu. Każdy w tym
filmie pragnie/tęskni/chce jakiejś bliskości, uczucia, miłości czy choćby cielesności.
Ksiądz Adam mimo, że "już zajęty" to bardzo samotny. Samotność swą musi skrywać i przed
samym sobą i przed Kościołem i przed rodziną (próba wyperswadowania przez siostrę). Mimo
wszystko, chyba jak każdy z nas, ma on jakieś potrzeby. Potrzebę ciepła, akceptacji, miłości,
przytulenia się. Czy to jest jakieś nieludzkie? Dla mnie bardzo naturalne. Nawet dla księdza.
Jest on samotnikiem. Z wyboru i przymusu. Z wyboru bo seminarium wybrał sam. "W wieku 21
lat." Z przymusu, bo w instytucji którą wybrał musi zachować czystość. Ale natura, potrzeby
wciąż są i nie dają o sobie zapomnieć (scena w wannie). Ksiądz się "przyzwyczaja". Do parafii,
ludzi, miejsca, może nawet fascynuje kimś. I nagle kolejne przeniesienie. "Każdego dnia
rodzimy się na nowo i umieramy". I znów musimy zaczynać od nowa, wszystko. Od zera, od
początku. Wymazać to co było poprzednio i zapisywać kartkę swego życia od nowa. Ale ta
kartka nie jest już czysta. W głowi jest wiele starych historii, które spokoju nie chcą dać.
Sam wybrał drogę seminarium, drogę kościoła. Dość późno i pod wpływem impulsu. Może
właśnie tak chciał ujarzmić swój homoseksualizm? Oddaniem się bogu? Wiarą? Posługą
kapłańską? Może właśnie tak chciał uciec od swojej orientacji? W modlitwę? W pomaganie
innym? Na pewno lepsze to niż alkohol (alkoholizm?), który nie był dla niego obcy.

Ale Kościół zamiast mu pomóc, zawodził go. Tracił w niego wiarę. W instytucję, że ta nie jest w
stanie pomóc mu kolejnymi przenosinami. Że ucieczka "w Boga" nie jest ucieczką od swoich
potrzeb. Bóg nie pomaga "wybiegać" się mu z homoseksualizmu ("bo sprzątanie"). Stąd
obrazoburcze zwątpienie (chociaż dla mnie nie gorszące) - taniec Papieżem Benedyktem XVI.
Sam sobie ksiądz Adam zgotował ten los. W imię czego? Braku akceptacji przez
społeczeństwo, przez kościół?

Samotna jest też Ewa, żona Michała. Zakochała się w nim. I postanowiła przy nim być (tkwić?).
Na wsi, od miasta, pomagać trudnej młodzieży. Mimo to czuła się samotna. Bez
wystarczającego ciepła ze strony męża? Może nie zaspokojona? I wykluczona, przed
wielkomiejkim światem, za którym tęskniła. Samotność dopadała i ją. Mimo, że miała męża,
przykładna katolicka rodzina, pomaganie innym. No idealne życia. A jednak niedosyt, jednak
czegoś w życiu brak. Dziwi brak dziecka w tak przykładnym katolickim małżeństwie. Samotna. Z
dala od znajomych. Z dala od miasta. I może ma poczucie winy, że sama sobie zgotowała ten
los. W imię czego? W imię miłości do swojego męża? Czy warto było? Aż tak zmieniać swe
życie? Aż tak, by nagle ocierać się o zdradę? Z księdzem?

Jest i młodzieniec Szczepan, z jakby lekkim upośledzeniem, autyzmem, który musi opiekować
się swoim bratem. Nie akceptowany i wykluczany przez rówieśników, przez oazę a mimo to
pragnący jak każdy akceptacji, bliskości, miłości i ciepła. Pragnący cieszyć się pełnią życia (gra
w meczu i strzelony gol). Chcący zaimponować kolegom i być taki sam jak oni (skakanie do
wody a nie potrafienie pływać). Znalazł oparcie w księdzu Adamie. Jakąś troskę, której nie
dawał mu nikt wcześniej (obmywanie zakrwawionego nosa), poczuł jakieś ciepło.
Zafascynował się uczuciem dawanym przez księdza, uczuciem, które nie dawał mu nikt
wcześniej. Był w stanie nawet walczyć o księdza (przed sklepem). Szczepan również był
samotny i wykluczony. Z wyboru? Z przymusu? W imię czego? Dlatego, że taki się urodził?
Dlatego, że jego brat taki się urodził? Dlatego, że był wyśmiewany i poniżany?

Samotni też byli ci młodzieńcy w oazie. Wykluczeni za swoje wybryki ze społeczeństwa.

Dziwne, że każdemu ulotnie umknęła scena pogrzebu jednego z rówieśników. Powiesił się.
Pisząc wcześniej na drzwiach "ksiądz to pedał". Powiesił się, bo się bał. Bał się siebie?
Swojego homoseksualizmu? Tego co zrobił na "ich wersalce", którą ksiądz postanowił
usunąć? Może ksiądz coś widział? Podejrzewał? Może się to wyda? "Mama się dowie?" Może
nie mógł zaakceptować tego co się stało? Może został zgwałcony? Może sam tego chciał?
Wybrał los szubienicy. W imię czego? W imię braku akceptacji społeczeństwa? W imię
możliwego, przyszłego wykluczenia przez "ziomków z oazy"?

Procesja, moment kulminacyjny. Dla niektórych pusta scena. A dla mnie podsumowująca,
pokazująca ich wszystkich samotność. Niby wszyscy razem, celebrują wspólnotę. A jednak
każdy jest samotny. Z księdzem Adamem na czele, który z monstrancją otoczony przez
wszystkich, kroczy w swej peregrynacji sam. Ze swoim krzyżem. Nie mogąc otworzyć się przed
nikim. Nawet przed siostrą.
Każdy na tej procesji był samotny, mimo, że szli obok siebie, to myślami (swoimi problemami)
każdy był na drugim końcu świata.

Znacząca była też rozmowa na skypie. Nie, nie przez wyznanie księdza. Ale pokazująca znów i
pogłębiająca samotność księdza. Siostra w Kanadzie, z mamą skłócony przez alkohol. Scena
pokazuje, jak obecnie wyglądają relacje. Jakie są one kruche. Jakie są one łatwe w
utrzymaniu. Wystarczy jeden klik by porozmawiać z kimś na końcu świata. Wystarczy też jeden
klik by się wyłączyć.
Nie zgodzę się, że film jest antyklerykalny czy antykościelny. Wręcz przeciwnie. Ze sporym
szacunkiem i delikatnością reżyserka odniosła się do tych kwestii. Przecież przy najmniejszych
wątpliwościach ksiądz od razu został przeniesiony. Nie było tu przecież pedofilii, wszyscy byli
dorośli, prawa nikt nie złamał. Ale dla zachowania standardów i ukrócenia "uśmiechania się"
ksiądz Adam został przeniesiony. Co innego Kościół mógł w takiej sytuacji zrobić? Innych
dowodów jego grzechów nie było. Nie traktuję tego filmu, jako ataku na kościół.

Nadziwić się nie mogę, jak jedna, czy dwie sceny z nagimi pośladkami w bliskim zbliżeniu
dwóch mężczyzn może przysłonić aż taki ładunek emocji. Czy my Polacy naprawdę mamy
jakąś fobię na punkcie homoseksualistów? Czy działają oni na Polaków jak płachta na byki?
Brawo dla Szumowskiej za pokazanie jacy z nas, z Polaków zaściankowi ludzie. Którym jeden
gej jest w stanie zasłonić cały świat.

Film pokazuje, że ta samotność, wykluczenie, często wynika nie przez nas samych, z wyboru.
Przez co? Prze kogo? W imię czego? Przez narzucone i uprzedzone społeczeństwo, które nie
potrafi zaakceptować jakiejkolwiek inności (pokazuje to też pierwsza, bardzo smutna i przykra
scena z mrówkami ). A wpisy na tym forum, które skupiają się tylko na seksie dwóch facetów,
jakimś "homolobby" czy antykościelnym wyrazie tego filmu tylko to potwierdzają. Smutne ale
prawdziwe.

Tak odebrałem ten film.
Jak dla mnie film bardzo dobry. Daję 7,5. W skali 0-10.

ocenił(a) film na 4
selif

Wyczerpująca odpowiedź, o ile można ją odpowiedzią nazwać. Dobrnęłam do końca Twojej opinii i stwierdzam, że trochę racji masz. Nie rozumiem tylko wypowiedzi o tym chłopaku, który popełnił samobójstwo. Przecież ksiądz wiedział, że już jedną 'homo przygodę' miał, powiedział mu to podczas spowiedzi. I o co chodzi z wersalką ? Przecież już nie żył, jak ksiądz kazał wersalkę wynieść. Wydaje mi się, że on sam nie potrafił zaakceptować tego, że jest gejem, dlatego zabił się. Masz rację, ten film jest o samotności, alienacji, nieakceptowaniu siebie. (Nie jest to film o kościele ani o homoseksualizmie.) Ale tak naprawdę dużo mamy filmów właśnie na temat egzystencji człowieka, ten film tak naprawdę niczym nie zaskakuje. Miłość tych dwojga ? Żadna miłość, zwykłe pragnienie bliskości drugiego człowieka. Zaspokojenie potrzeby akceptacji, jak dla mnie za dużo w filmie wulgaryzmów, ale może faktycznie, jak inaczej pokazać dzisiejszą młodzież, jak właśnie taka jest, seks gejów mnie odrzuca - nie, nie jestem homofobem, ale na manifę z nimi nie pójdę. Wieś pokazana, jak za czasów PRL-u, gdyby chłopcy nie śpiewali piosenki Enej to myślałabym, że akcja dzieje się z 20,30 lat temu. I trochę irytował mnie pseudo artyzm filmu, ksiądz w nocy budzi się, nagle jego łóżko i on w lesie. Ale okej, okej, zdjęcia były naprawdę ładne. Dałam tylko 3, bo wyszłam z kina zniesmaczona i nieco zażenowana. Dopiero po głębszych przemyśleniach mogę dać 5.

ocenił(a) film na 6
Kolorowanka123

Film mnie także zbytnio nie zachwycił. Temat homoseksualizmu kapłana powiedzmy jest teraz „na topie”. Ale sam film ocenia dosyć słabo. Rozumiem – powolna akcja ma stworzyć nastrój, ale miałam wrażenie, że niektóre sceny niepotrzebnie ciągną się nieskończenie długo.

Moim zdaniem bezsprzecznie na uznanie zasłużyli aktorzy Chyra i Simlat – grali lekko, przekonująco, po prostu dobrze. Młodzież grająca chłopców z poprawczaka także mile zaskakuje widza – co rzadko się zdarza, gdyż w wielu filmach młodzież gra drętwo, a tu można było uwierzyć, że naprawdę są zdemoralizowani.

Reasumując, film Szumowskiej jest niby ciekawy, ale w mojej ocenie, czegoś mu brakuje. Mimo to warto go obejrzeć dla świetnie grających aktorów.