PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10262}

W kraju Komanczów

The Comancheros
1961
6,7 854  oceny
6,7 10 1 854
W kraju Komanczów
powrót do forum filmu W kraju Komanczów

Widzę że nikomu na forum film nie przypadł do gustu, a przynajmniej nikt go nie wychwala. No trudno się zgodzić żeby to była jakaś klasyka, ale niezły to western. Jego wielowątkowość (wpływająca na czas trwania) może męczyć, ale za to akcja posuwa się do przodu dość szybko. Mamy tu opowiedziane historie Rangera Jake'a Cutter'a (Wayne) i uciekiniera Paula Regreta (Whitman) którzy wciąż na siebie wpadają (głównie na ekranie są razem, ale zdarza im się rozdzielić). Epizodycznie pojawia się Lee Marvin, który odtwarza wypadkową swoich późniejszych ról z "Cat Ballou". Ich przygody czasem bawią, czasem nudzą, czasem fascynują. W gruncie rzeczy to typowy western- nierówny, pełen schematów, ale robiący dobre wrażenie. Raczej dla fanów.

ocenił(a) film na 9
Lucky_luke

Według mnie film jest rewelacyjny. Ten humor i dialogi były kapitalne. Naprawdę fajne kino, jeden z ciekawszych filmów Wayne'a

ocenił(a) film na 5
Lucky_luke

Western przede wszystkim chaotyczny, pełen nie do końca uzasadnionego przeskakiwania z miejsca na miejsce i niewiarygodnych postaw bohaterów. Wątku Pilar już chyba nie zrozumiem: co robiła na statku? jakie miała pierwotnie zamiary wobec Regreta? wlec go do tej pustynnej dziupli Comancheros? dlaczego tak łatwo zdradziła ojca? Wydaje się, że scenarzyści wpadli na mało błyskotliwą klamrę, która miała po prostu uwiarygodnić zachowanie kobiety wobec Strażników Teksasu pod koniec filmu, ale moim zdaniem to nie działa. Do samego końca sądziłem, że Pilar jest kimś innym i że jej tożsamość i prawdziwe zamiary zostaną odkryte na ostatniej prostej, ale żadnego sekretu nie było: babka się po prostu zabujała.

Film skrajnie naiwny, jak gdyby jego jedynym celem było popisywanie się, że w roli głównej obsadzono Johna Wayne'a, któremu jako westernowej gwieździe nie może spaść włos z głowy. Ostatnia Western przede wszystkim chaotyczny, pełen nie do końca uzasadnionego przeskakiwania z miejsca na miejsce i niewiarygodnych postaw bohaterów. Wątku Pilar już chyba nie zrozumiem: co robiła na statku? jakie miała pierwotnie zamiary wobec Regreta? wlec go do tej pustynnej dziupli Comancheros? dlaczego tak łatwo zdradziła ojca? Wydaje się, że scenarzyści wpadli na mało błyskotliwą klamrę, która miała po prostu uwiarygodnić zachowanie kobiety wobec Strażników Teksasu pod koniec filmu, ale moim zdaniem to nie działa. Do samego końca sądziłem, że Pilar jest kimś innym i że jej tożsamość i prawdziwe zamiary zostaną odkryte na ostatniej prostej, ale żadnego sekretu nie było: babka się po prostu zabujała.

Film skrajnie naiwny, jak gdyby jego jedynym celem było popisywanie się, że w roli głównej obsadzono Johna Wayne'a, któremu jako westernowej gwieździe nie może spaść włos z głowy. Ostatnia sekwencja w kryjówce Comancheros to infantylizm w pełnej krasie. Dwójka naszych chadza po twierdzy zbirów jak po lunaparku, a ze śmiertelnych opresji wydostaje się lekką ręką.

Przez cały film miałem wrażenie, że brakuje między scenami spoiwa, które nakreślałoby, o co chodzi, gdzie teraz jadą i co zamierzają zrobić oglądane przez nas postacie. W pewnym momencie takiego wyjaśnienia zabrakło w środku akcji, bo dokręcono na tle fotosu trochę dialogu między Pilar a Jakiem, co nieładnie kontrastuje z resztą ujęć w tej scenie kręconych w plenerze.

Film lekki z zacięciem komediowym. Teraz widzę, że jeden ze scenarzystów odpowiadał także za "McLintocka!": komedię westernową z 1963 z Johnem Waynem w roli głównej. I w "The Comancheros" czuć prawie te same klimaty (różnica jest taka, że tutaj jeszcze jest pozór poważnego westernu). Ogląda się to dobrze, tylko jakoś po godzinie zrozumiałem, że wiele więcej ponad ten półserio ton nie doświadczę, a jednak do pełnej przygody w westernie potrzebuję napięcia, które wynika np. z obawy o życie oglądanych postaci.

ocenił(a) film na 6
ocenił(a) film na 5
Lucky_luke

Sorry za ten bełkot powyżej. Zawsze piszę w notatniku i przekopiowuję. Nie wiem, co tam wyżej się stało... Drugi akapit trzeba zignorować.

ocenił(a) film na 6
Amerrozzo

Nie nie. Ja to przeczytałem i mój czterokropek mógł zabrzmieć jak jakiś ignorancki "meh", a wcale tak nie jest. Po prostu Filmweb jak zwykle dał ciała i nie wyświetlała mi się Twoja wypowiedź, więc wstawiłem własną, żeby w ogóle móc przeczytać. Absolutnie cieszę się, że odniosłeś się do mojej wypowiedzi sprzed lat i udzielasz się na forum. Kiedyś częściej rozsiewaliśmy kinomanię, a teraz fora ledwo zipią, każdy wpis jest na miarę złota :)

ocenił(a) film na 5
Lucky_luke

Zrozumiałem od razu funkcję czterokropka, bo nie widziałem swojej wypowiedzi tuż po jej wysłaniu, a znam ten sposób :) Wszedłem tu sprawdzić, czy jest już okej, i jak zobaczyłem to niechlujstwo u siebie, to musiałem popełnić samo-połajankę (nadal nie wiem, jak część wypowiedzi się zdublowała, bo to była prosta operacja kopiuj-wklej i wciąż mam oryginał w notatniku, który nie wygląda jak ten koszmarek powyżej).

A na twoje wypowiedzi trafiam dość często i z racji, że cię kojarzę, to lubię sobie poczytać. Do następnego.