zgadzam się w 100%. Dzisiaj filmy naładowane są częstokroć ciotostwem,a nie testosteronem.

Wychowałem się na westernach (te najłatwiej przechodziły przez sito cenzury) w czasach, kiedy jeszcze facet był facetem, a kobieta - kobietą.
Żadna to zasługa realnego komunizmu, ale faktem jest, że był on bardzo... purytański.
Teraz lewactwo odrabia "opóźnienia" w demoralizacji na polu wokół płci i seksu (na innych komunizm okazał się dość skuteczny, niestety) z nawiązką:(:(:(
PS
"W obronie własnej" to film bardzo... westernowy.
Mamy tu nawet Jeźdźca Znikąd:):):)

100% racji. Nie ma to jak porządna nawalanka. To są filmy na których młodzież powinna się uczyć, facet to facet... jak musi dać w mordę to daje i koniec. Takie kino nie nawołuje do brutalności tylko uczy wartości jakimi powinien kierować się prawdziwy mężczyzna:) Koniec propagowania genderów, pi d w rurkach, emo i całego tego syfu a'la Justyna Bimber. Pozdrawiam

Tego nas uczył Harry Callahan:):):)
Komu to przeszkadzało?
Komuś najwyraźniej przeszkadzało - dziś zboczeńcy przebrani za baby biją... "narodowców"...

Oj tam Harry Callahan... po prostu Clint "Nieśmiertelny" Eastwood;) Takich aktorów już nie będzie... oby żył nam 200 lat i tworzył jak najdłużej...
Współczesny świat jak i świat kina schodzi na psy... Coraz ciężej obejrzeć dziś jakiś nowy porządny film akcji, bez większej głębi... po prostu film o facecie z jajami który wali zakapiorów po ryjach, rozpiedziela wszystko dookoła z Magnum 44 i posuwa konkretne laski i to wszytko przy wykorzystaniu koniecznego minimum efektów specjalnych, bez komputerów, blue boxów itd:D

:):):)

Ha ha, zawsze zastanawiałam się kim są heteroseksualni fani Stathama :D