Ignorując falę absurdów przelewającą się przez ten film, lub wykazując całkowitą ignorancję w naukach astrofizycznych, da się ten film obejrzeć. Jednakże ludzie mając choć podstawową wiedzę z zakresu astrofizyki już po kilkunastu minutach będą mieli dość tego filmu. Do końca wytrwają tylko najbardziej odporni na głupotę.
Z "Podróży na Księżyc" to pewnie remake’u nie będzie, a w każdym razie nie film SF, być może coś zbliżonego do „Apollo 13” co może być nudnawe. Dziwi mnie że nikt nie wykorzystał do napisania scenariusza powieści Lema „Niezwyciężony”. Przy dzisiejszych możliwościach komputerowej obróbki/kreacji obrazu „żelazna chmura” wyszła by pewnie super. Oczywiście szczegóły techniczne trzeba by trochę odkurzyć, ale film mógł by być niezły. Myślę że łatwiej byłoby zrobić Niezwyciężonego niż napisanie scenariusza do Solaris.
Czy to już koniec dyskusji? – nie wiem. To zależy od Uziel’a.
Pozdrawiam.
Po części nie miałem czasu na odpisanie, ale z drugiej strony zacząłem się zastanawiać: czy jest w tym jakikolwiek sens. W zasadzie możemy się tak przeciągać, aż do wygaśnięcia żywotu jednego z nas czy obu i wtedy nasi potomkowie mogliby odziedziczyć ten spór prowadząc go po kres naszych rodów, ale finału w postaci przyznania racji drugiej stronie, raczej się nie doczekamy. Więc czy warto szczerbić klawisze?
Pewnie że warto (-__-'
Zawsze gdy się z kimś kłócę będąc święcie przekonanym o posiadaniu racji - zastanawia mnie czy daną rozmowę nadzoruje jakiś 'patron', który w dniu sądu ostatecznego poda wynik mówiący o tym kto zwyciężył i czyje argumenty były bardziej celne.... Wtedy sobie przypominam, że jestem ateistą i pobożne marzenia szlag trafił.
Mimo wszystko podsumowując część:
1. Film sklasyfikowany jest na portalach i przez dystrybutora jako S-F.
2. Film mieści się w definicji gatunku (choć to w pewnym stopniu zależy od DEFINIOWANIA DEFINICJI, ale gdyby definiować ją tak jak definiuje mój oponent, jako "film w pełni zgodny z prawami fizyki i naszej wiedzy", to gatunek zawierałby trzy pozycje i tak wpisane z przymrożeniem oka).
3. (Wypadkowa punktu 2) Nie istnieją filmy sklasyfikowane jako Sci-Fi pozbawione jakichkolwiek nieścisłości w kwestii fizyki i stanu wiedzy ludzkości.
4. Film nie jest filmem fantasy, bo nie istnieją w nim moce nadprzyrodzone w mniemaniu widza, tylko nieścisłe naukowo (to są dwie różne rzeczy). Dla przykładu, twierdzenie, że ziemia jest płaska i podtrzymują ją tytani czy słonie jest twierdzeniem FANTASTYCZNYM, zaś twierdzenie, że to słońce krąży wokół ziemi, a nie ziemia wokół słońca jest twierdzeniem NAUKOWYM, lecz niepoprawnym, błędnym, źle zdefiniowanym i źle zaobserwowanym.
4. Nie istnieje gatunek lepiej opisujący film niż gatunek S-F.
5. Istnieje masa filmów bardziej odstających od gatunku definiowanych jako S-F.
6. Mój oponent zna jedynie 5 filmów, które oddają istotę gatunku SF i które go satysfakcjonują. To znaczy, że nie ja i nie widz globalny, ma problem z tym gatunkiem, tylko mój oponent, który ma dość wybredny gust. Nawet filmy z gatunku Mumblecore (tak, jest taki gatunek), mają więcej przedstawicieli.
7. Sztuka to nie nauka ścisła, tylko obiekt badań nauk humanistycznych (a dla niektórych nauka sama w sobie), który ciągle ulega przekształceniu i re-definiowaniu. Dlatego gatunki wciąż się kształtują i ich ramy wytyczają inne dzieła.
Mainstreamowe kino wyznaczyło ramy bardziej przystępne dla globalnego widza (bez względu na gatunek) i odkąd wiedza naukowa jest tak szczegółowa - nie istnieją dzieła sztuki spójne z naszą wiedzą, bo byłyby niezgodne z językiem kina, które jest nafaszerowane fikcją ku usprawnieniu odbioru. Przykłady:
- Policjant po wystrzeleniu z broni podczas akcji pisze raport, ma badania psychologiczne, zostaje zawieszony aż do zbadania sprawy (ups, trzeba wyrzucić wszystkie filmy o policji do kosza).
- Odrzut z broni palnej jest tak silny, że kobiety czy dzieci strzelające jedną ręką w filmach powinny mieć połamane ręce i wybite stawy.
- W filmach Sci-Fi z nurtu 'space action' nie ma stanu nieważkości (bez względu na wyjaśnienia: dlaczego) i całe szczęście, bo nie wyobrażam sobie Obcego goniącego Elen lewitując w Nostromo.
- Strzelając z broni palnej na jakiejkolwiek wojnie nie powinniśmy mieć płomieni wydobywających się z lufy, ani nie powinniśmy widzieć linii zarysowanej przez naboje pokonujące przestrzeń.
- Nie wiem jaka kobieta dochodzi w 30 sekund. W filmach ze scenami erotycznymi - prawie każda.
- Równie szybko rodzą się dzieci i prawie nigdy nie są ufajdane krwią. Życie niestety nie jest tak łaskawe. Przeważnie matki muszą przeć pół nocy, w bólu i mękach, a gdy nadchodzi ta piękna chwila wychodzimy na świat wpadając w kupę naszej wybawczyni, której poszły z bólu zwieracze. Wraz z wyczekanym skarbem w postaci dziecka - mamusia wydali różne, straszliwie śmierdzące płyny i łożysko. Zakładam, że właśnie z powodu tego odoru większość facetów mdleje. Na szczęście lekarz zszyje rozdartą waginę (a czasem i odbyt), które po porodzie wyglądają jakby kobietę zdjęto z pala i może po kilku latach i operacjach plastycznych - wagina znowu będzie piękna, jak wcześniej.
- Aktorzy prowadząc dialogi nie składają zdań niepoprawnie, nie wtrącają złych słów zbyt często, nie mówią chaotycznie tylko zrozumiale (chyba, że jest to specyficzna postać). Mimo wszystko mówią nienaturalnie poprawnie w zestawieniu z naszym przeciętnym Kowalskim czy nie daj bóg politykiem, który rypie błędy stylistyczne w każdym zdaniu.
- WlodekGr, zamiast zastanawiać się nad tym jak mocno nierealne jest budzenie słońca za pomocą bomby powiedz mi, jak bardzo nierealne jest nie skorzystanie z toalety przez tyle czasu w tym filmie?! Żaden aktor tego nie robi. To jest niespójne z naszym stanem wiedzy, bo przecież każdy ma takie potrzeby fizjologiczne.
Przykładów absurdu kina można mnożyć w nieskończoność, tylko, że największym absurdem jest już samo podejmowanie się tego. Kino to nie rzeczywistość, rządzi się innymi prawami niż prawa fizyki i wymaga od widza odrobiny przymrużenia oka, albo nie kupowania biletu.
Szanowny Uziel’u, tuż przed rozpoczęciem pisania tej odpowiedzi skończyłem oglądać „Moon” z 2009 r w zasadzie godzinę po „Sunshine” – więc można powiedzieć że oba filmy komentuję na gorąco.
I cóż mogę powiedzieć? – nie ma żadnego porównania między nimi choć oba zaliczono do gatunku SF. Moon w zasadzie teatr jednego aktora, pewnie nisko-budżetowa produkcja, a nie mam do niego praktycznie żadnych zastrzeżeń (z wyjątkiem nierealnego skakania na skakance w grawitacji księżycowej). Moim zdanie na ocenę 7.6 w pełni zasługuje.
Jak więc widzisz nie jestem aż tak bardzo wybrednym odbiorcą i nie tyle znam pięć filmów SF które mnie satysfakcjonują, co raczej pamiętam pięć takich filmów. Teraz mam już sześć bo Moon mogę zaliczyć do tej grupy.
Ad 2. Film mieści się w definicji gatunku jak go dopchniemy na siłę kolanem (a i tak trochę wyłazi bokami)
Ad 1,3,4,4a,5,7 – OK.
Cyt „Odrzut z broni palnej jest tak silny, że kobiety czy dzieci strzelające jedną ręką w filmach powinny mieć połamane ręce i wybite stawy.” – bez urazy ale Ty jako pacyfista chyba nie strzelałeś z karabinu. Ja strzelałem nie raz z AK-47 i ci powiem że z tym odrzutem to przesada. Jeśli kobieta silnie przyciśnie kolbę do ramienia to nie wiele poczuje, jeżeli jednak tego nie zrobi to broń może jej nabić siniaka ale nawet jej nie przewróci. Odważył bym się nawet strzelać jedną ręką, ale wtedy w nic się nie da trafić.
Cyt: „Strzelając z broni palnej na jakiejkolwiek wojnie nie powinniśmy mieć płomieni wydobywających się z lufy, ani nie powinniśmy widzieć linii zarysowanej przez naboje pokonujące przestrzeń” - ogień z lufy wydostaje się prawie zawsze, dlatego w nowoczesnej broni stosuje się ponoć „wygaszacze płomienia”. Jak założysz tłumik to faktycznie płomieni nie widać. Co do smug to musisz wiedzieć że często podczas strzelania seriami stosuje się co kilka pocisków pocisk smugowy, który widać w dzień i w nocy. Ponadto wystrzał z armaty czołgu Abrams nadaje pociskowi tak dużą prędkość że specjalne skrzydełka stabilizujące pocisk w locie palą się pod wpływem tarcia o powietrze i to całkiem nieźle widać.
Co do dochodzenia w 30 sekund to obejrzyj sobie pornosa – wiele wytrzymuje o wiele dłużej.
Co do szybkości rodzenia dzieci to czasami wg filmowego upływu czasu trwa to wiele bardzo męczących godzin. Żaden widz by tego nie wytrzymał, więc litościwie pokazują nam tylko początek i dobrze umyty finał (na szczęście film to tylko obraz i dźwięk – bez oddziaływania na pozostałe zmysły).
Zaś to czy załoga statku (Ikar czy Ikarus) nie korzystała z toalety, to przecież norma. Tak na gorąco poranna defekację pamiętam tylko z filmu „Dzień świra”.
"nie ma żadnego porównania między nimi choć oba zaliczono do gatunku SF"
Oba mają dobry, klaustrofobiczny klimat i dzieją się w kosmosie, więc coś jednak je łączy. Choć to niewiele.
"Moon w zasadzie teatr jednego aktora, pewnie nisko-budżetowa produkcja, a nie mam do niego praktycznie żadnych zastrzeżeń (z wyjątkiem nierealnego skakania na skakance w grawitacji księżycowej)."
No tak, gdy wymieniałem Ci wyżej filmy S-F ostatnich lat pisałem, że za drobne pieniądze. 5 milionów budżet (a reżyser debiutował tym filmem i jest synem Davida Bowie. bardzo obiecujący). Pisałem również, że poza nieścisłościami grawitacyjnymi jest jeszcze motyw z wszczepioną sztuczną pamięcią w mózgi klonów. Jak to wyjaśnić poza chipami?
"Jak więc widzisz nie jestem aż tak bardzo wybrednym odbiorcą i nie tyle znam pięć filmów SF które mnie satysfakcjonują, co raczej pamiętam pięć takich filmów. Teraz mam już sześć bo Moon mogę zaliczyć do tej grupy."
To powiedz lepiej ile widziałeś :P. Siedem? 6 satysfakcjonujących + Sunshine.
"Ad 2. Film mieści się w definicji gatunku jak go dopchniemy na siłę kolanem (a i tak trochę wyłazi bokami)"
Niczego nie trzeba dopychać. Gatunek jest nawiasem.
"Ad 1,3,4,4a,5,7 – OK."
Z tego by wynikało, że wygrałem w sporze :P
W kwestii odrzutu z broni palnej, to pisałem o kobiecie i dziecku strzelających z broni jedną ręką trzymając broń niemrawo. Nie opierając kolby o ramię czy biodro. Nadgarstek najprawdopodobniej do nastawienia, albo zabandażowania.
Płomienie z lufy? Nigdy nie widziałem w żadnym filmie dokumentalnym z wojen. Parę linków z użyciem broni z 2 wojny światowej i dalej nie widzę płomieni. Wyjaśnij mi skąd niby miałby tam być ów płomień?
http://www.youtube.com/watch?v=qNgu9WT8zH0&feature=fvst
http://www.youtube.com/watch?v=-RSecNQWFm0
Tutaj 3:10 zaczyna się strzelanie. Tylko nie pomyl zepsucia taśmy z płomieniem.
http://www.youtube.com/watch?v=95JSc_4gnrg&feature=fvst
Co do reszty akapitu, to nie miałem na myśli smug, ani ruchu powietrza przy lufie, tylko linie zarysowujące się białe kreski od świszczących kul w powietrzu. Początkowa scena z szeregowca Ryana. Zwróć uwagę na te kreski (jakby pociski od karabinów paliły się w locie) i te płomienie z luf przesadzone.
http://www.youtube.com/watch?v=gZgKo46X8CI&feature=related
Pornosy to nie filmy fabularne. Na szczęście. One mają jeszcze inne prawa fizyki. Wynaturzone w drugą stronę.
Często dzieci rodzą się w filmach od razu po przyjściu do szpitala, albo w autobusach w ciągu paru minut... Znam opowieści, że matki rodziły nawet i 8 godzin...
Szybka odpowiedź na temat płomieni z lufy. Chodziło mi raczej o błysk bo on jest bardzo krótki (w sensie czasu trwania). W starych filmach o małej czułości i niewielkiej liczbie klatek na sekundę, być może efekt ten jest dość słabo widoczny.
W ogóle skąd ten błysk - jest to efekt dopalających się zawsze małych ilości prochu które opuszczają lufę zaraz za pociskiem. Tu muszę Cię zmartwić. Konstruktorzy broni robią wszystko aby ten efekt zminimalizować jak tylko się da. Błysk jest słabo widoczny dla małych kalibrów, ale już dla salwy burtowej pancernika widać błysk jak jasna cholera. Jak poszukasz na pewno znajdziesz w necie zdjęcia takiej salwy dla np King George V, czy Bismarck. Nieźle błyskały armaty artylerii polowej, czy cięższe karabiny maszynowe. Jednak w przypadku broni ręcznej jak karabin czy pistolet błysk ten zdradza położenie strzelającego więc robi się wszystko aby się go pozbyć.
Jeśli chodzi of fragment z Szeregowca Ryana to podaj o którą klatkę w przybliżeniu Ci chodzi.
Pornosy to był żart, zaś co do rodzenia dzieci to nie jestem ginekologiem czy położnikiem i nie znam się na tym - sorry.
Błysk a płomień do jednak pewna różnica. To nie kwestia ilości klatek przy nagraniu w starych filmach. Podałem Ci 2 przykłady nowych filmów w których jacyś ludzie używają broni z 2 wojny światowej i kamery są współczesne - brak błysków zauważalnych dla oka.
Z poniższego filmiku chodzi mi o fragmenty: 2:02 płomień z karabinu stacjonarnego Niemców; 2:07 gdy ten po prawej strzela i wydobywa się z niego płomień - tuż za nim pojawiają się białe kreski poziome; 3:01 zobacz co się dzieje na niebie gdy amerykanie wyłażą z wody na piasek; Przez resztę sceny jest tego więcej
http://www.youtube.com/watch?v=gZgKo46X8CI&feature=related
Najpierw obejrzyj proszę ten obrazek w pełnej rozdzielczości:
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:BB61_USS_Iowa_BB61_broadside_USN. jpg&filetimestamp=20070607034447
Jak widać jest tu wszystko – dym, ogień, płomień, błysk etc. Miałem gdzieś zdjęcie wystrzału armaty czołgowej na której widać pocisk jakieś dwa metry od końca lufy. Że istnieje zjawisko płomienia (i widocznego błysku) może przekona Cię fakt że w niektórych karabinach z czasów WWII stosowano tzw. tłumik płomieni:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tłumik_płomieni
Po przeczytaniu chyba uwierzysz że jest to zjawisko rzeczywiste, a nie efekty specjalne na filmie.
Być może istnieje dodatkowe wytłumaczenie faktu że na filmach wojennych jest znacznie więcej tych płomieni niż na filmach dokumentalnych z tamtych lat. To efekt stosowania amunicji ćwiczebnej (tzw. ślepej). Chyba to oczywiste że kręcąc sceny z plaży Omaha, stosowana ślepaki. Niemcy strzelają z karabinu maszynowego seriami (klatka 2:05). Będąc pacyfistą pewnie nie interesowałeś się za bardzo budową i działaniem takiego karabinu – dlatego ale bez urazy troszeczkę to opiszę. W wielu karabinach maszynowych czy np. w znanym Kałachu (AK-47) po każdym pojedynczym wystrzale karabin automatycznie przeładowuje następny pocisk i wprowadza go do komory nabojowej. Jeżeli strzelający trzyma ciągle naciśnięty spust to zaraz po tym przeładowaniu następuje następny wystrzał. Takie działanie nazywamy ogniem ciągłym albo strzelaniem seriami. Jednak aby np. AK-47 (Kałasznikow) mógł automatycznie przeładować, z połowy długości lufy jest upuszczany przez specjalny otworek w boku lufy nadmiar gazów (pod wysokim ciśnieniem) i jest odprowadzony do specjalnego cylindra z tłokiem. Te gazy naciskając na tłok wywołują ruch zamka i suwadła do tylu przeładowując następny pocisk.
To fajnie działa gdy strzelasz amunicją ostrą (bojową). Niestety amunicja ślepa w niektórych przypadkach nie posiada wcale pocisku – jest to tylko proch zamknięty w łusce. Przy wystrzale z takiego ślepaka ciśnienie gazów w lufie jest za małe aby przeładować karabinek. Dlatego stosuje się specjalne nakładki na lufę które jakby trochę zamykają wylot z lufy, po to aby zwiększyć ciśnienie gazów ze spalanego prochu. Dzięki temu można strzelać seriami ze ślepaków.
Ale strzelanie z takich ślepaków ma jeszcze inną właściwość – dużo więcej nie-wypracowanych i przez to bardziej gorących gazów opuszcza lufę dając większy płomień niż przy ostrym strzelaniu.
Zaś te ogień wylatujący na boki to może być efekt stosowania „hamulca wylotowego” – specjalny rodzaj zakończenia lufy, który zmniejsza odrzut przy strzelaniu.
Oglądając poklatkowo fragment z Szeregowca wydaje mi się że być może dorysowano dodatkowo kilka białych kresek, ale głowy za to nie dam.
Nie pisałem o okrętach morskich, ani armatach. Tylko o ręcznej broni i nie ma czegoś takiego jak płomień. Odkąd kino jest kolorowe, to być też nie powinno.
Piszesz niby mądrze, ale same bzdury. Dałem Ci przykłady strzałów z broni palnej z tamtych lat i żaden błysk, a już tym bardziej płomień - nie występują. Nie odniosłeś się również do kresek zarysowujących się na niebie w opisanym przeze mnie fragmencie szeregowca Ryana
Cyt: „Nie pisałem o okrętach morskich, ani armatach. Tylko o ręcznej broni i nie ma czegoś takiego jak płomień. Odkąd kino jest kolorowe, to być też nie powinno.”
Wikipedia: „Płomień – emitujący światło gaz, w którym zachodzą reakcje pirolizy, utleniania i spalania. Płomień jest obszarem, w którym zachodzi spalanie jednofazowe (paliwo i utleniacz są w formie gazowej). Emituje on ciepło oraz promieniowanie elektromagnetyczne (głównie w postaci podczerwieni i światła widzialnego)...”
Nie wiem co ma kino kolorowe do faktu istnienia płomienia wylotowego?
Cyt: „Piszesz niby mądrze, ale same bzdury.” – no i znowu się zaczyna. Nie wiem jak same bzdury mogą być napisane „niby mądrze”? Nie możesz po prostu napisać z czym się nie zgadzasz i jakoś to uzasadnić?
Sam już nie wiem o co Ci chodzi. Czy negujesz fakt że przy strzale wydostają się z lufy bardzo gorące gazy które świecą? Jeśli tak to wytłumacz mi na jaką cholerę producenci broni zadawali sobie tyle trudu aby na końcu lufy montować tzw. tłumik płomieni, na zdjęcie którego podałem ci nawet link?
A jasne smugi na niebie mogą być widoczne jeśli Niemcy strzelali z amunicji smugowej.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/18/Tracer_fire_at_MCB_Camp_Pendl eton_DM-ST-89-00210.jpg
Obejrzyj to sobie a zobaczysz bardzo dużo takich smug. Na pytanie po co Niemcy stosowali amunicję smugową broniąc plaż podczas desantu odpowiem tak – także po to aby strzelcy z kilku karabinów maszynowych nie strzelali do jednego ciekawego celu, a pokrywali ogniem równomiernie całą plażę.
PS. To czy smugi na filmie są krótkie czy bardzo długie (jak na w/w zdjęciu) zależy od czsu naświetlania klatki filmowej – nocne zdjęcia dają pozornie dłuższe smugi.
Aż się nie mogę powstrzymać od komentarza. Kolejna osoba, która zgrywa wielkiego znawcę tematu czy wręcz naukowca a popełnia absurdalne/idiotyczne (waszym językiem mówiąc) błędy ortograficzne.. "profesorom" nie przystaje.
Film średni.
następny oburzony pseudointelektualista, ziewam....
ty baron, a wiesz że w gwiezdnych wojnach mają lasery i poruszają się z prędkością wielokrotnie większą niż prędkość światła? A to dopiero ABSURD, OLABOGAA!!
Tylko że GW to jest "przygodowy SF" leżący na granicy z fantasy, więc tam lasery i inne bzdury fizyczne myślącego widza nie bolą. Sunshine - to miał być poważny film SF, bez bajkowych naleciałości dlatego też astrofizyczne bzdury są nie do przyjęcia.
I jeśli wyzywasz kogoś od pseudointelektualistów tylko z tego powodu że sam miałeś problemy z nauką, to napisz do jakiego grona zaliczasz siebie?
Bez sensu jest argumentacja o wygasaniu Słońca za 5 mld lat, a jednocześnie twierdzenie, że tylko ignoranci mogą to oglądać. Podpierasz się kolego czystą hipotezą o umieraniu Słońca, uznając ją za pewnik - czyż to też nie jest absurdem? Twórcy filmu przyjęli założenie, że Słońce z jakiegoś powodu stygnie i tyle wystarczy, i nie trzeba być ignorantem, by to przyjąć do wiadomości. Jest to tak samo dobre założenie, jak każde inne o małym prawdopodobieństwie: uderzenie asteroidy w Ziemię, wzrost aktywności Słońca i spalenie Ziemi, czy atak kosmitów...
Masakrycznie głupia scena która dobiła ten film to ta w której owijają się folią i taśmą (dla zabezpieczenia) po to by przlecieć parę metrów w przestrzeni kosmicznej do drugiej śluzy , film jest zrobiony dla infantylnej młodzieży amerykańskiej chyba.
Szkoda bo efekty na niezłym poziomie, bardzo dobra muzyka i dźwiek ale to niestety za mało...
Może ja odpowiem. Scena jest jedną z najsłabszych w tym filmie, bo:
1) jest niewiarygodna. Nie wiemy co prawda, z autopsji, co się dzieje z człowiekiem w próżni, ale nie za dokładne owinięcie się cienką warstwą izolującą na zdrowy rozum nie zapewni bezpieczeństwa. Poza tym oprócz natychmiastowego zamarznięcia grozi nam jeszcze w próżni rozerwanie na skutek gwałtownej dekompresji powietrza z płuc. A zastanawiając się dalej, nawet gdyby ktoś to przeżył, to nie wyszedłby bez trwałych uszkodzeń ciała (np uszkodzenie gałek ocznych, uszkodzenie pęcherzyków płucnych, rozległe krwotoki podskórne, co tam jeszcze?). Tutaj mamy tylko symboliczne powierzchowne odmrożenie dłoni
2) możnaby na powyższe przymknąć oko, gdyby ta scena coś wprowadzała do fabuły, była kluczowa. Ale ta scena jest w zasadzie niepotrzebna! Inna scena, choćby z wykorzystaniem zapasowych skafandrów, byłaby równie dobra, a bardziej realna.
3) scena ta, w związku z wyjasnieniem z pkt 2, jest tylko po to, by dodać akcji trochę dramaturgii. niestety, jest to płytka dramaturgia, banalna, zero oryginalności - po prostu głupia i niepotrzebna (bo bez niej film był wystarczająco dramatyczny)
4) dodatkowo scena tchnie głupkowatym, bohaterskim patosem. Dlaczego okoliczności ustawiły się tak, że było wiadomo od początku że ktoś będzie się tutaj musiał poświęcić? Happyend tej sceny byłby równie dobry, o ile nie lepszy - mniej przewidywalny, a może i bardziej dramatyczny.
To tyle
1) Stek bzdur i mitów. Większość została obalona. Owszem, jest to niebezpieczne, ale nie tak bardzo jak piszesz. Można przeżyć kilka sekund, wystarczy wypuścić powietrze z płuc żeby właśnie nie ulec dekompresji (podobnie jak w nurkowaniu). www. pl.wikipedia.org/wiki/Przestrze%C5%84_kosmiczna
2) No tak samo jak wiele scen w wielu filmach. To typowa scena akcji, która chociaż trochę ma przyspieszyć film w celu końcowego zdynamizowania, gdy w większej części był celowo ospały. Taki zabieg narracyjny.
3) No właśnie opisałem to w pkt2. Podobny motyw akcji masz w Odysei, gdy CAL zamknął astronautę na zewnątrz. Podobna scena występuje również Event Horizon, tam koleś bardziej ucierpiał, ale był dużo dłużej w próżni. Każdy film ma 'sceny niepotrzebne' jeśli już mam się czepiać.
4) No zarzut patosu już bardziej rozumiem ;). Ale to kino... Więc czasami można się porzygać od patosu, z kolei innym razem go akceptujemy i ciężko przewidzieć reakcje ludzi ;). Gladiator tak chwalony jest patetyczny aż do zróżowienia.
1) Bardziej niż realność/nierealność tej sceny razi mnie jej niewiarygodność. poza tym nie odniosłeś się do drugiej części tego ustępu, choć... może i tak nie ma sensu się o to spierać. W każdym razie większość ludzi oglądając ten lot ze sluzy do śluzy raczej popuka się w czoło, niż zajrzy do wikipedii. W każdym ciągu poprzestanę na twierdzeniu, że scena jest niepotrzebnie naciągana.
2) Może to i typowa scena akcji, ale to nie jest typowy film akcji, i ta scena nie za bardzo mi pasuje do reszty fabuły. jak rozumiem, zgadzamy się, ze niewiele wnosi ona do fabuły. Moim zdaniem scena ta burzy rytm filmu (że się tak wyraże), a przyspieszenie akcji można osiągać na różne sposoby. Poza tym nie wiem jak ty, ale ja się nie nudziłem na tym filmie. Przed tą sceną też było interesująco, i jak dla mnie nie trzeba było akcji pobudzać ani przyspieszać.
3) W Odysei (książce) jest to jedna z kluczowych scen, moment kulminacji napięcia. "Event Horizon" nie pamiętam na tyle dobrze, by oceniać. Sceny niepotrzebne są wszędzie, ale to żadna pociecha, że mamy niedoskonałe i częstokroć niedopracowane filmy.
4) tu patosu nie było tyle, co w Gladiatorze, dlatego to tym bardziej razi. Wydawało się, że oglądamy film nareszcie pozbawiony tej plagi, ale jednak nie, nie ma aż tak dobrze. Niestety, niepotrzebny patos potrafi łatwo popsuć odbiór najlepszego nawet dzieła, nie mówiąc już o zwykłym filmie.
1) Większość ludzi która się popuka jest najzwyczajniej niedoinformowana i żyje w stereotypach. Film ma swoje wpadki i bzdury, ale tej sceny akurat bym się nie czepiał. Gdyby eksplodowała mu głowa w co wierzy połowa plebsu, to dopiero byłby widok!
2) Ja też się nie nudziłem, ale ta scena mnie akurat nie raziła, a bronię jej bo rozumiem zabieg reżysera, choć w żaden sposób mnie nie razi, ani nie podkreśla wielce żadnych istotnych kwestii w filmie z czym się zgadzam.
3) No żadna pociecha, ale przesadzasz z tą sceną. Dla porównania dam świeży film w którym wylewają się głupie i niepotrzebne sceny - In Time. Dawno się tak nie zawiodłem.
4) No cóż. tu się zgodzę, ale film pozytywnie zaskoczył mnie klimatem.... fajny był do 3/4
Zaciekawiony dyskusją nad ta sceną i chcąc się wypowiedzieć w miarę na temat, wytężyłem całą siłę woli i przełamując opór wewnętrzny całego organizmu podjąłem brzemienną w skutkach decyzję że spróbuję jednak ten film obejrzeć. Do tej chwili wypowiadałem się na temat głównego pomysłu tego dzieła czyli „Rozpalania gasnącego Słońca bombą jądrową”. Do tego wystarczyła mi recenzja filmu i wpisy na forum tej dyskusji. Jednak do oceny sceny z filmu musiałem tą scenę zobaczyć na własne oczy. Oczywiście, aby nie wyrywać sceny z kontekstu obejrzałem „to dzieło” od początku do tego miejsca – na resztę filmu nie starczyło mi sił i samozaparcia. To jest jednak gniot o astronomicznych rozmiarach absurdu i głupoty. Chyba nie ma w nim żadnej sceny której była by w porządku.
1. W drugiej misji ratowania planety Ziemianie wysyłają statek o rozmiarach chyba kilometra (jak nie więcej) ale załogę stanowi grupka wystraszonych pacyfistycznie nastawionych hippisów, tak niestabilnych emocjonalnie że nawet w ziemskich warunkach powinni od czasu do czasu odwiedzać jakąś klinikę. W misji prawie samobójczej (a w każdym razie bardzo niebezpiecznej) hierarchia dowodzenia zakrawa na kpinę. Gdzie elementarne choćby zabezpieczenia przed buntem nawet jednego świrującego członka załogi.
2. Poprawność polityczna wylewa się prawie z co drugiej sceny. Nie wiele trzeba aby wszystkie trudne decyzje ta pseudo-załoga podejmowała w drodze referendum. Czekałem tylko na moment w którym ktoś wystąpi z propozycją wybrania komisji skrutacyjnej.
3. Monstrualnej wielkości statek kosmiczny posiada tylko jedną śluzę po awarii której oczywiście nie ma szans na wyjście na zewnątrz.
4. Tenże statek ważący jak mniemam wiele tysięcy ton, oszczędza na ilości zapasowych skafandrów – przy jedynej śluzie jest tylko jeden wolny skafander.
5. Budowa skafandrów przypomina skafandry głębinowe a nie kosmiczne.
6. W misji w której największym problemem jest nadmiar promieniowania termicznego (oczywiście promieniowanie przenikliwe jakimś cudem znikło) wszystkie powierzchnie ochronne (mające odbijać światło) mają kolor złoty a nie lustrzaną srebrzystą powierzchnie!!! Oczywiście złoty wygląda dostojniej i bardziej „bogato” tylko że takie złotko nagrzewa się bardziej niż sreberko o czym niedouczeni producenci pewnie nawet nie wiedzą.
W scenie przelotu między śluzami dwóch kretynów okręca się folią (o dziwo srebrną a nie złotawą) która jak się potem domyśliłem miała ich chronić przed „lodowatym zimnem próżni kosmicznej”. W którymś momencie nawet zrozpaczona idiotka od roślinek (w oczach której widziałem ból matki która patrzy jak ogień trawi ciała jej dzieci) mówi otwartym tekstem że na zewnątrz jest minus 273 stopnie (jak mniemam Celsjusza) co dziwnym trafem daje zero stopni w skali Kelvina. Zapomniała jednak bidulka że w próżni nie ma żadnej temperatury, ani wysokiej ani niskiej bo nie ma w niej materii które mogła by być zimna lub gorąca. Poparzona, a raczej przemrożona dłoń jednego z uczestników wycieczki przez próżnię to szczyt niekompetencji i braku wyobraźni. Co ciekawe drugi bałwan owinięty folią nie trafił do śluzy i po niecałej minucie zamarzł tak, że rozpadł się chyba jak sopel lodu po uderzeniu o coś twardszego.
Otóż jest to totalna nieprawda i bujda. Każde ciało pozostawione w próżni chłodzi się jedynie w drodze emisji promieniowania. Co ciekawe jeśli będzie oświetlane z zewnątrz może się nawet nagrzewać a nie stygnąć! Szybkość ochładzania ludzkiego ciała w próżni jest tak mała że potrzeba by kilku godzin na wielostopniowy spadek temperatury. Bąble na skórze mogą powstać wtedy gdy reszta dłoni jest zdrowa i ciepła, a przy powolnym ochładzaniu jest to nie możliwe. Próżnia jest w rzeczywistości najlepszym z izolatorów. To dlatego w naczyniu Devara (to jest to szklane srebrne w środku każdego termosu) między ściankami panuje prawie doskonała próżnia (wypompowano z niego powietrze)in. Wszyscy wiemy że gorąca herbata w termosie utrzymuje wysoką temperaturę przez wiele godzin, więc dlaczego w tym filmie prawa fizyki działają inaczej?
Sam pomysł przejścia między śluzami nie jest aż tak totalni bez sensu, ale tu zrobiono go głupio. Wielu ludzi myśli że ciało ludzkie po wyrzuceniu w próżnię wybucha, głowę rozrywa na kawałki a oczy eksplodują. A to nie do końca prawda.
Jeżeli by komuś zakleić usta i nos szczelnie taśmą (wytrzymałą) i wyrzucić go nagle w przestrzeń to fakt – ciśnienie powietrza w płucach może mu rozerwać klatkę piersiową. Jeżeli jednak przed wyrzuceniem delikwent wypuści całe powietrze z płuc, otworzy usta, i ciśnienie zacznie spadać niezbyt gwałtownie to resztki powietrza z płuc będą miały czas wydostać się przez oskrzela, tchawice i usta więc pacjent nie eksploduje. Jednak wystąpią inne nie miłe objawy. Treść żołądkowa (duża zawartość wody) o temperaturze 40 stopni Celsjusza zacznie gwałtownie bulgotać. Gaz w niej zawarty spowoduje efekt otwartej butelki szampana. Po prostu facet puści niezłego pawia. Podobne zjawisko wystąpi w jelitach, powodujące niesamowite wzdęcie całego brzucha. Podobnie może zacząć wrzeć mocz w pęcherzu. W krwi której ciśnienie spadnie z jednej atmosfery do kilkudziesięciu milimetrów Hg, zaczną się wydzielać pęcherzyki dwutlenku węgla powodując zatory w naczyniach w mózgu i w całym ciele. To typowy objaw choroby kesonowej. Tak potraktowany klient straci przytomność już po kilku sekundach, przedtem doświadczając potwornego bólu wszystkich zatok.
Jak widać wiele „ciekawych” objawów, ale nie nagłe zamarzanie. To bujda.
Ponadto wszystkie śluzy są konstruowane tak aby nie dało się otworzyć żadnych drzwi jeżeli różnica ciśnień po obu stronach jest za duża. Robi się tak z dwóch powodów, bezpieczeństwa i mechaniki (wytrzymałości). Drzwi buduje się tak aby różnica ciśnień uszczelniała je. Tak więc otwarcie wewnętrznych (ocalałych) drzwi śluzy zwłaszcza przez człowieka byłoby niemożliwe.
Czyli jeśli dobrze zrozumiałem - wcześniejsza rozmowa z Tobą opierała się na Twoim przeczytaniu opisu filmu nie oglądając go?
Ależ oczywiście. Ale jak może zauważyłeś wcześniej nigdzie nie komentowałem filmu jak obrazu i dźwięku, a jedynie pomysł na jego powstanie.
Po obejrzeniu moja opinia nie tylko się nie zmieniła ale jest jeszcze bardziej negatywna.
Niestety to wynika z tego, że nie potrafisz oglądać filmów (bez urazy). Wciąż widzisz czajnik i jego konstrukcję, a nie film.
Reszty wypowiedzi o niepoprawnościach nie komentuje, bo nie zależy mi na podważeniu tego. To, że film ma absurdy fizyczne nie zmienia faktu, że jest filmem Fantastyczno Naukowym, a negowanie tego twierdzenia przez Ciebie - mnie zainteresowało najbardziej. Nie negowanie poprawności zjawisk fizycznych.
Co więcej, dalej nie bierzesz pod uwagę tego, że któryś ze sztucznie odkrytych pierwiastków nie występujących w naturze mógłby przyczynić się do konstrukcji odpowiedniej bomby?
"Co więcej, dalej nie bierzesz pod uwagę tego, że któryś ze sztucznie odkrytych pierwiastków nie występujących w naturze mógłby przyczynić się do konstrukcji odpowiedniej bomby?"
W żadnym wypadku. Problemem nie jest sama bomba, tylko fakt że Słońce nie może sobie zgasnąć inaczej jak przez wypalenie paliwa czyli wodoru. Więc żadna bomba nie zapali wypalonego Słońca (ale dopiero za 5 mld lat). To nie problem bomby tylko Słońca.
No, ale biorąc pod uwagę fakt, że słońce z niewiadomych powodów zachowuje się tak jak w filmie. To czy nowy pierwiastek może pomóc? Ja sądzę, że tak.
Pomóc teoretycznie mogłaby tylko bomba z antymaterii. Niestety nie ma sposobu aby taka bombka spalała się potem powoli przez kilka wieków. Więc byłoby to jedno wielkie pierd...nięcie po którym co najwyżej zerwałoby nam atmosferę z powierzchni Ziemi, po czym zapanowała by totalna zima (ewidentny koniec życia na Ziemi).
Uziel, nowe pierwiastki nie są sztucznie odkrywane, tylko sztucznie wytwarzane. Nie występują w naturze, i po wyprodukowaniu w laboratorium w ułamku sekundy się rozpadają. Ich wytworzenie jest mozliwe głównie dzieki temu, że potrafimy przewidzieć wiele spośród ich właściwości. Oczywiście nie wszytkie, ale jednak nie spodziewałbym się zbyt wiele.. Nie ma podstaw, by marzyć, że kiedyś odkryjemy pierwiastek o liczbie atomowej np 150, który będzie stabilniejszy niż inne superciężkie pierwiastki i będzie miał jeszcze dodatkowo jakiś pożyteczny wpływ na cokolwiek.
Skoro wytrwałeś do tej sceny, to mogłeś już chyba i przecierpieć resztę.
Dzięki za pouczający wykład z zachowania ciała ludzkiego w próżni. Nie uważałem się za eksperta w tej dziedzinie i nie twierdzę, co jest bzdurą, a co nie. Mnie jednak ta scena wydała się bardzo niewiarygodna, i w dużym stopniu zepsuła odbiór filmu. Tym bardziej, że uważam ją za całkowicie niepotrzebną.
Z Uzielem zgadzam się jednak w następujących sprawach:
- film miał swój klimat
- patos jest fe
- scena była zabiegiem reżyserskim, który mogę zrozumieć. Co nie znaczy, że uważam, że było to potrzebne.
Drogi Horg’u – juże wcześnie pisałem jak ciężkim wyzwaniem była dla mnie próba obejrzenia całego „Sunshine”. Przykro mi ale sił mi starczyło tylko do tej sceny. Oczywiście to bardzo złośliwy żart z mojej strony.
Mówiąc, a raczej pisząc bardziej poważnie dalsze oglądanie byłoby z mojej strony jedynie próbą doszukiwania się następnych bzdur i głupot, bo naturalne „wpadki na planie podczas kręcenia filmu” jak najbardziej rozumiem i wybaczam – bo przecież są niezamierzone. Niechęć do filmu pojawiająca się już od początku jedynie kumuluje się, praktycznie bez możliwości zrównoważenia przez pozytywne doznania.
Po co w ogóle oglądamy filmy – ja tylko i wyłącznie dla doznań jaki odczuwam w trakcie seansu i jestem bardzo rad gdy część z tych doznań zostaje we mnie na później. Dlatego katowanie się tym dziełem byłoby oznaką dziwnych skłonności którym ulega moja osobowość.
To że film miał swój klimat – wieżę Ci na słowo. Ja z opisanych powodów nie mogłem go wyczuć, ale sądzę że osoby u których absurdy naukowo-techniczne nie powodowały aż tak negatywnej reakcji jak u mnie, mogły pewnie zauważyć dobrą grę aktorską, niezłą muzykę, bardzo dobre i pełne klimatu zdjęcia a może nawet niektóre dialogi były coś warte.
Że patos jest fe, zgadzam się całkowicie i nie ma tu chyba o czym dyskutować.
To czy scena była zabiegiem reżyserskim, czy oryginalną częścią scenariusza – tego nie wiem. Lecz zgadzam się z Tobą ze wszystkim co o niej piszesz, totalnie niewiarygodna i niepotrzebna.
Ale myślę że wiem skąd gdzie jest źródło tych wad – parafrazując Cyfrowego Barona –
„ABSURD TWORZY ABSURD”
Gdyby statek miał więcej śluz powietrznych, nie byłoby problemu z niemożliwością otwarcia drzwi sprawnej śluzy. Gdyby na statku było więcej zapasowych skafandrów, nie było by idiotyzmów z okręcaniem ludzi folią i szalonych przeskoków przez próżnię itd.
Pozdrawiam.
Widzę, że kolejny raz ktoś próbuje bawić się w jasnowidza i uczonego, który to posiada na tyle rozległą wiedzę, że jest w stanie przewidzieć każde wydarzenie, nawet w skali kosmicznej i jak ludzkość będzie w stanie na to wydarzenie zareagować...
Odpowiedz mi na pytanie, ile tak na prawdę wiemy o otaczającym nas świecie ? To co zdołaliśmy odkryć, to zapewne nawet nie jest promil tego, co oferuje nam wszechświat, więc jeszcze daleka droga przed nami, a Ty starasz się tutaj snuć jakieś teorie, które nieudolnie próbujesz udowodnić przez pryzmat stanu wiedzy, który obecnie posiadamy (podkreślam obecnie).
Nie jesteśmy nawet w stanie w stu procentach powiedzieć, czy obecnie obowiązujące teorie fizyczne są zgodne z faktycznym stanem rzeczy, więc na Twoim miejscu wstrzymałbym się z wyliczaniem tych, wg Ciebie, tak licznie występujących w tym filmie "absurdów".
"Największy absurd to odległość na jaką zbliżył się statek do słońca. Żadne osłony wykonane z materii, a tutaj było coś w rodzaju luster nie wytrzymałyby żaru słońca (5800 K - , że nie wspomnę o promieniowaniu, które przy takiej odległości od słońca przedostałoby się przez każdą materię, a byłoby zabójcze dla życia."
W filmie nie było żadnej wzmianki o tym z czego wykonane są te osłony, na jakiej zasadzie działają oraz czy tylko one chronią statek przed temperaturą i promieniowaniem. Nie mając praktycznie żadnych informacji o konstrukcji statku, nie mając pojęcia jak rozległą wiedzę będziemy posiadać w niedalekiej przyszłości, chcesz coś udowodnić w tym aspekcie ?
"Kolejny absurd to tępo w jakim gaśnie słońce. To oczywiście kiedyś nastąpi. Jak przewidują naukowcy za około 5 mld lat, ale proces ten będzie trwał przez miliony lat, a nie jak tutaj..."
Dobrze, że dodałeś to "Jak przewidują naukowcy"... Nie jesteśmy wstanie przewidzieć momentu powstania tornada, uderzenia fali tsunami, erupcji wulkanu, rozpoczęcia trzęsienia ziemi, więc jak możemy mówić o tak jeszcze egzotycznym pojęciu jak długość życia słońca ?
Nie potrafimy dokładnie powiedzieć co dzieje się na naszym podwórku, więc jak możemy z taką pewnością mówić o czymś, co jest kilkaset razy większe od tego podwórka ? Poza tym, w której części filmu jest powiedziane, że słońce gaśnie, ponieważ zabrakło mu paliwa ? Równie dobrze może być to wynikiem, jakiejś kosmicznej katastrofy (wybuchu supernowej etc.)...
"Kolejny absurd to próba pobudzenia słońca poprzez eksplozję nuklearną."
Nie było nigdzie mowy, jaki dokładnie rodzaj bomby mają na pokładzie, była tylko wzmianka o jej wielkości. Cytat z filmu: "...a stellar bomb with the mass equivalent to Manhattan Island " Zresztą, jeśli wiedzielibyśmy wszystko o procesach zachodzących w tego typu gwiazdach, to już dawno używalibyśmy elektrowni termojądrowych, a nie zatruwali siebie i środowisko takimi super wydajnymi źródłami energii, jak węgiel kopalny.
Na koniec, jeszcze taka mała dygresja z mojej strony. Może spróbujesz utworzyć podobne wątki pod takimi filmami jak: Gwiezdne Wojny, Powrót do przeszłości, Incepcja, Raport mniejszości, Ja, robot, Dzień niepodległości, Dystrykt 9, Matrix, Blade Runner, Terminator, Star Trek, czy nawet 2001: Odyseja kosmiczna, bo przecież one również są "wielce" zgodne z naszym pojmowaniem otaczającego nas świata...
Poza tym, scenarzysta pozostawił nam na tyle duże pole manewru, że nawet nie możemy jednoznacznie stwierdzić, czy akcja filmu rozgrywa się w naszej rzeczywistości, naszym wszechświecie, gdzie wg jednej z teorii mogą, obowiązywać inne prawa fizyki.
Tak, tak snuj dalej swoje absurdalne historyjki niepoparte żadną wiedzą, marz sobie, że w przyszłości wszystkie podręczniki do astro-fizyki wyrzuci się do kosza, a cała dzisiejsza wiedza o wszechświecie, tysiące naukowców są imbecylkami opowiadającymi bajeczki. Może znajdziesz słuchaczy... Aha i dalej słuchaj Radia Maryja. :)))
No tak, jesli juz sie nie ma argumentow to najlatwiej zwyzywac rozmowce.
I juz widze jak w Radiu Maryja rozmawiaja o kosmosie, podrozach miedzygalaktycznych i zyciu na innych planetach.
W zupelnosci popieram Vaspera.
Nie wiemy praktycznie nic o tym co sie dzieje w kosmosie. Ba, malo wiemy o tym co sie dzieje na naszej planecie. Dlatego naukowcy tak masowo uzywaja slowa 'teoria', jesli nie sa do konca czegos pewni.
Apropo teori...
Do niedawna teoria byla jak wielki jest wszechswiat. Dzis nowa teoria mowi iz nasz obserwowany wszechswiat do realnego, jest jak atom do obserwowanego. Oraz to iz moze istniec wiele wszechswiatow koegzystujacych obok siebie.
Cyfrowy_baron - taki masz fajny nick, a nie mozesz otworzyc umyslu na technologie przyszlosci?
O kosmosie wiemy dużo więcej niż o głębiach oceanów. A ta wg ciebie "dzisiejsza" teoria o mnogości wszechświatów wcale nie jest taka nowa
Wow. Brawo. Nie ma to jak wtracic nic nie znaczacy komentarz do rozmowy. Byle by zaistniec, prawda?!
Naucz sie interpretowac i czytac ze zrozumieniem.
Pisze 'Dzis' w znaczeniu dzisiejszych czasow w porownaniu do przeszlosci. Nie podaje konkretnego roku ani daty.
Coraz czesciej widze iz DZISIEJSi uzytkownicy netu wola bez sensu wtracac komentarze anizeli wyproadzic konkretne interesujace argumenty.
Ależ ja cię doskonale zrozumiałam, tylko ty nie bardzo chcesz zrozumieć mnie. Rozumiem, że chodziło o dzisiejsze czasy, jednakże teoria wielu wszechświatów jest na tyle stara, że pod dzisiejsze czasy nie można jej już raczej zaliczyć, bo upłynęło zbyt wiele czasu i odkryto zbyt wiele rzeczy od tamtej pory.
I wierz mi, napisanie komentarza w wątku nie jest sensem mojego życia.
Dlaczego nie można zaliczyć tej teorii pod dzisiejsze czasy ?
Termin ten powstał i został z grubsza opisany jakieś 50 lat temu, więc nie są to aż tak odległe czasy. Poza tym, postęp w naukach astrofizycznych nie posuną się aż tak daleko, aby jednoznacznie potwierdzić, czy zaprzeczyć prawdziwości tej teorii, więc jak na razie, to możemy sobie tylko gdybać ... ;)
Co więcej, nie tak dawno temu został opisany trochę inny rodzaj takich wieloświatów, opartych o teorię strun - mam tutaj na myśli M-teorię.
ha! wybacz przyjacielu, ale o kosmosie nie wiemy prawie nic. Jedynie obserwujemy. To tak jakbyś chciał opisać skład coca-coli jedynie poprzez odbijanie świata przez ten napój, jego przezroczystość i gęstość.
I takie małe pytanie, niezłośliwe - broń Absolucie - czemu teoria multiwersum [mnogości wszechświatów, wielu wszechświatów] jest niedzisiejsza? Pytanie niedokładne - dlaczego Twoja opinia, że od czasu wprowadzenia teorii multiwersum, i co za tym idzie jest niedzisiejsza, jest poparta argumentem: upłynęło zbyt wiele czasu i odkryto zbyt wiele rzeczy? Teoria multiświatów to wariacja kosmologiczna - ale możliwa. Co odkryto? Chciałbym ładny argument, który zmieni moje zdanie, że to co piszesz pustosłowie. Ok? Zdrówko! :)
Nasza wiedza o kosmosie, w większości przypadków, opiera się na niczym niepotwierdzonych teoriach, bo zobaczyć coś poprzez teleskop czy obiektyw sondy kosmicznej to jedno, a móc to dotknąć, czy zbadać, to już całkiem inna bajka.
Wystarczy tylko wspomnieć o nie tak dawno przeprowadzonym eksperymencie z neutrinami.
Jeśli wyniki tego eksperymentu zostaną potwierdzone przez inne ośrodki badawcze, to całą współczesną kosmologię możemy sobie wsadzić głęboko w...
btw. Jeśli każdy myślałby tak jak Ty, to do dnia dzisiejszego mieszkalibyśmy w jaskiniach i smażylibyśmy nad ogniskiem mamucie mięso...
No i mnie osobiście trudno jest się zgodzić z Twoją argumentacją, gdyż "cyfrowy_baron " słusznie zgłasza swoje zastrzeżenia odnośnie całkowitego ignorowania współczesnych nauk, tutaj astrofizyki. Co do Twoich jaskiń, ogniska i mamuciego mięsa, to niestety, ale Twoje podejście do nauki prędzej do tego doprowadzi, gdyż nauka to udoskonalanie, poszerzanie wiedzy, ale nie poprzez jej ignorowanie.
Co do neutrin, to ta cząsteczka znana jest nauce od roku 1930 kiedy to została przewidziana przez Wolfganga Pauliego, a jej istnienie zostało potwierdzone eksperymentalnie w 1956 przez Fredericka Reinesa i Clyda Cowana. Fakt, że neutrina może poruszać się z prędkością większą od prędkości światła, nie zmienia faktu, że samo światło porusza się prędkością bliską 300 000 m/s i nie zmienia faktu, że cząsteczki elementarne nie mogą rozwijać prędkości światła. Po prostu odkryto, że neutrina może poruszać się szybciej od światła, czyli od fal elektromagnetycznych. Sama neutrina różni się jednak od cząstek elementarnych, gdyż nie oddziałuje za pomocą ddziaływań silnych i elektromagnetycznych jak to mają w zwyczaju wszystkie cząstki elementarne. Początkowo sądzono, że neutrina jest cząsteczką bezmasową jak np. foton, który ma masę spoczynkową równą 0, a przecież foton jest nośnikiem oddziaływań fal elektromagnetycznych, przy czym wykazuje dualizm korpuskularno-falowy, czyli w zależności od sytuacji wykazuje właściwości falowe. Jako, że jest nośnikiem fal elektromagnetycznych, to jest również nośnikiem światła, które nie jest niczym więcej niż falą elektromagnetyczną o długości promieniowania w zakresie 380-780 nm, dla promieniowania widzialnego.
Co do samej neutriny, to nie wiadomo dokładnie jaką ma masę spoczynkową, udało się tylko ustalić, że ma niezerową masę spoczynkową, jej masa jest jednak mniejsza nawet od masy elektronu. Co to może oznaczać dla nauki, w kwestii obserwacji wszechświata w zakresie fal elektromagnetycznych - NIC, gdyż jak już ustaliliśmy neutrina nie oddziałuje elektromagnetycznie. Skoro przyjęliśmy już, że neutrina może poruszać się szybciej od światła, czego dowiedli naukowcy, to nie można odrzucać teorii, że nie oddziałuje elektromagnetycznie, czego również dowiedli naukowcy.
Jaką rolę pełni w badaniach kosmosu neutrina? Niewielką. Wykorzystuje się je w badaniach supernowych, a jak to się ma do najnowszych odkryć? Budzi wątpliwości, na co zresztą zwracają uwagę naukowcy, ale najwyraźniej poza newsami nie śledzisz doniesień naukowych. Co wynika z badań nad neutriną? W skrócie to, że dotarła ona do celu o 60 nanosekund wcześniej niż światło, jednak wielu naukowców zwraca uwagę na to, że tak niewielka różnica w czasie może być spodowowana nieporawną sychronizacją zegarów w w satelitach Global Positioning System użytych w tym eksperymencie. Poza tym to doniosłe odkrycie stoi w sprzeczności z obserwacjami supernowej SN 1987A, gdyż neutrina powstałe przy jej wybuchu dotarły na Ziemię 3 godziny wcześniej niż fotony, ale neutrina wydostają się z eksplodującej gwiazdy wcześniej niż fotony. Gdyby neutrina poruszały się z prędkością większą od prędkości światła, to przy różnicy uzyskanej w eksperymencie OPERA, neutrina powstała w wybuchy tej supernowej powinna dotrzeć do ziemi 4 lata przed światłem, a tak nie było.
Tak więc książek do kosmologi, a raczej astrofizyka, nie wsadzałbym sobie głęboko w... gdyż jeszcze dłuuuuuuuugo będą przydatne.
Odnośnie tego wsadzania to zgadzam się "cyfrowy_baron" co do tego, że twórcy filmu mają naukę głęboko w...
Nie polecam filmu, jest nudny i kiepsko zrealizowany, że nie wspomnę o niskim poziomie aktorstwa.
Obecnie jesteśmy pewnie gdzieś na poziomie owych jaskiniowców, jeśli chodzi o postrzeganie, a na pewno zrozumienie kosmosu. Jedną teorię udowodnia się przy pomocy drugiej i na ich podstawie staramy się opisać pewne zjawiska astrofizyczne... Twoim zdaniem takie badania są wiarygodne i dają nam pewny pogląd na to, co dzieje się ponad naszymi głowami ?
"Twoje podejście do nauki prędzej do tego doprowadzi, gdyż nauka to udoskonalanie, poszerzanie wiedzy, ale nie poprzez jej ignorowanie."
To właśnie takie a nie inne podejście założyciela tematu do wyżej wymienianych kwestii jest ignorancją, bo jak możemy z taką pewnością mówić tutaj o rzeczach, których na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie ogarnąć. To nie ja twierdzę, że możemy, kolokwialnie mówiąc, olać już dalsze badania, no bo i po co się męczyć, skoro wiemy już wystarczająco dużo...
I właśnie o to chodziło mi w tamtym zdaniu. Jeżeli wszyscy jaskiniowcy stwierdziliby, że nie warto ryzykować, bo jest im dobrze z tym co mają, to do dnia dzisiejszego nic by się nie zmieniło.
Kiedyś ktoś mądry powiedział, że to co dzisiaj wydaje się niemożliwe (niewykonalne) , za kilka lat może stać się codziennością.
Jeśli chodzi o badania nad neutrino, to nie wiem o jakich najnowszych doniesieniach mówisz, skoro zespół badawczy, który przeprowadzał ten eksperyment, nie ma jak na razie za dużo do powiedzenia. To samo tyczy się innych ośrodków, które maiły potwierdzić ową informację.
Poza tym, bardzo marginalizujesz ten eksperyment. Przecież może on podważyć jedno z najważniejszych i najbardziej fundamentalnych praw współczesnej fizyki.
Zresztą, nawet w obecnym stadium, nie jest to wystarczający dowód na to, jak mało wiemy i jaka długa droga jeszcze przed nami ?
"Odnośnie tego wsadzania to zgadzam się "cyfrowy_baron" co do tego, że twórcy filmu mają naukę głęboko w."
Powiedźcie mi proszę, jak to ci twórcy mają tę nauką głęboko w. ? Przecież w filmie nie jest podany powód wygasania słońca, nie wiadomo nic o tej bombie, nie wiadomo jak i z czego zbudowany jest ten statek, nie wiemy nawet, czy wszystko dzieje się w naszej rzeczywistości, naszym wszechświecie...
Niektórzy obrali sobie na cel tę produkcję i na siłę chcą coś sobie i komuś udowodnić.
Może przeprowadzicie się teraz na forum innego filmu z gatunku sci-fi i tam sobie ponarzekacie np. jak to w Gwiezdnych Wojnach wymachują sobie mieczami świetlnymi albo w Pamięci Absolutnej bez większego uszczerbku na zdrowiu przebywają sobie kilka minut w próżni...
Nawiasem mówiąc, w ocenionym tak wysoko przez Ciebie Riverworld, wszystko jest zgodne z opisanymi prawami fizyki ? Nie ? To zobacz sobie, jaki gatunek widnieje jako ostatni przy tym filmie.
To samo tyczy Kingdom of Heaven, tam wszystkie wydarzenia opowiadane są tak, jak przedstawiają to źródła historyczne, nieprawdaż ?
Nie wypada, nie powinienem, tak się nie godzi, ale muszę to napisać: Twój wywód to bełkot niedouczonego ...i tutaj nie posunę się dalej. Nie wypada tego nawet komentować, nie powołujesz się na żadne źródła, przyjmujesz tylko te wyniki badań, które są dla Ciebie wygodne, a odrzucasz te które są niewygodne, nie pasują do Twojego światopoglądu, jak chociażby to odnośnie neutrina. Wszak podałem co sądzi o tym spora grupa naukowców, ale w swoim zacietrzewieniu zupełnie zignorowałeś ten fragment mojej wypowiedzi. Nie rozróżniasz filmów opartych na faktach naukowych, między tymi, które są zwykłą opowieścią przygodową z gatunku adventure-fiction, jak wspomniany przez ciebie "Riverworld", który w żadnym momencie filmu nie powołuje się na naukę, dzieje się wogóle poza naszym światem - nie oglądałeś, więc nie wiesz. No i o czym tutaj z Tobą dyskutować. Mógłbym Tobie wytknąć zupełną ignorancję, ale zaraz byś mi zarzucił, że obrzucam Ciebie inwektywami, miast prowadzić rzeczową dyskusję, nie piszę krytykę, gdyż takowej wogóle nie jesteś zdolny przyjąć.
No proszę Cię..., na jakie źródła Ty się powołujesz ? "Spora grupa naukowców" - rzeczywiście bardzo dokładnie sprecyzowałeś źródło swoich informacji. Skoro wg Ciebie obalono już całkowicie tę teorię, to dlaczego nie było żadnego oficjalnego oświadczenia ze strony tego, czy innego ośrodka badawczego ? Twierdzisz, że ja niby manipuluję faktami, a Ty co robisz ?
"Nie rozróżniasz filmów opartych na faktach naukowych, między tymi, które są zwykłą opowieścią przygodową z gatunku adventure-fiction, jak wspomniany przez ciebie "Riverworld", który w żadnym momencie filmu nie powołuje się na naukę, dzieje się wogóle poza naszym światem - nie oglądałeś, więc nie wiesz."
Gdzie w Sunshine powołują się na naukę, no gdzie ? Już któryś raz z kolei to powtarzam, ale jak widać trzeba.
Na jakiej podstawie również powołujesz się na fakt, jakoby akcja filmu działa się w naszej rzeczywistości ? Przytocz mi jakąś wypowiedź, gdzie bohaterowie mówią o tym, dlaczego słońce wygasa ( i czy jest to nasze słońce) i na jakiej zasadzie działa ta bomba, którą mają na pokładzie ?
Akcja tej produkcji rozgrywa się w przyszłości, ale dlaczego to musi być nasza przyszłość ?
I kto komu teraz może wytknąć zupełną ignorancję ?
Ale pojechałeś kolego! Film nie dzieje się "w naszej rzeczywistości", "czy jest to nasze słońce", "na jakiej zasadzie działa ta bomba", "ale dlaczego to musi być nasza przyszłość?"
:))) Zabrakło argumentów, więc wydziwiasz?
Sceny poza statkiem dzieją się na Ziemi, nigdzie nie ma wzmianki, że to nie nasz świat, nie nasz przyszłość i nie nasze słońce, a w "Riverworld" oczywiście jest to dopowiedziane, mimo iż film mocno odbiega od książki. Na jakiej zasadzie działa bomba? Na takiej jak wszystkie bomby atomowe, gdyż jest to ładunek nuklearny, o czym jest w filmie.
Jeżeli przeczytałbyś poprzednie moje wypowiedzi w tym wątku, to zauważyłbyś, że moje argumenty się nie zmieniają i nie staram się wymyślać czegoś nowego w tym temacie.
"Sceny poza statkiem dzieją się na Ziemi, nigdzie nie ma wzmianki, że to nie nasz świat, nie nasz przyszłość i nie nasze słońce"
Nie ma również nigdzie wzmianki, gdzie rozgrywa się akcja tego filmu.
"Na takiej jak wszystkie bomby atomowe, gdyż jest to ładunek nuklearny, o czym jest w filmie."
Również odsyłam do wcześniejszych komentarzy. Z treści filmu nie wynika to, że na pokładzie znajduje się bomba atomowa.
Tak właściwie, to nie ma sensu tutaj prowadzić jakiejkolwiek dyskusji, skoro osoby krytykujące ten film, narzekają tylko dla samego narzekania.
Argumentują to wszystko wypowiedziami w stylu: "Jak to jest możliwe, przecież w prawdziwym żuciu nie da się tak zrobić, taka sytuacje nie może mieć miejsca".
Proponuje więc zwrócić uwagę na to, że to co oglądacie nie dzieje się na prawdę, to jest tylko tylko film, a jak wszyscy wiemy film ma za zadanie w pierwszej kolejności bawić publiczność, sprawiać przyjemność tym co prezentowane jest na ekranie.
Neutrina np: http://www.polityka.pl/nauka/natura/1520052,1,neutrina-szybsze-od-swiatla.read
Cytat z http://www.polityka.pl
"Lecz czy wyniki OPERY naprawdę są wiarygodne? Olbrzymia większość naukowców, eksperymentatorów i teoretyków, pytanych o zdanie w tej sprawie, bez większego wahania mówi, że pomiar prędkości neutrin wykonany przez OPERĘ musi być błędny. Opinia ta podzielana była zapewne przez czterech znanych uczonych pracujących przy tym eksperymencie, którzy wycofali swoje nazwiska z pracy donoszącej o odkryciu."
Poza tym wyjaśniłem już jak się ma nowe odkrycie do wyników badań na supernową SN 1987A - jedno do drugiego nie pasuje.