6,7 44 tys. ocen
6,7 10 1 44305
6,5 19 krytyków
W stronę słońca
powrót do forum filmu W stronę słońca

Ignorując falę absurdów przelewającą się przez ten film, lub wykazując całkowitą ignorancję w naukach astrofizycznych, da się ten film obejrzeć. Jednakże ludzie mając choć podstawową wiedzę z zakresu astrofizyki już po kilkunastu minutach będą mieli dość tego filmu. Do końca wytrwają tylko najbardziej odporni na głupotę.

ocenił(a) film na 10
Cybernator

Przepraszam bardzo, ale na serio powołujesz się na artykuł z vortalu o nazwie polityka.pl ? Oni tam z całą pewnością mają wybitnych specjalistów w tej dziedzinie...

"Olbrzymia większość naukowców, eksperymentatorów i teoretyków"

Jakich naukowców, przecież nie zostało wymienione tutaj żadne nazwisko, więc jak można mówić tutaj o jakiejkolwiek wiarygodności tego tekstu ?

"bez większego wahania mówi, że pomiar prędkości neutrin"

Zdajesz sobie sprawę ile razy powtarzany był ten eksperyment, ponieważ naukowcy przy nim pracujący nie mogli uwierzyć w to, jakie wyniki otrzymali ?
I myślisz, że podano by niesprawdzone dane do publicznej wiadomości ?

vasper

Nie chce mi się czytać całej Waszej dyskusji, ale jak rozumiem, mówicie o prędkości większej od prędkości światła? Otóż okazało się, że... była źle podpięta wtyczka, stąd błędy. Zdaje się, że oficjalnie za to przeproszono. Einstein nadal górą.

vasper

Jeden wielki LOL. Juz mi sie nie chce czytac postow dalszych niz ten, ktorego fragment zacytuje, i z ktorym w 100% sie zgadzam.

"Na koniec, jeszcze taka mała dygresja z mojej strony. Może spróbujesz utworzyć podobne wątki pod takimi filmami jak: Gwiezdne Wojny, Powrót do przeszłości, Incepcja, Raport mniejszości, Ja, robot, Dzień niepodległości, Dystrykt 9, Matrix, Blade Runner, Terminator, Star Trek, czy nawet 2001: Odyseja kosmiczna, bo przecież one również są "wielce" zgodne z naszym pojmowaniem otaczającego nas świata..."

^ TO. Czy wy wszyscy yntelygentni inaczej krytycy i pseudo naukowcy widzicie jakimi hipokrytami jestescie? Kopernika tez wysmiewano, a jednak to on mial racje. Kolumb takze potwierdzil (a raczej dal dowod na to, ze mozna udowodnic, ze ziemia nie jest plaska), kilka lat temu NAGLE, ktos stwierdzil, ze Pluton nie jest planeta. Takich przykladow sa setki. Z jednej strony wy twardo wierzycie nauce i nie dopuszczacie mysli, ze cos moze byc inaczej. A z drugiej uczycie sie o takim Koperniku, Kolumbie czy Plutonie biorac to za oczywistosc.

Przez tyle ile ile korzystam z filmwebu, komentarze i dyskusje zeszly na poziom ponizej psiego gowna. Nie mowie tutaj o postach takich jak ten @vaspera. To juz jest tak chore, ze nie da sie przejsc obok, zeby tego nie skrytykowac, a ignorowanie tylko Was (idiotow) utwierdza w przekonaniu, ze macie racje. @cyfrowy_baron, twoj poziom rozmowy jest wrecz zalosny, bledy, brak wyobrazni w filmie fantastycznym i na koniec zejscie do radia maryja...

PS. Film SCIENCE-FICTION, nie oznacza, ze ma byc w 100% zgodny z dzisiejsza nauka. Oznacza, ze ma sie opierac na nauce jakiejkolwiek. Dzisiejsza nauka nie wyklucza znalezienia takich materii, a jedynie potwierdza. ze jej nie znamy. juz na przykladzie fal radiowych, promieni X i innych swiat zdal sobie sprawe, ze zamiast mowic "NIE MA/ NIE ISTNIEJE", nalezy "NIE ZNAMY/ NIE PRZY DZISIEJSZEJ TECHNOLOGII".

"Fantastyka naukowa (science fiction, SF) – gatunek literacki lub filmowy, a także gry komputerowe o fabule osnutej na przewidywanych osiągnięciach nauki i techniki oraz ukazującej ich wpływ na życie jednostki lub społeczeństwa."
//wikipedia

OkweL

Problem w tym, że wielu współczesnych "naukowców" i tzw. "inteligencji" w ogromnym stopniu nie różni się od tych z dawnych lat. Poziom wiedzy jest większy, ale psychologia ciągle taka sama - zamiast zdrowego sceptycyzmy mamy gorące przeświadczenie o własnej doskonałości i nieomylności. W podróżach kosmicznych nie dotarliśmy dalej niż na księżyc, ale i tak zawsze znajdą się osoby, które uważają, że wszystko już wiedzą.
Zgadam się z tobą, że gatunek s-f nie ma być zgodny w 100% z DZISIEJSZĄ nauką. Współczesny rozwój technologiczny każe nam zachwycać się urządzeniami typu "Tablet" o którym pisarze s-f pisali już dawno temu, co może świadczyć tylko o tym, jak bardzo zacofaną cywilizacją jesteśmy. W skali całego Kosmosu faktycznie możemy uchodzić za jaskiniowców. Pozdrawiam.

OkweL

@OkweL - Podaj adres, piwo CI wysle....

ocenił(a) film na 10
OkweL

Ciesze się, że tak wiele osób, idąc do kina, czy siadając przed telewizorem, chce po prostu czerpać przyjemność z oglądanego obrazu. Film ma uczyć, bawić, zmuszać do myślenia, przenicować odrobinę światopogląd...

Jak pokazuje ten wątek, tacy ludzie, którzy za wszelką cenę starają się szukać w danej produkcji, przysłowiowej dziury w całym, są jednak w mniejszości, jeśli byłoby ich więcej, to świat stałby się na prawdę smutny i ponury.

Jeszcze odnoście filmów sci-fi, a nauki. Chciałbym zwrócić uwagę, tych wszystkich wypowiadających się tutaj sceptyków, na bardzo ciekawy przypadek. Mianowicie, możecie tego nie wiedzieć, ale raczej nie jest tajemnicą to, w jakim stopniu takie produkcję jak Star Trek, czy Odyseja Kosmiczna, wpłynęły na świat nauki. Właśnie w latach ich emisji (głownie 60. i 70. dziesięciolecia ubiegłego wieku) na amerykańskich uczelniach zarejestrowano bardzo duży wzrost zainteresowania młodych ludzi kierunkami technicznymi i ścisłymi. Wielu z nich, jako powód wyboru takiej, a nie innej ścieżki życiowej, podawało właśnie wielką fascynację światami wykreowanymi przez Kubricka, Roddenbery'ego i Clarke'a - to chyba najlepszy dowód na to, jak ogromny wpływ mają takie filmy na życie, światopogląd i postrzeganie świata przez bardzo dużą liczbę mieszkańców naszej małej planety i żadne pseudo-krytyczne wypowiedzi tego nie zmienią.

użytkownik usunięty
cyfrowy_baron

Lubię ten film, ale muszę się z Tobą zgodzić. Pomysł, że cokolwiek skonstruowanego na Ziemi miałoby pobudzić reakcję słoneczną, jest wprost fantastyczny. To tak, jakby chcieć wywołać tsunami dolewając do oceanu szklankę wody. Po drugie - oczywiście - głównym problemem przebywania w próżni nie jest niska temperatura, tylko ciśnienie. Ci owinięci w folię izolacyjną natychmiast by umarli.

To, że film jest SF, nie znaczy, że każda bzdura jest usprawiedliwiona. I naprawdę piszę to z punktu widzenia sympatyka tego filmu.

PS. Mogę jeszcze dodać, że w ogóle nie razi mnie fakt sztucznej grawitacji na statku, chociaż jest to przynajmniej na dzisiaj również kompletna fantastyka. Ale to pasuje do filozofii "świata przedstawionego" - to jest SF. Latanie w próżni w kocu już niestety nie.

ocenił(a) film na 10

."Pomysł, że cokolwiek skonstruowanego na Ziemi miałoby pobudzić reakcję słoneczną, jest wprost fantastyczny. To tak, jakby chcieć wywołać tsunami dolewając do oceanu szklankę wody."

Być może właśnie chodziło o to, że wystarczyło tylko pobudzić słońce do "działania". W filmie jest tylko wzmianka o tym, że nasza gwiazda gaśnie, ale niekoniecznie tego powodem musi być wyczerpanie się zapasów pierwiastków potrzebnych do przeprowadzenia procesów termojądrowych ;)

Co do przebywania w próżni..., no cóż, to nie jest pierwsza produkcja i pewnie nie ostatnia, gdzie coś takiego ma miejsce :) Nie jest to coś, czego nie można zaakceptować w sensie stricte filmowym.

cyfrowy_baron

odporni na głupotę czy na wiedzę, bo niezabardzo rozumiem ;) pozatym w takim wypadku powinienieś oglądać tylko filmy dokumentalne - a nie fabularne ;)
Leonardo da Vinci - to dopiero był niepoprawny fantasta :))

dorotka_a

:)) Doładnie

ocenił(a) film na 8
cyfrowy_baron

Idąc twoim tokiem rozumowania to chyba nie ma ani jednego filmu który da się oglądać bo w dzisiejszych czasach wszystkie filmy są pełne absurdów. Ludzie zastanówcie się najpierw co wy piszecie. Mało ogarnięte dziecko kończące przedszkole wie że tego typu filmy mało mają wspólnego z rzeczywistością. A gdyby takie były to podejrzewam że nigdy by ich nie chciał oglądać bo co to za fil sci-fi w którym nie ma robotówm statkówm sztucznej inteligencji, podróży w czasie itp.

spawn_01

zgadzam się! i najbardziej mnie wkurzają Ci którzy nie potrafią odroznić fikcji literacjkiej od rzeczywistości :)

użytkownik usunięty
spawn_01

Gdybyś wysilił trochę mózgownicę, wiedziałbyś, o czym mowa. Jasne, że skoro kino jest SF, to są w nim rzeczy niemożliwe z punktu widzenia dzisiejszego stanu nauki. I jasne, że o to chodzi. Ale W RAMACH tego świata wszystko powinno być już możliwe i prawdopodobne. Dam ci analogię z Władcą Pierścieni - to jest czysta baśń, potwory, smoki, elfy, czarodziejskie artefakty, co chcesz. A jednak akceptujemy świat przedstawiony, gdyż taka jest konwencja tego filmu. Bzdurą w tym rozumieniu byłoby, gdyby Gandalf wyciągnął nagle miecz Jedi i wszystkich wyciął w pień. To byłby bzdet i żadne "fantasy" by tego nie usprawiedliwiało (no może u ciebie tak). Podobnie jest w tym filmie (który lubię!!!) - nikt się nie czepia, że mają osłony chroniące przed wpływem Słońca z tak małej odległości albo, że mają sztuczną grawitację na statku (obie te rzeczy się dzisiaj absolutnie niemożliwe). Ale idea bomby stworzonej na Ziemi, która miałaby wpłynąć na aktywność Słońca, spalony koleś, który przeżył X lat na pustym statku i latanie w próżni w kocu są bzdetami, których kwalifikacja SF nie tłumaczy. Dotarło? Bo jakoś wątpię.

ocenił(a) film na 8

Nie do końca masz racje. LOTR to zupełnie inny gatunek i porównywanie posiadania bomby która wpłynie na aktywność słońca w filmi SF a Gandalf z mieczem świetlnym w filmie fantasy to dwie różne różności. Równie dobrze można powiedzieć że nie realne jest aby Gandalf stary, siwy dziadek miał tyle wigoru i tak szybko machał mieczem i kijem. Oceniłeś Truman Show na 10 jak myślisz jak to możliwe że kolo przez tyle lat się nie skroił ze jest marionetka zamknięta w studiu? W ten sposób można się czepiać byle gówna.

cyfrowy_baron

Wiesz, chyba powinieneś po prostu oglądać filmy dokumentalne albo popularno-naukowe na discovery, wtedy bedziesz miał same (?) fakty.

ocenił(a) film na 8
cyfrowy_baron

@cyfrowy_baron czego oczekiwałeś po tym filmie ? bo akurat w tym wykonaniu łatwo odróżnić fikcje od nauki

ocenił(a) film na 6
cyfrowy_baron

Do vesper
Wiele osób broni tego filmu pisząc, że na niedostatki logiki naukowej można przymknąć oko pamiętając, że to tylko film, i że nie musi ściśle się trzymać nauki. Owszem zgoda. Tylko tutaj naprawdę nie chodzi o trzymanie się ścisłe nauki, tylko o sposób kręcenia filmu. Chyba zgodzisz się ze mną, że zawsze lepiej, by film był bardziej wiarygodny i przekonywujący, niż mniej?

Podam przykład, o co mi chodzi. W filmie Ikar 2 zmienia trajektorie lotu, zatrzymuje się przy Ikarze 1, cumuje, nastepnie rusza dalej. Czy wiesz ile czasu i paliwa potrzeba, by zmienić pęd takiej masy jak duży statek kosmiczny? A zatem jakim napędem on dysponuje? Właśnie o to chodzi. W filmie ani słowa o tym. Naiwnie pokazane są ognie z dysz silników. To ma być wiarygodne? Wiecie co, nie czepiałbym się, gdyby ktoś powiedział w filmie, że statek dysponuje napędem antygrawitacyjnym lub jakimkolwiek innym fantastycznym. Nie czepiałbym się, bo to jest pole dla wyobraźni mojej jako widza. Ale w tym filmie tego zabrakło. Naprawdę niewiele trzeba byłoby żeby taki film jednak uwiarygodnić i przez to uatrakcyjnić. Ale wygląda zwyczajnie na to, że autor scenariusza/reżyser zwyczajnie nie ma pojęcia o takich sprawach, nie zajrzał do żadnej ksiązki naukowej przed przystąpieniem do pisania/kręcenia, nic go nie obchodziła wiarygodność, chodziło tylko o nakręcenie głupawej, pseudonaukowej rozrywki.

Dobry aktor, jeśli ma zagrać kogokolwiek, to najpierw wczuje się w rolę. Jesli chce zagrać dobrze schizofrenika, to pomieszka trochę wcześniej w zakłądzie dla schizofreników, żeby ich poznać. I zagra dobrze. Jeśli reżyser nie przyłoży się tak samo do swojej pracy, to nie ma się co dziwić że ludzie uważają potem jego dzieło za gniot. I nie ma co tego bronić.

Ja, tak samo jak wielu innych miłośników dobrego kina, oczekuję filmów dobrych, tzn przekonywujących, wiarygodnych, z klimatem, dobrze nakręconych itp. Dlaczego miałbym się zadowalać byle czym? Obojętnie czy chodzi o s-f, horror, melodramat czy komedię.

Jeszcze jedno. Vesper, jeśli naprawdę uważasz, że bzdury pojawiające się w tym filmie można wyjasnić alternatywną rzeczywistością/inną ziemią/światem tylko podobnym do naszego, to jak wyjasnić następujące rzeczy:

1) Gwiazda zaczyna znienacka gasnąć. Ludzie nie wiedzą czym to jest spowodowane, ale wiedzą, jak temu przeciwdziałać - potężna bombka nuklearna na pewno pomoże
2) Na wyprodukowanie bomby dla Ikara 2 zużyto wszystkie zasoby materiałów rozszczepialnych z Ziemi. Z czego zrobiono bombę dla Ikara 1? Oczywiście też z uranu itp. I teraz najlepsze: trzeba załóżyć, że obie bomby miały podobną siłę, a jednocześnie zakładamy, że na wyprodukowanie obu bomb poszly całe zasoby. Czyli zatem co, przy produkcji pierwszej bomby ktoś postanowił zużyć akurat połowę zasobów uranu? Czemu akurat tyle? Czepiam się? Hmmm....

Na razie tyle, pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Horg

"W filmie Ikar 2 zmienia trajektorie lotu, zatrzymuje się przy Ikarze 1, cumuje, nastepnie rusza dalej. Czy wiesz ile czasu i paliwa potrzeba, by zmienić pęd takiej masy jak duży statek kosmiczny?"

No niestety, dość dużo, a w dodatku precyzyjnie. Już teraz, żeby wysłać banalny wahadłowiec na orbitę Ziemi, trzeba dokładnych wyliczeń paliwa, żeby nie było ani za ciężkie, ani nie było go za mało. Można jedynie spodziewać się, że na statku zamontowano bardzo "nadmiarowy" napęd, na wypadek nieprzewidzianych sytuacji. W końcu samo zadziałanie ładunku było na tyle trudne do przewidzenia, że umieszczono na statku symulator, w razie dojścia do innych wniosków na miejscu. Ponadto część paliwa dało się zaoszczędzić, wykorzystując asystę grawitacyjną Merkurego - a wygląda na to, że ten manewr nie był wcześniej zaplanowany, skoro zaproponowali go dopiero w ramach dolotu do Ikara I. Sporną kwestią zostaje jedynie, ile energii trzeba do wyhamowania i rozpędzenia statku z bombą o masie Manhattanu :-).

"Dobry aktor, jeśli ma zagrać kogokolwiek, to najpierw wczuje się w rolę. Jesli chce zagrać dobrze schizofrenika, to pomieszka trochę wcześniej w zakłądzie dla schizofreników, żeby ich poznać. I zagra dobrze. Jeśli reżyser nie przyłoży się tak samo do swojej pracy, to nie ma się co dziwić że ludzie uważają potem jego dzieło za gniot. I nie ma co tego bronić."

Tak właśnie zrobił Danny Boyle. On, oraz scenarzysta Alex Garland, aby mieć podłoże dla naukowej strony filmu, wynajęli fizyków, specjalistów z NASA, między innymi uznanego fizyka Briana Coxa z uniwersytetu w Manchesterze, który doradzał w sprawie doboru załogi i innych detali filmu. Sami aktorzy również uczyli się astrofizyki, Cillian Murphy robił wycieczki po CERNie, aby zrozumieć temat i umieć odwzorować charakter fizyków.

"Gwiazda zaczyna znienacka gasnąć. Ludzie nie wiedzą czym to jest spowodowane, ale wiedzą, jak temu przeciwdziałać"

Nigdzie w filmie nie powiedziano, że ludzie nie wiedzą, dlaczego gwiazda gaśnie. Wiedzą. Niestety, krótkie wyjaśnienie znajduje się dopiero w materiałach dodatkowych - jako powód sytuacji, podano przechwycenie przez Słońce tzw. "Q-piłki" (http://pl.wikipedia.org/wiki/Soliton).

"Na wyprodukowanie bomby dla Ikara 2 zużyto wszystkie zasoby materiałów rozszczepialnych z Ziemi. Z czego zrobiono bombę dla Ikara 1?"
Może wykorzystano już gotowy materiał z naszego arsenału atomowego (co wydawałoby się sensowne) i nie koniecznie połowy ilości uranu ze złóż. Poza tym na ujęciach z oboma statkami można zauważyć, że drugi ładunek jest odrobinę większy od pierwszego - być może w dalszych rozważaniach po porażce pierwszej misji, naukowcy doszli do wniosku, że lepiej będzie stworzyć silniejszą bombę. Stworzono największą, na jaką starczyło materiałów... Swoją drogą Brian Cox i tak doradził filmowcom, aby zredukować rozmiary bomby z planowanych wymiarów KSIĘŻYCA, do wymiarów wyspy Manhattan.
Można by najwyżej zastanawiać się, dlaczego użyto bomby atomowej, a nie np. wodorowej - fuzja jąder wyzwala o wiele więcej energii, niż rozszczepianie, a technologia istnieje już od połowy XX wieku.

Tak więc - czepiasz się :-). Głównie dlatego, że nie prawdopodobnie tylko obejrzałeś film bez żadnego wnikania w temat...

Ogólnie myślę też, że "Sunshine" jak najbardziej dzieje się w naszej rzeczywistości: pod koniec mamy widok na Sidney Opera House, a sama akcja dzieje się w mniej więcej naszych czasach, roku 2057.

ocenił(a) film na 6
Rocky_Terror

Jeśli dobrze zrozumiałem, to zgadzamy się na temat kompletnie nierealego manewrowania statkiem.

Co do przygotowania naukowego filmu, to słyszałem, że przy produkcji filmu uczestniczyli uczeni. Tylko co z tego? Jakoś tego w ogóle nie widać. Jeśli filmowcom doradzali naukowcy, to myślę, że takich wytkniętych tutaj bzdur powinno być znacznie mniej. A jest ich nadal mnóstwo. Część ja wytknąłem i się nie wycofuje. Nie wiem, może naukowcy w sumie mieli niewiele do powiedzenia? Jeśli istnieje jakiekolwiek naukowe wyjasnienie "takiego" gaśnięcia Słońca, to dlaczego nikt nie pokwapił się, by choć zasygnalizować to w filmie? Wystarczyło dodać ze 2 zdania więcej w komentarzu wprowadzającym i byłoby po sprawie.

I o to mi chodzi. Naprawdę nie czepiam się że film jest trochę nierealistyczny. Czepiam się dlatego, że niewielkim wysiłkiem wyobraźni można było ten film uczynić jeszcze bardziej przekonywującym, a przez to lepszym. Jak wiele filmów s-f przed nim, i zapewne po nim.

Od dawna czekam na porządny film science-fiction, z którego nareszcie czegoś się nauczę, a nie tylko spędzę przyjemnie czas. Czego i innym życzę

Horg

Horg, co innego WYMYSLIC sobie scenariusz, a co innego wcielic go w zycie na planie filmowym majac taki a nie inny budzet...

"Ale wygląda zwyczajnie na to, że autor scenariusza/reżyser zwyczajnie nie ma pojęcia o takich sprawach, nie zajrzał do żadnej ksiązki naukowej"

^ I cale szczescie.

Jak sie tak czepiliscie realnosci tego filmu, to polecam ogladanie horrorow. Te to dopiero sa realne... Nie wspominajac juz o starych Crittersach czy innych Gremlinach, ktore tak btw. jak na swoje lata byly calkiem ciekawa rozrywka. Nie czepiacie sie, ze ET jest podobne do czlowieka i ze mieczem swietlnym mozna odbic pociski rodem jak ze star trekowego fazera. No i nie zapominajmy tez o wszedobylskiej mocy, ktora to potrafi zmieniac wole istot humanoidalnych (ot taki tam szturmowiec) ale nie potrafi dac niesmiertelnosci.

Caly ten temat to jak grochem o sciane. Wspomniano Lema i jego fantazje. Zapytajcie swoich rodzicow jak wyobrazali sobie rok 2000. Moja mama malowala w szkole okragle domy ze szkla. Pewnie jesli w ogole potrafilaby sobie wyobrazic cos takiego jak tablet czy inny pocket pc to by namalowala telewizor kieszonkowy. A jak zapytacie dziadka czy myslal o tym, ze bedzie do wnuczka pisal smsa z przenosnego telefonu wielkosci karty kredytowej to pewnie tylko sie rozesmieje.

Fantazjowac mozna o wielu rzeczach, ale mimo wszystko nasza fantazja jest ograniczona hamulcem jakim jest wlasnie dzisiejsza nauka. Czemu w Star Wars, wiekszosc pojazdow przypomina samochod, tyle, ze latajacy. Dlaczego wszelkie roboty (pomijam R2D2) w filmach to istoty przypominajace ludzi? Nawet Chewbacca wyglada jak owlosiony homo sapiens. Aaa juz rozumiem, taki film sci-fi wam odpowiada. Za to cos nierealnego (jak latanie w przestrzeni bedac okreconym w koc z folii aluminiowej), cos czego nie moze pojac wasz ograniczony mozdzek juz niestety jest porazka kinematografii. Po co w ogole ogladacie takie filmy jesli juz na starcie je krytykujecie za bycie FANTASY. Obejrzyjcie sobie dla odmiany American Pie 10, Tomb Ridera 5, Kiepskich odcinek 5208 albo chociazby Zaginionych. Tam, to dopiero widzimy realnosc filmu/serialu, i wcale nie jest to kategoria sci-fi...

Ja uwielbiam filmy sci-fi wlasnie za pomysly nie z tego swiata, za ujecia w przestrzeni kosmicznej i takie wykorzystanie roznorodnosci swiata na ziemi, ze mozna uwierzyc w klimat z filmu. Przykladem sa wlasnie Gwiezdne wojny, gdzie mamy planete bagna (Dagobah), planete-pustynie (Tatooine) czy planete wiecznych mrozow (Hoth) a wszystko to na naszej malej Ziemi.

ocenił(a) film na 6
OkweL

Jeśli tak stawiasz sprawę to rozumiem, że z równym zachwytem obejrzysz część drugą filmu. Będzie miała ona tytuł "W stronę Księżyca". W 2157 roku ludzie odkryją że Księżyc zaczyna się coraz bardziej nagrzewać, co zagraża Ziemi przegrzaniem. Konstruują więc statek kosmiczny, który zbombarduje Księżyc bombą z reszty lodu z Antarktydy. Oczywiście wszystko zakończy się happyendem.

Czy tak?

Nie wiem jak Tobie, ale mnie nie jest obojętne, jak wiele absurdu jest w filmie. Denerwuje mnie zwłaszcza absurd, który wynika nie z błędów twórców "dzieła", tylko z ich ignorancji. I nie piętnuję tego co dzieje się "w odległej galaktyce". Wytykam to, co udaje że dzieje się na Ziemi, u nas. Przy jednoczesnym zaprzeczeniu znanej nam wiedzy o Systemie Słonecznym.

Analogicznie, to jaki film historyczny wolicie obejrzeć? Taki rzetelnie przedstawiający historię, czy taki trochę fantazjujący? Dlaczego z nauką filmowcy się tak nie liczą?

A horrory oglądam chętnie. I nie przeszkadzają mi występujące w nich potwory, duchy, kosmici, żywe trupy. Ale tam też są lepsze i gorsze pozycje. Nawet potwór może zachowywać się bardziej lub mniej przekonywująco. A ludzie mogą się zachowywać jak spodziewamy się, że zachowywali by się przerażeni ludzie, albo całkowicie irracjonalnie. I to jest róznica.

Horg

@Horg, nie bede komentowal filmu, ktorego nie obejrzalem - to odnosnie "W strone Ksiezyca" ;)

"Wytykam to, co udaje że dzieje się na Ziemi, u nas. Przy jednoczesnym zaprzeczeniu znanej nam wiedzy o Systemie Słonecznym."
Dlatego jest to film SCI-FI a nie na "oparty na faktach, biograficzny czy dokumentalny". To jest czysta fantazja i tak nalezy podchodzic do calego scenariusza.

"Analogicznie, to jaki film historyczny wolicie obejrzeć? Taki rzetelnie przedstawiający historię, czy taki trochę fantazjujący? Dlaczego z nauką filmowcy się tak nie liczą?"
Czym jest film historyczny w porownaniu z filmem fantasy? Widzisz roznice w nazwie gatunku? ;)

ocenił(a) film na 6
OkweL

Jeśli jest to czysta fantazja, to niech się klasyfikuje w gatunku "fantasy", a nie "science-fiction". To wypacza sens słowa "science".

Jest róznica między wymyślaniem fikcji filmowej która wykorzystuje luki w nauce (we wiedzy naukowej) albo ją rozwija, a taką, która przekręca i wypacza wiedzę naukową na uzytek scenariusza. Dlaczego nie ma filmów (a przynajmniej ja się z nimi jakoś nie spotykam), w których tak ewidentnie przekręcana jest wiedza biologiczna, np wiedza o działaniu organizmów ludzkich? Twórcy filmów, a przynajmniej wielu z nich, wydaje się traktować biologię jednak trochę powaznej niż fizykę. Dlaczego?

Podobnie ma się rzecz z wiedzą historyczną. Zresztą rzecz nie w tym, że film ma być z definicji "realistyczny". Chodzi o to, że "wiarygodnie przedstawiony" film (tylko w domyśle realistyczny) jest bardziej przekonywujący, bardziej wciągający, chętniej oglądany, wyżej oceniany. I ta zasada działa niezależnie od gatunku filmowego. A w tym filmie kilka rzeczy jest kompletnie nieprzekonywujących. Czuję tym większy niedosyt, że moim zdaniem niewielkim nakładem sił można było kilku takich "kwiatków" uniknąć.

"nie bede komentowal filmu, ktorego nie obejrzalem "

Ale obejrzysz z równym entuzjazmem? Czy to już przekroczy Twoją odporność na brednię filmową? :)
(przepraszam jeśli Cię uraziłem tym zdaniem, nie zamierzałem być bynajmniej złośliwy).

Pozdrawiam

Horg

1- to tylko film. 2-amerykański. 3-czy w ogóle załoga ratująca ziemię, mogłaby się w ten sposób zachowywać? Trochę dziecinnie jak na mój gust. 4- mając technologię na tyle sprawną, żeby dolecieć do Słońca, pewnie nie musielibyśmy tego robić z racji tego, że przenieślibyśmy się gdzieś indziej. 5- czasy w filmie wyglądają na całkiem współczesne, więc JEŻELI już, to to przecież nie musi być nasza Ziemia, nasze Słońce i tak dalej. 6- wymagacie od FILMU SF poprawności naukowej? To odsyłam do programów przyrodniczych. Nie wiem, może się mylę, może taki "obcy" jest prawdziwy... będziemy sobie latać a takie stwory będą nas gonić... hmm no nie wiem, nie wiem...hmm ciężka decyzja :)) 7-film jest przeznaczony dla kultury masowej, masz usiąść i się dobrze bawić, a nie potwierdzać prawa fizyki. 8- mi się podobał, dałam 8, chociaż sama błędy z bodajże 3go postu zauważyłam. Wydaje mi się, że sztuką jest oglądanie filmu z wiedzą, że nie jest poprawny naukowo, a jednak się nim cieszyć. Pozdrawiam "profesorów" ;)

ocenił(a) film na 10
Horg

Vasper, nie vesper - przez "a" ;)

"Czy wiesz ile czasu i paliwa potrzeba, by zmienić pęd takiej masy jak duży statek kosmiczny? A zatem jakim napędem on dysponuje? Właśnie o to chodzi. W filmie ani słowa o tym. Naiwnie pokazane są ognie z dysz silników. To ma być wiarygodne? Wiecie co, nie czepiałbym się, gdyby ktoś powiedział w filmie, że statek dysponuje napędem antygrawitacyjnym lub jakimkolwiek innym fantastycznym..."

Na prawdę tak bardzo Ci to przeszkadzało ? Przecież to jest drobnostka...
Wg mnie, ten film po prostu od początku nie przypadł Ci do gustu, co za tym idzie nie "wciągnąłeś się" i zacząłeś zwracać uwagę na takie szczegóły, które nie powinny przeszkadzać w ogólnym odbiorze filmu.
Zresztą, nie ma produkcji perfekcyjnych, ponieważ człowiek nie jest nieomylną jednostką i zawsze będzie popełniał błędy - jest to wpisane w naszą naturę.

Wracając jeszcze do użytych przez Ciebie argumentów.
Skoro nie ma ani słowa o tym, jakim napędem dysponuje ów statek, to w takim razie skąd pewność, że posiada on jedynie klasyczny - w sensie używany aktualnie, napęd ? Przecież równie dobrze może on poruszać się dzięki temu napędowi antygrawitacyjnemu, a te dysze mogą odgrywać tylko rolę wspomagaczy, nieprawdaż ? :)

"1) Gwiazda zaczyna znienacka gasnąć. Ludzie nie wiedzą czym to jest spowodowane, ale wiedzą, jak temu przeciwdziałać - potężna bombka nuklearna na pewno pomoże
2) Na wyprodukowanie bomby dla Ikara 2 zużyto wszystkie zasoby materiałów rozszczepialnych z Ziemi. Z czego zrobiono bombę dla Ikara 1? Oczywiście też z uranu itp. I teraz najlepsze: trzeba załóżyć, że obie bomby miały podobną siłę, a jednocześnie zakładamy, że na wyprodukowanie obu bomb poszly całe zasoby. Czyli zatem co, przy produkcji pierwszej bomby ktoś postanowił zużyć akurat połowę zasobów uranu? Czemu akurat tyle?"

Analogicznie, ludzie nie wiedzą (tylko domyślają się) w jaki sposób i dlaczego powstaje nowotwór, ale w jakimś stopniu potrafią go "zlikwidować" - wprawdzie jeżeli został on wykryty w trudno dostępnym miejscu, to jest to bardzo ryzykowne leczenie, ale zawsze jest szanse, że chory człowiek będzie dalej żył.

Poza tym, przecież w filmie nie ma ani słowa o tym, co jest powodem wygasania Słońca oraz czy ludzie w ogóle nie znają przyczyny tego zjawiska (co już pisałem w moich poprzednich wypowiedziach)...
Padają tylko słowa: "Our sun is dying." i to byłoby na tyle, odnośnie wszelkich dostępnych widzowi informacji, dotyczącej tej gwiazdy.


"Na wyprodukowanie bomby dla Ikara 2 zużyto wszystkie zasoby materiałów rozszczepialnych z Ziemi. Z czego zrobiono bombę dla Ikara 1?"

Na wyprodukowanie drugiej bomby zużyto wszystkie zasoby materiałów rozszczepialnych, które pozostały na Ziemi, po tym jak zrobiono pierwszą bombę - przecież to chyba oczywiste. Skąd pomysł, że akurat na produkcję pierwszej bomby zużyto połowę uranu - notabene, nie jest to przecież jedyny dostępny nam pierwiastek rozszczepialny.
Skoro pierwsza misja zakończyła się niepowodzeniem, to bardzo prawdopodobnym jest to, że ludzie, w akcie desperacji, będą chcieli postawić wszystko na jedną kartę, czyt. zbudować drugi statek i zużyć resztki dostępnych materiałów, aby ocalić naszą planetę.

Dodatkowo, powtarzam już to kolejny raz, skąd pewność, że statek miał na pokładzie bombę jądrową ?
Przecież, ten wspomniany przez Ciebie uran, nie musiał być głównym budulcem (składnikiem), który posłużył do skonstruowania tego urządzenia...

ocenił(a) film na 6
vasper

Przepraszam za pomyłkę w nicku

Nie, sprawa napędu aż tak mi nie przeszkadza. Podałem ją jako przykład nieprzemyślanego elementu filmu, nienajważniejszy, ale jeden z wielu. Jestem w stanie to przełknąć. Tylko czy naprawdę nie dało się tego zrobić lepiej? To rózni filmy dobre od tylko niezłych. A jak coś może być dobre, to czemu ma zostać tylko niezłe? Czy Tobie jest obojętne, co i jakie oglądasz? Czy superprodukcję historyczną także obejrzysz bez względu na to, czy trzyma się wiedzy naukowej, czy fantazjuje na całego? A jeśli to będzie fantazja o historii Polski?

Chciałem Ci powiedzieć że porównanie z nowotworami jest bez sensu. Bo nowotworów ludzkość już leczyła pewnie kilka milardów, i miała sporo materiału by je zbadać i nauczyć się leczyć. A w przypadku Słońca to raczej pierwszy taki przypadek. Skąd zatem wiadomo, że ładunek nuklearny pomoże? Mimo woli nasuwa mi się tutaj obrazek: mieszka zwykły, prosty chłop na odludziu. Pewnego ranka wychodzi przed chałupę, a tu nadlatuje megastatek kosmiczny. Chłop przerażony, a tu kosmici wysuwają laser i chcą spalić mu chałupę. Chlop jeszcze bardziej przerażony, nie wie co robić, jest całkowicie bezsilny, to chociaż zaczyna wyzywać, wymachiwać pięściami, i rzucać kamieniami. Takie same własnie mamy możliwości wobec Słońca. I jeśli ktoś nam bardzo przekonywująco nie zasugeruje, że to miałoby mieć sens, to trąci to zwykłą desperacją. Zresztą skoro to kupujemy, to czemu nie nakręcić "W stronę jądra Galaktyki"? Idźmy na całego, a co tam!

Cytat: "Padają tylko słowa: "Our sun is dying." i to byłoby na tyle, odnośnie wszelkich dostępnych widzowi informacji, dotyczącej tej gwiazdy."

No właśnie. Nikt nawet nie próbuje nas wciągnąć w tę opowieść. po prostu słoneczko umiera i już. Mamy to przyjąć bez szemrania i nie zadawać pytań.

Co do wspomnianego przeze mnie uranu, to należy to traktować jako skrót myślowy. Oczywiście nie ma znaczenia, czy będzie to uran, czy pluton, czy coś innego rozszczepialnego. Tylko jest najbardziej naturalnym paliwem do bomby, które przychodzi na myśl. Mógł to być nawet trotyl, to nie ma znaczenia. Chodziło mi o zasadę gospodarowania tym czymś.

A jeśli chciecie wszyscy dalej podyskutować, to obrońcie ten absurd:
Dobór i zachowanie załogi.
Nie pierwszy to film, kiedy to temat ten jest potraktowany maksymalnie stereotypowo. Pomijam tu już wszechobecny w amerykańskim kinie trend młodości. (Na statku jedynym człowiekiem po 40-tce wydaje się być niezdecydowany kapitan, który w dodatku lubi słoneczne harakiri. W rzeczywistości nie ma powodu uważać, że inni nie są w "średnim wieku". Ale to za mało. Możnaby czasem zerwać ze stereotypem bohatera i przedstawić te osoby jako doświadczonych, najlepszych w swojej branży fachowców). Ale nie w tym rzecz: na statku mamy jednego mechanika, jednego lekarza, jednego fizyka od bomby itp. Czy osoby planujące tą misję nie pomyślały, że istnieją wypadki, choroby itp? Dlaczego nikt nie ma zastępstwa? Czy wysyłając statek wążący paręset ton trzeba było ograniczać się do 8 osób załogi? Nie można było wybrać lepszych ludzi, niż pani ogrodnik, która wpada w histerię, gdy jej roślinki mają problemy? Na Ziemi liczącej kilka miliardow ludzi nie znalazł się nikt bardziej opanowany, bardziej profesjonalny? I dalej, dlaczego do bardzo ryzykownej naprawy statku wychodzą dwie najważniejsze osoby na statku: kapitan i JEDYNA osoba, która potrafi uruchomić bombę? I to w sytuacji, gdy co chwilę ktoś powołuje się na dobro misji i na jej szanse powodzenia? Najwyraźniej to tylko puste hasła! Ogółem załoga sprawia wrażenie przypadkowej, dość bylejakiej zbieraniny ludzi. WOBEC TEGO I INNYCH ABSURDÓW, CZEMU MIAŁBY MI SIĘ PODOBAĆ TEN FILM? I żeby było jasne, nie chodzi mi o aktorów i ich grę.

ocenił(a) film na 10
Horg

Chciałbym Ci przypomnieć, że akcja filmu toczy się jakieś 100 lat w przyszłości... Kto wie, gdzie będzie wtedy ludzkość i jakimi zasobami wiedzy będzie dysponować ?

"Nie, sprawa napędu aż tak mi nie przeszkadza. Podałem ją jako przykład nieprzemyślanego elementu filmu, nienajważniejszy, ale jeden z wielu."

Przeczytaj dokładnie moją wcześniejszą wypowiedź dotyczącą tego napędu i zastosowania tych, wymienionych przez Ciebie dysz.

" Tylko czy naprawdę nie dało się tego zrobić lepiej? To rózni filmy dobre od tylko niezłych. A jak coś może być dobre, to czemu ma zostać tylko niezłe? Czy Tobie jest obojętne, co i jakie oglądasz? Czy superprodukcję historyczną także obejrzysz bez względu na to, czy trzyma się wiedzy naukowej, czy fantazjuje na całego? A jeśli to będzie fantazja o historii Polski?"

Nie, nie jest mi obojętne. Oglądam to, co mi się po prostu podoba, co w jakiś sposób wpłynęło na moją wyobraźnię, czy zmieniło odrobinę punkt widzenia na pewne sprawy.

Co do superprodukcji historycznych, to wybrałeś kiepski przykład, ponieważ zwykle takie filmy nijak mają się do tego, co na prawdę miało miejsce te kilkaset / kilka tysięcy lat temu...
Popatrz jakie gatunki filmowe widnieją np. przy Gladiatorze, Ran, Spartakusie, czy Barry'm Lyndonie.
Te tytuły nie opisują prawdziwych wydarzeń spisanych na kartach jakiejś wiekowej księgi, więc dlaczego tak wielu osobom się podobają ?

Poza tym, co ma produkcja sci-fi do filmów historycznych ?

"Chciałem Ci powiedzieć że porównanie z nowotworami jest bez sensu. Bo nowotworów ludzkość już leczyła pewnie kilka milardów, i miała sporo materiału by je zbadać i nauczyć się leczyć"

Leczyła kilka miliardów i nadal nie ma skutecznej terapii, aby pozbyć się raz na zawsze tego pasożyta.

Porównywanie całego dorobku ludzkości do historii tego chłopa jest, jak dla mnie, bezsensowne.
Wbrew pozorom, aż tak zacofani nie jesteśmy i raczej będziemy trochę mądrzejsi za te 100 lat.
Nawiasem mówiąc, jeśli nie wiemy co był przyczyną tego kataklizmu, to po co wysuwasz tak daleko idące wnioski ?

"No właśnie. Nikt nawet nie próbuje nas wciągnąć w tę opowieść. po prostu słoneczko umiera i już. Mamy to przyjąć bez szemrania i nie zadawać pytań."

No ale po co ? Na prawdę potrzebne jest Ci takie wyjaśnienie ? Nie można uruchomić trochę szarych komórek i puścić wodzę fantazji ?
Zresztą, podejrzewam, że żadne, wyjaśnienie historii przedstawionej w tym filmie, z pewnością by Cię nie zadowoliło.

Kubrick w Odysei Kosmicznej też niczego nie mówi wprost, a nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jakie ten film odcisną piętno na światowej kinematografii.
Wiele jest przecież takich filmów, a przede wszystkim reżyserów, którzy tworząc coś, chcą zmusić widza do samodzielnego myślenia i kreowania własnej wizji świata przedstawionego.

Jeśli chodzi o kwestię doboru załogi, to już była ona wielokrotnie poruszana - zapraszam do wcześniejszych tematów na tym forum.


Reasumując, po Twojej wypowiedzi mogę tylko stwierdzić, że z pewnością nie jesteś miłośnikiem fantastyki naukowej. Ktoś, kto nie potrafi otworzyć umysłu na coś nowego, coś wyłamującego się z dotychczasowych standardów (mówię tutaj ogólnie o sci-fi) nie powinien na siłę oglądać takich filmów.
Nie ma sensu marnować czasu na coś, co i tak później zaszufladkujesz i określisz mianem nierealnego w odniesieniu do dzisiejszych standardów i teorii naukowych.
Skoro oglądasz wyłącznie "realne" kino, to pozostań przy nim i nie staraj się próbować czegoś innego.

ocenił(a) film na 6
vasper

"Reasumując, po Twojej wypowiedzi mogę tylko stwierdzić, że z pewnością nie jesteś miłośnikiem fantastyki naukowej. Ktoś, kto nie potrafi otworzyć umysłu na coś nowego, coś wyłamującego się z dotychczasowych standardów (mówię tutaj ogólnie o sci-fi) nie powinien na siłę oglądać takich filmów."

Kim jesteś, by decydować, kto zasługuje na określenie miłośnika fantastyki naukowej, a kto nie? Owszem, lubie s-f. Zarówno w filmach, jak i w literaturze. Interesuję się także samą nauką. po Twoich wypowiedziach mogę stwierdzić, że na pewno nie orientuję w takich zagadnieniach gorzej niż Ty. Widać zresztą wyraźnie że się nie rozumiemy. Przeczytaj jeszcze raz moje wypowiedzi, zrozumiesz sens mojej argumentacji. Powtarzam jeszcze raz: MNIE NIE CHODZI O REALIZM, TYLKO O WIARYGODNOŚĆ.

"Leczyła kilka miliardów i nadal nie ma skutecznej terapii, aby pozbyć się raz na zawsze tego pasożyta"

Podobnie jak nie mamy w 100% skutecznego lekarstwa na grypę. Tylko co z tego? Wiemy co to jest grypa, co ją wywołuje, i jak się do niej zabrać. podobnie jak z nowotworami. oczywiście nie wiemy jeszcze o nich wszystkiego, ale nie przeszkadza nam to w miarę skutecznie ich leczyć. W przypadku "choroby" Słońca jest zupełnie inaczej, to chyba oczywiste. Tak więc, powtarzam jeszcze raz - Twoje porównanie było bardzo nietrafione.

"No ale po co ? Na prawdę potrzebne jest Ci takie wyjaśnienie ? Nie można uruchomić trochę szarych komórek i puścić wodzę fantazji ?
Zresztą, podejrzewam, że żadne, wyjaśnienie historii przedstawionej w tym filmie, z pewnością by Cię nie zadowoliło."

Owszem, zadowoliłoby mnie wyjaśnienie mające jakiekolwiek podłoże naukowe. Albo chociaż całkowicie wymyślone, ale wiarygodnie przedstawione, nawet na to przymknąłbym oczy i oglądałbym film z przyjemnością. Ale całkowity brak jakiejkolwiek próby wyjasnienia to dla mnie dowód zwykłej ignorancji. Jest to ponad moją odporność na głupotę. Poruszać szarymi komórkami mogę na filmach detektywistycznych. Tutaj oczekiwałbym więcej "wprowadzenia" w temat. Którego zabrakło, jak już wspomniałem w poprzednim poście. I nie wydaje mi się, by był to zamiar reżyserski, raczej zwykłe niedopatrzenie (delikatnie mówiąc). Owszem, można uruchomić wyobraźnie, ale tylko po to, by nadrobić niedoróbki filmu.

Nie rób na siłę z tego filmu jakiejś wysublimowanej metafizycznej produkcji science-fiction. To po prostu widowiskowe kino rozrywkowe, oparte na trochę niedopracowanym pomyśle. Nic więcej.


"Kubrick w Odysei Kosmicznej też niczego nie mówi wprost, a nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jakie ten film odcisną piętno na światowej kinematografii."

Porównywanie "W stronę Słońca" do "Odysei Kosmicznej" to chyba żart? Jeśli nie wiesz, to "Odyseję" nakręcił Kubrick na podstawie powieści Arthura C. Clarke'a. Clarke miał wykształcenie techniczne, studiował fizykę, był twórcą idei sieci satelitów komunikacyjnych na orbicie Ziemi itp. Znał i trzymał się podstaw naukowych, na kórych opierał swoją twórczość literacką. Przeczytaj jego powieści, np "Spotkanie z Ramą", te książki są przesiąknięte realizmem, są niesamowicie, namacalnie wiarygodne. O takie science-fiction mi własnie chodzi. "W stronę Słońca" niestety jest kilka poziomów niżej. Jest co najwyżej niezły i nic więcej.

"Poza tym, co ma produkcja sci-fi do filmów historycznych ?"

To że nasza tolerancja na głupotę jest niezależna od gatunku filmu jaki oglądamy. A raczej tolerancja na niewiarygodność, powinienem był napisać. Tak samo jak można przekręcić wiedzę naukową i wykoślawić ją na potrzeby filmu, tak samo można zrobić z wiedzą historyczną. Albo jakąkolwiek inną. Nie kupuję tego filmu, tak samo jak nie będzie mi się podobał film o II wojnie, w którym poprzekręcano główne fakty. Aniteż film sensacyjny, w którym główny bohater z braku spadochronu używa parasola.

Najwyraźniej różnimy się poziomem odporności na głupotę filmową. Ja mam tą odporność raczej niską. Jak i odporność na głupotę życiową. I jestem z tego raczej zadowolony.

ocenił(a) film na 10
Horg

"Kim jesteś, by decydować, kto zasługuje na określenie miłośnika fantastyki naukowej, a kto nie? Owszem, lubie s-f. Zarówno w filmach, jak i w literaturze. Interesuję się także samą nauką. po Twoich wypowiedziach mogę stwierdzić, że na pewno nie orientuję w takich zagadnieniach gorzej niż Ty. Widać zresztą wyraźnie że się nie rozumiemy. Przeczytaj jeszcze raz moje wypowiedzi, zrozumiesz sens mojej argumentacji. Powtarzam jeszcze raz: MNIE NIE CHODZI O REALIZM, TYLKO O WIARYGODNOŚĆ. "

Kim jestem ? Osobą, która po przeczytaniu Twoich wypowiedzi, stwierdza że daleko Ci do określenie siebie takim mianem. Nie chodzi tutaj o stopień "wtajemniczenia" w nauki fizyczne, ale raczej o sposób patrzenia na pewne sprawy, którego Tobie ewidentnie brakuje.

"Przeczytaj jeszcze raz moje wypowiedzi, zrozumiesz sens mojej argumentacji. Powtarzam jeszcze raz: MNIE NIE CHODZI O REALIZM, TYLKO O WIARYGODNOŚĆ. "

Polecam zrobić Tobie to samo, bo nie bawi mnie pisane tego samego do kilku różnych osób w tym samym wątku.

Jak można mówić o realizmie i wiarygodności, skoro po seansie nie można stwierdzić tego, z czego ów statek był zbudowane, jaką bombę miał na pokładzie, jakim napędem dysponował, jakie osłony chroniły go przed promieniowaniem słonecznym - można by zapewne długo tak wymieniać...
Poza tym, wiarygodność danego zjawiska, przypadkiem nie wiąże się bezpośrednio z realizmem w odniesieniu do pewnych, wcześniej ustalonych, warunków ?
Aby mówić o wiarygodności, musimy jednoznacznie stwierdzić prawdziwość danego wydarzenia w odniesieniu do tego co wiemy po obejrzeniu filmu i czy jest to zgodne z logicznego punktu widzenia; w tym przypadku, przecież nie wiemy nic o napędzie, a Ty już wyskakujesz z wypowiedzią, że te dysze nie byłyby w stanie zatrzymać w ten sposób takiej ilość żelastwa(?). Skąd pewność, że tylko to wyhamowywało ten pojazd.
Prawdopodobnym jest też stwierdzenie, że utrzymywały one tylko stabilność całego układu.

"Podobnie jak nie mamy w 100% skutecznego lekarstwa na grypę. Tylko co z tego? Wiemy co to jest grypa, co ją wywołuje, i jak się do niej zabrać. podobnie jak z nowotworami. oczywiście nie wiemy jeszcze o nich wszystkiego, ale nie przeszkadza nam to w miarę skutecznie ich leczyć. W przypadku "choroby" Słońca jest zupełnie inaczej, to chyba oczywiste. Tak więc, powtarzam jeszcze raz - Twoje porównanie było bardzo nietrafione."

W takim razie witaj w klubie, bo Twoje porównanie jest równie nietrafione.
Jak można stawiać w jednym rzędzie grypę i nowotwór, skoro ten zabija kilkaset tysięcy (jeśli nie więcej) ludzi rocznie.
Raka nie można wyleczyć domowymi sposobami, biorąc odpowiednią tabletkę i wylegując się w cieplutkim łóżku.

"Owszem, zadowoliłoby mnie wyjaśnienie mające jakiekolwiek podłoże naukowe. Albo chociaż całkowicie wymyślone, ale wiarygodnie przedstawione, nawet na to przymknąłbym oczy i oglądałbym film z przyjemnością. Ale całkowity brak jakiejkolwiek próby wyjasnienia to dla mnie dowód zwykłej ignorancji. Jest to ponad moją odporność na głupotę. Poruszać szarymi komórkami mogę na filmach detektywistycznych. Tutaj oczekiwałbym więcej "wprowadzenia" w temat. Którego zabrakło, jak już wspomniałem w poprzednim poście. I nie wydaje mi się, by był to zamiar reżyserski, raczej zwykłe niedopatrzenie (delikatnie mówiąc). Owszem, można uruchomić wyobraźnie, ale tylko po to, by nadrobić niedoróbki filmu. "

Powiedz mi w takim razie, jakiego wyjaśnienia oczekiwałeś ? Co zaspokoiłoby Twoją wygłodniałą wyobraźnię ? Przypuszczam, że nic, bo pewnie nawet swojemu pomysłowi potrafiłbyś wytknąć serię niedoróbek i niedopatrzeń...

"Porównywanie "W stronę Słońca" do "Odysei Kosmicznej" to chyba żart? Jeśli nie wiesz, to "Odyseję" nakręcił Kubrick na podstawie powieści Arthura C. Clarke'a. Clarke miał wykształcenie techniczne, studiował fizykę, był twórcą idei sieci satelitów komunikacyjnych na orbicie Ziemi itp. Znał i trzymał się podstaw naukowych, na kórych opierał swoją twórczość literacką. Przeczytaj jego powieści, np "Spotkanie z Ramą", te książki są przesiąknięte realizmem, są niesamowicie, namacalnie wiarygodne. O takie science-fiction mi własnie chodzi. "W stronę Słońca" niestety jest kilka poziomów niżej. Jest co najwyżej niezły i nic więcej."

Nie porównuje obydwu filmów, patrząc na historię w nich zawartą. Nie da się ukryć tego, że dzieła Kubricka i Clarke'a długo nikt nie będzie w stanie doścignąć.

Odpowiadając na Twoje zarzuty, dobrze wiem kim był Clarke, wspominałem już jego osobę we wcześniejszej wypowiedzi...

Przytoczyłeś tutaj bardzo ciekawy fakt z życia tego pisarza, odnośnie tego, że był on twórcą idei satelitów telekomunikacyjnych.
Zadaj sobie teraz pytanie, w jakim stopniu ta idea była wiarygodne w czasach, kiedy prezentował ją opinii publicznej ? ;)

Odnośnie Odysei i jej książkowego pierwowzoru, to wg mnie, film daje większe pole manewru widzowi, nie stara się wyłożyć wszystkiego na tacy, co jest ogromnym plusem - Clarke na tym polu jednak traci trochę w porównaniu do wizji Kubricka.

Poza tym, czarny monolit, spadający prehistorycznym małpom - przodkom człowieka, na głowy, też jest wielce prawdopodobny i wiarygodny...

"To że nasza tolerancja na głupotę jest niezależna od gatunku filmu jaki oglądamy. A raczej tolerancja na niewiarygodność, powinienem był napisać. Tak samo jak można przekręcić wiedzę naukową i wykoślawić ją na potrzeby filmu, tak samo można zrobić z wiedzą historyczną. Albo jakąkolwiek inną. Nie kupuję tego filmu, tak samo jak nie będzie mi się podobał film o II wojnie, w którym poprzekręcano główne fakty. Aniteż film sensacyjny, w którym główny bohater z braku spadochronu używa parasola.

Najwyraźniej różnimy się poziomem odporności na głupotę filmową. Ja mam tą odporność raczej niską. Jak i odporność na głupotę życiową. I jestem z tego raczej zadowolony."

Chyba teraz nikt mi nie powie, że jesteś fanem fantastyki pod jakąkolwiek postacią.
Jeżeli nie odpowiada Ci konwencja w tego typu filmach i chcesz oglądać wyłącznie to, co jest wiarygodne i prawdziwe z naszą rzeczywistością, to po co zabierasz się za coś takiego ? Przecież po przeczytaniu opisu, czy nawet spojrzeniu na okładkę, można jednoznacznie stwierdzić z czym będzie miało się do czynienia. Nie trafia do Ciebie wizja reżysera, nie chcesz patrzeć na coś, co godzi w Twój światopogląd, to po prostu tego nie włączaj i wszyscy będą szczęśliwi.

"Najwyraźniej różnimy się poziomem odporności na głupotę filmową. Ja mam tą odporność raczej niską. Jak i odporność na głupotę życiową. I jestem z tego raczej zadowolony."

Możemy różnić się poglądami, ale nazywanie innego spojrzenia na otaczający nas świat, innego niż Ty sam posiadasz, głupotą życiową, zakrawa o skrajną ignorancję.

Dobrze, że ludzkość nie składa się wyłącznie z jednostek, które nie są wstanie wyjść poza ograniczające nas bariery percepcyjne, ponieważ wtedy świat składałby się wyłącznie z odcieni szarości, a nasz gatunek stałby w miejscu. Całe szczęście, że istnieje jeszcze coś takiego jak wyobraźnia i chęć poznania czegoś nowego, chęć ciągłego doskonalenia się...


Dobra, nie wiem jak Ty i inni, ale ja nie mam ochoty drążyć tego tematu, bo to nie prowadzi do niczego innego, tylko kłótni.
Raczej się nie dogadamy i niech już tak zostanie :)
Dzięki za rozmowę,
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
vasper

"Kim jestem ? Osobą, która po przeczytaniu Twoich wypowiedzi, stwierdza że daleko Ci do określenie siebie takim mianem"

Skoro uważasz że możesz oceniać kto ma prawo się czym interesować, to rzeczywiście dyskusja z Tobą nie ma sensu. Bez obrazy.

"Jak można mówić o realizmie i wiarygodności, skoro po seansie nie można stwierdzić tego, z czego ów statek był zbudowane, jaką bombę miał na pokładzie, jakim napędem dysponował, jakie osłony chroniły go przed promieniowaniem słonecznym - można by zapewne długo tak wymieniać..."

Realizm a wiarygodność to nie to samo, co próbowałem wykazać w we wcześniejszych postach. Jeśli ni Ty, to może ktoś inny przynajmniej zrozumiał o co mi chodzi.

Twoja linia argumentowania mnie nie przekonuje, gdyż z uporem godnym lepszej sprawy bronisz film nieprzejawiający żadnych wyższych aspiracji, po prostu niezłe kino rozrywkowe. I robisz to na zasadzie "nie czepiajcie się, ruszcie głową". Wybacz, ale jedyne co masz do zaoferowania przeciw różnym wytkniętym absurdom to domyślanie się, jak to mogło być. To za mało.

Poza tym chciałbym zwrócić Twą uwagę na fakt, ze wyobraźnia nie musi być w konflikcie z logicznym myśleniem. Nie odmawiaj nikomu wyobraźni, to cecha uniwersalna, dostaępna nie tylko niepoprawnym marzycielom.

"Jak można stawiać w jednym rzędzie grypę i nowotwór, skoro ten zabija kilkaset tysięcy (jeśli nie więcej) ludzi rocznie.
Raka nie można wyleczyć domowymi sposobami, biorąc odpowiednią tabletkę i wylegując się w cieplutkim łóżku."

To w niczym nie zmienia sensu mojego porównania.

"Powiedz mi w takim razie, jakiego wyjaśnienia oczekiwałeś ? Co zaspokoiłoby Twoją wygłodniałą wyobraźnię ? Przypuszczam, że nic, bo pewnie nawet swojemu pomysłowi potrafiłbyś wytknąć serię niedoróbek i niedopatrzeń..."

Być może i wytknąłbym, dlatego nie próbuję pisać scenariuszy do filmów. Co nie oznacza że nie mam poczucia wiarygodności tego co oglądam/czytam. Potrafię to i owo ocenić, na miarę swojego intelektu, gustu i doświadczenia. Podobnie jak każdy na tym forum.

"Przytoczyłeś tutaj bardzo ciekawy fakt z życia tego pisarza, odnośnie tego, że był on twórcą idei satelitów telekomunikacyjnych.
Zadaj sobie teraz pytanie, w jakim stopniu ta idea była wiarygodne w czasach, kiedy prezentował ją opinii publicznej ? ;)"

Gdyby ta idea przeczyła nauce, to nie doczekałaby na pewno realizacji. Pomysł ten nie był w sprzeczności z wiedzą naukową, tylko ją rozwijał. I widać był na tyle wiarygodny, by przekonać ludzi to zajęcia się tym zaganieniem na poważnie.

"Najwyraźniej różnimy się poziomem odporności na głupotę filmową. Ja mam tą odporność raczej niską. Jak i odporność na głupotę życiową. I jestem z tego raczej zadowolony."
Możemy różnić się poglądami, ale nazywanie innego spojrzenia na otaczający nas świat, innego niż Ty sam posiadasz, głupotą życiową, zakrawa o skrajną ignorancję."

Nie wiem co masz na myśli. Być może źle mnie zrozumiałeś, albo wyraziłem się niezręcznie. Miałem na myśli to, że mnie przeszkadza w filmach głupota i brak elementarnej logiki. Podobnie w życiu - w urzędach, polityce, zachowaniach ludzi i praktycznie wszytkim. Jeśli jesteś bardziej tolerancyjny ode mnie to nie widzę w tym nic złego. Nie nazywam tego głupotą życiową, to ewidentne nieporozumienie.

"Dobra, nie wiem jak Ty i inni, ale ja nie mam ochoty drążyć tego tematu, bo to nie prowadzi do niczego innego, tylko kłótni"

Jestem podobnego zdania. Ta dyskusja zbacza na manowce.

Dzięki za dyskusję i do następnego arcydzieła s-f :)

ocenił(a) film na 10
Horg

Nigdzie nie napisałem, że próbuje odwieść kogoś od czytania i oglądania sci-fi. Twierdzę tylko, że z takim podejściem raczej jest to niewskazane, no ale to jest tylko moje zdanie ;)

Wracając do wiarygodności i realizmu, to zadaj sobie pytanie, czy przypadkiem jedno pojęcie nie wiążę się z drugim ? Pisałem już o tym we wcześniejszym poście.

Odnośnie idei Clarke'a, to chyba odrobinę przesadziłeś, że miała ona jedyny wpływ na to, że teraz nad naszymi głowami lata tysiące satelitów. Pisarz podał do publicznej wiadomości jedynie ogólnikowe spojrzenie na tę sprawę, ale raczej nie wysnuwałbym tak daleko idących wniosków, jak Twoje :)

Jeszcze tak dla jasności, nie uważam ten film za arcydzieło, wystawiłem taką a nie inną ocenę, ponieważ zauroczył mnie on podczas kinowego seansu, głównie przepiękną otoczką wizualną i genialnym soundtrackiem. Scena naprawy osłon poza statkiem i towarzysząca temu muzyka po prostu wbijają w fotel... Do tego dochodzi, nigdy wcześniej nie poruszana tematyka, świetny montaż i praca kamery - te wszystkie elementy sprawiają, że można zanurzyć się w tej produkcji, zostawić daleko w tyle dotychczasowe zmartwienia i problemy :)

Dzięki za rozmowę na poziomie, bo nie często można tego doświadczyć na tym portalu...
Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 6
vasper

"Nigdzie nie napisałem, że próbuje odwieść kogoś od czytania i oglądania sci-fi. Twierdzę tylko, że z takim podejściem raczej jest to niewskazane"

Jeśli uważasz mnie za człowieka bez wyobraźni, to tym bardziej powinieneś mnie zachęcać do obcowania ze s-f - żebym doznał "objawienia" i "zaczął nareszcie rozumieć jak należy" :). A na poważnie to ja zachęcam ludzi do czytania s-f, zwłaszcza ludzi, dla których jest to kierunek egzotyczny. To chyba lepsza strategia niż odradzanie. Przynajmniej będzie z kim podyskutować. Wszak zgadzamy się chyba że fantastyka poszerza horyzonty.

"Wracając do wiarygodności i realizmu, to zadaj sobie pytanie, czy przypadkiem jedno pojęcie nie wiążę się z drugim ?"

Wiąże się najczęściej, ale to nie to samo!

Co do odbioru filmu, to owszem, efekty wizualne, klimat, muzykę itp oceniam pozytywnie. Nawet gry aktorskiej się nie czepiam. I obejrzałem bez zachwytu, ale z przyjemnością, choć przed telewizorem i z przerwami na reklamy.

Pozdrawiam

Horg

"Czy superprodukcję historyczną także obejrzysz bez względu na to, czy trzyma się wiedzy naukowej, czy fantazjuje na całego? A jeśli to będzie fantazja o historii Polski?"

@Horg, ale zanim zaczniemy komentowac ewentualna fantazje o historii Polski, nalezy zadac 1 podstawowe pytanie. Czy rezyser CHCIAL stworzyc fantazje, czy chcial ukazac historie prawdziwa, jaka znamy. I tutaj dochodzimy do sedna. Tutaj jest opcja wyboru miedzy tym co juz znamy a tym co mozemy sobie wymyslic, zeby historie zmienic. W przypadku filmow sci-fi, wszystko jest fantazja, bo nikt nie jest w stanie przewidziec przyszlosci a tym bardziej jak sie zachowa: czlowiek w obliczu zaglady, jak beda wygladaly technologie, co bedzie sie dzialo na sloncu, jak bedzie wygladala ziemia itp.

"A w przypadku Słońca to raczej pierwszy taki przypadek. Skąd zatem wiadomo, że ładunek nuklearny pomoże?"
Nie wiadomo, i o to w tym wszystkim chodzi. Akurat w tej produkcji scenarzysta uznal, ze moze pomoze i na tym sie opiera fabula. Poza tym o ile mi wiadomo, na dzien dzisiejszy ladunek nuklearny jest najsilniejsza znana "bomba".

"Chłop przerażony, a tu kosmici wysuwają laser i chcą spalić mu chałupę. Chlop jeszcze bardziej przerażony, nie wie co robić, jest całkowicie bezsilny, to chociaż zaczyna wyzywać, wymachiwać pięściami, i rzucać kamieniami."

Ludzie od zawsze kojarza kosmos = laser. Stad tez jakikolwiek atak obcych musi opierac sie na laserach lub podobnych/pochodnych. Nie uwazasz, ze byloby absurdem w takim filmie, gdyby prosty chlop widzac statek kosmiczny stal i sie przygladal zamiast uciekac?

"I jeśli ktoś nam bardzo przekonywująco nie zasugeruje, że to miałoby mieć sens, to trąci to zwykłą desperacją."

To jest biznes. Ten film to nie produkcja na miare Titanica czy innego Avatara zeby zachwycac. Obsada i zespol produkcyjny to nie gwiazdorzy z pierwszych stron gazet i nazwiska pokroju Spielberg, Cameron czy Tarantino. Jest cala masa znacznie gorszych fimow, ktore sa krecone i nie maja tak zagorzalych przeciwnikow (a szkoda ;) ).

"Zresztą skoro to kupujemy, to czemu nie nakręcić "W stronę jądra Galaktyki"? Idźmy na całego, a co tam!"

Moze kiedys? ;)

"No właśnie. Nikt nawet nie próbuje nas wciągnąć w tę opowieść. po prostu słoneczko umiera i już. Mamy to przyjąć bez szemrania i nie zadawać pytań."

Zawsze w kazdym filmie cos musimy przyjac bez szemrania i zadawania pytan.

"A jeśli chciecie wszyscy dalej podyskutować, to obrońcie ten absurd:"

Pierwsza mysl, ktora przyszla mi do glowy po przeczytaniu tego zdania: czuje, ze przegrywam z poprzednimi argumentami wiec trzeba znalezc cos nowego. ;)

"WOBEC TEGO I INNYCH ABSURDÓW, CZEMU MIAŁBY MI SIĘ PODOBAĆ TEN FILM?"

Nie chodzi o to aby film Ci sie podobal. Chodzi o to aby nie splycac recenzji filmu do poziomu - nie podoba mi sie, bo jedna scena jest tak glupia, ze az boli. To tylko przyklad tak BTW. Jesli Ci sie nie podoba to ok, ale caly ten temat to jeden wielki absurd. Nie mowiac o tym, ze Ty jeszcze potrafisz normalnie rozmawiac o tym, a taki @cyfrowy_baron juz nie bardzo.

Mi sie np pierwsza czesc Zmierzchu kompletnie nie podobala (choc obejrzalem do konca), a Maczete wylaczylem po 10 min i nigdy w zyciu nikt mnie mnie zmusi to ogladania tego. Ale to nie jest powod aby zakladac temat o absurdzie goniacym inny absurd w fimie fantastycznym. Zwracam tu uwage na slowo fantastyczny, bo w takiej maczecie to dopiero ten temat by sie rozkrecil, i nikt nie moglby mowic o technologii jutra itp. bo wszystko dzieje sie "dzis".

ocenił(a) film na 6
OkweL

"Czy rezyser CHCIAL stworzyc fantazje, czy chcial ukazac historie prawdziwa, jaka znamy."

Nie mam nic do historical fiction, do historii alternatywnych itp. O ile będzie to wynikalło z pomysłu autora, a nie z ego ignorancji. Poza tym Jeśli mówimy o fikcji historycznej, to chętnie poczytam alternatywną historię II wojny światowej, w której Polska jednak zdołała się obronić w 1939 roku. To będzie wariacja na temat ostatnich 70 lat, ale oparta na wcześniejszej historii, i powinna być jednak oparta na znanej nam wiedzy o socjologii, polityce (ogólnie) itp. Inaczej nie będzie wiarygodna i przez to niezbyt warta zainteresowania. Natomiast jeśli ktoś zechce "zmienić historię" że Mieszko I przyjął islam zamiast chrześcijaństwa, i na tej podstawie spróbuje przewidzieć, jak będzie wyglądała Europa XX wieku, to już jest zwykłe fantazjowanie, i stworzyć przekonywujący obraz takiego świata będzie 1000 razy trudniej. Choć może komuś się uda?


"W przypadku filmow sci-fi, wszystko jest fantazja, bo nikt nie jest w stanie przewidziec przyszlosci a tym bardziej jak sie zachowa: czlowiek w obliczu zaglady, jak beda wygladaly technologie, co bedzie sie dzialo na sloncu, jak bedzie wygladala ziemia itp."

Bez przesady. Pewne rzeczy możemy przewidzieć, i przewidujemy. Oczywiście w granicach rachunku prawdopodobieństwa, ale jednak. Prognozy pogody też nigdy nie są całkiem ścisłe, ale jednak wszyscy ich słuchają z uwagą. Futurologia to trudna i niepewna dziedzina, ale jednak coś więcej niż science-fiction. A od kina i literatury spod znaku s-f oczekujemy, żeby jednak obie te literki zobowiązywały. Przynajmniej ja uważam że tak byłoby lepiej, i zdecydowanie bardziej cenię twórczość s-f mającą rzetelne podstawy naukowe.

"Nie wiadomo, i o to w tym wszystkim chodzi. Akurat w tej produkcji scenarzysta uznal, ze moze pomoze i na tym sie opiera fabula. Poza tym o ile mi wiadomo, na dzien dzisiejszy ladunek nuklearny jest najsilniejsza znana "bomba"."

Owszem, owszem. Tylko akutar niedopowiedzenie w tej kluczowej dość kwestii rodzi wątpliwości, czy scenarzysta to w ogóle przemyślał. Mnie się wydaje, że nie do końca.

"Ludzie od zawsze kojarza kosmos = laser. Stad tez jakikolwiek atak obcych musi opierac sie na laserach lub podobnych/pochodnych. Nie uwazasz, ze byloby absurdem w takim filmie, gdyby prosty chlop widzac statek kosmiczny stal i sie przygladal zamiast uciekac?"

Och, to było tylko przejaskrawione, prostackie porównanie. Jeśli chcesz, to mogę je dopracować, żeby było bardziej wiarygodne :) Chodziło mi o "desperację ludzkości", jaką mimowolnie odczuwałem, oglądając dylematy bohaterów filmu. To jest przykład zagadnienia, gdzie faktycznie pomogłoby uwiarygodnienie scenariusza filmu, poprzez jedne czy dwa dodatkowe sceny czy dialogi. Można było w scenariuszu dodać coś, co zmieniłoby punkt widzenia na widza takiego jak ja z "bombą w Słońce - kompletnie idiotyczny pomysł" na "bombą w Słońce - fantastyczny pomysł, ale jest minimalna szansa, ze zadziała, a poza tym nie mieli lepszego". Mam nadzieję, ze mniej więcej wiesz, o co chodziło mi z tą desperacją. Desperackie pomysły na ratowanie Ziemi są trochę mało wiarygodne, jak dla mnie.

"To jest biznes. Ten film to nie produkcja na miare Titanica czy innego Avatara zeby zachwycac. Obsada i zespol produkcyjny to nie gwiazdorzy z pierwszych stron gazet i nazwiska pokroju Spielberg, Cameron czy Tarantino. Jest cala masa znacznie gorszych fimow, ktore sa krecone i nie maja tak zagorzalych przeciwnikow (a szkoda ;) )."

Być może dlatego, że tamte filmy nie są "godne" takiego zainteresowania jak "W stronę Słońca". Nie emocjonuję się błędami filmowymi w kinie klasy C, ale w czymś, co udaje superprodukcję już w większym stopniu. Co do reszty to się zgadzam, tylko nie rozumiem, dlaczego niektórzy miłośnicy tego filmy tak uparcie bronią wszystkich jego niedoróbek?

"Zawsze w kazdym filmie cos musimy przyjac bez szemrania i zadawania pytan"

To nie znaczy że to wszystko jedno. Starałem się wcześniej wykazać, że drobnym wysiłkiem i kosztem mozna było ten obraz uwiarygodnić, uczynić lepszym. Widzowie niewymagający nie mieliby nic przeciwko temu, by w prologu zawarto dodatkowych kilka zdań zawierających jakieś naukowe wyjaśnienie zjawiska gaśnięcia Słońca. Widzowie wymagający mieliby mniej powodów do czepiania się. Nic do stracenia, sporo do zyskania. Ale cóż, nie zrobiono tego, więc nie mam powodów być usatysfakcjonowanym.

"Pierwsza mysl, ktora przyszla mi do glowy po przeczytaniu tego zdania: czuje, ze przegrywam z poprzednimi argumentami wiec trzeba znalezc cos nowego. ;)"

Akurat tak się nie czułem. Należy to traktować w ten sposób, że wczesniej pisałem o kilku absurdach w filmie, ale niekoniecznie o wszystkich. Problem z załogą podałem później, żeby się przekonać, czy podany przeze mnie "załogowy brak logiki" też znajdzie obrońców? Czy każda inna bzdura też? Rozumiem, że ktoś może być zachwycony tym filmem, ale do licha, chyba można na ten film spojrzeć obiektywniej i przyznać, że kilka rzeczy było jednak nie tak (nie mam na myśli konkretnie Ciebie, Okwel).

"Nie chodzi o to aby film Ci sie podobal. Chodzi o to aby nie splycac recenzji filmu do poziomu - nie podoba mi sie, bo jedna scena jest tak glupia, ze az boli. To tylko przyklad tak BTW. Jesli Ci sie nie podoba to ok".

Nie pisałem przecież recenzji. Nie napisałem też nigdzie, że mi się ogólnie nie podobał. Rozmawiamy tutaj jednak o absurdach filmowych, których jestem wrogiem, może więc stąd ten wniosek. Ogólnie był to film niezły, może nawet dobry. Widziałem już i lepsze i gorsze. Obejrzałem całość i nie żałuję czasu. Piszę na tym forum dlatego, że zwyczajnie szkoda mi, że ten film nie był tak dobry, jak mógł. A także dlatego, że wielu obrońców tego "dzieła", sądząc po wypowiedziach na tym forum, daje wyraz ignorancji wobec nauki. I potem się dziwić, że społeczeństwo niedouczone, jak bez mrugnięcia okiem przełyka byle jaką bzdurę oglądaną w filmach!

Rozumiem, co to jest fikcja w filmie, ale nie dajmy się ogłupiać byle czym!

"Nie mowiac o tym, ze Ty jeszcze potrafisz normalnie rozmawiac o tym"

Bardzo mi miło, polecam się na przyszłość :)

ocenił(a) film na 5
cyfrowy_baron

Jako miłośnik nauk fizycznych, a w szczególności astrofizyki podpisuje się rękami i nogami. Dlatego przy ocenie zupełnie nie zwracałem na takie rzeczy uwagi, oceniłem go w innym kontekście(bo w tym miałby 1/10) i dlatego ma u mnie 5/10:) Pomysł z bombką jest idiotyczny, pomniejsze wybuchy na powierzchni słońca mają dużo większą moc niż bomba atomowa 3-fazowa z całym ziemskim uranem.

Popjular Kaotist

Wy chyba nie rozumiecie, że to jest film Sci-Fi, a nie film naukowy. W tym gatunku filmów nie można wszystko sprawdzać czy jest realne czy nie, to po prostu jest fikcja. Czemu nie narzekacie że Gwiezdne Wojny lub Star Trek są mało realne i nie ma w nich naukowej prawdy?

ocenił(a) film na 5
pawell91

Wydaje mi się, że Ty nie rozumiesz czym jest taki film. Podpowiadam: powinien wyglądać realnie, prawdopodobnie, słowo fiction oznacza że jest to fikcja, ale ściśle związana ze słowem "science". Poczytaj Lema. Sami scenarzyści próbują go urealnić miejscami, tym samym nie wiedząc że powinni przy okazji zadbać o szereg innych spraw. Star Wars ani Star Trek nie próbują być realny, raczej jak bajka w kosmosie. Nikt nie mówi o promieniowanie rentgenowskim, czy ciśnieniu. Jest też magia(w Star Wars), nie można porównywać Sunshine do tych filmów.

ocenił(a) film na 8
Popjular Kaotist

z Lem'em tu nie wyskakuj bo planeta jako autonomiczna forma życia WTF ? jeżeli mógł byś mi podać przykład "dobrego" [wedle waszego rozumienia tego pojęcia] filmu Sci-Fiction to czekam. 2001: Odyseja kosmiczna ? "David Bowman dociera poza nieskończoność" WTF ,Matrix jedno wielkie WTF ,Alien tam dopiero absurd goni absurd, Terminator,Pitch Black,Jurassic Park [który jest "ściśle" poparty wiedzą archeologiczną],"9" ?
Mylicie pojęcia. Sciene chyba rozumiecie ,ale Fiction już nie.Polska interpretacja nazwy tego gatunku to "FANTASTYKA naukowa".
A fantastyka polega na "kreowaniu ,jest wytworem wyobraźni" a nie dopuszczalnie\hipotetycznymi wydarzeniami popartymi nauką .Sci-Fiction to Fantasy z elementami nauki a nie odwrotnie zaglądnijcie tu http://www.filmweb.pl/search/film?genreIds=33 i może to was przekona że można Sci-Fiction traktować trochę inaczej niż wy. Nie wiem może jeszcze zauważacie korelacje miedzy sci-fiction a filmem naukowym? to przesada ja nigdy od żadnego filmu sci-fition nie wymagał bym realizmu co więcej to właśnie puszczenie wodzów fantazji definiuje sci-fiction a nie obszerna wiedza o prawach fizyki. Jeżeli chcielibyście filmu wiernie i realnie odzwierciedlającego poziom naszej wiedzy o świecie np. w przyszłości, to nazwał bym go filmem Naukowo-Fantastycznym a nie Fantastyczno-Naukowym

cyfrowy_baron

Hahaha, ale się uśmiałam z pseudofilozficznych wywodów @cyfrowy_baron. Czy na początku oglądania tego filmu nie zadziwił Cię w ogóle fakt, że statek kosmiczny leci w stronę słońca? Że w ogóle JEST STATEK KOSMICZNY? Ludzie, przecież to film sc-f, a nie dokument :)
Swoją drogą połowa fabuły przypomina tą z Odysei, też znajdują poprzedni statek, też się podłączają, nawet konstrukcja i sposób "obrotów" statku jest podobna. No i ta grawitacji na statku , no cóż, dokładnie taka sama jak z Odysei a tam jakoś nikomu to nie przeszkadza, zważywszy, że jest oparta na powieści napisanej dawno temu, w czasach gdzie nie wiedziano co to w ogóle jest wyprawa w kosmos.
Film sc-f ogląda się dla przyjemności, żeby sobie trochę pofantazjować o tym, czego dzisiaj nie jesteśmy w stanie w dziedzinie nauki osiągnąć.
A sceny ukazjuące słońce są świetne i jak najbardziej odzwierciedlające to prawdziwe.

cyfrowy_baron

Powiem w kilku słowach: Lubisz sci-fi? Polubisz i to.

ocenił(a) film na 7
neo256

...a przynajmniej połowę, bo później robi się z tego tani paranormalny slasher.

Absurdy naukowe są, ale całkiem zgrabnie na początku pokazywano dylematy astronautów. Szkoda że scenarzyści położyli zakończenie.

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Miał być trochę w klimacie Event Horizon. Też lecieli po drugi statek i też spotkali w nim zło, które wybiło ich po kolei. FIlm mimo opisanych wyżej uszczerbkach w kwestii podstawowych praw i wiedzy fizycznej, chemicznej, biologicznej, astronomicznej czy astrofizycznej - jest poprowadzony zgrabnie z bardzo dobrym klimatem.

Dodam jeszcze, że filmy tego typu nie są robione dla naukowców, którzy oświecą nas informacją, że żadna materia nie powstrzyma takiego promieniowania i każdy organizm na tym statku dawno by umarł. Przeciętny widz tego nie wie, tak jak przeciętny widz nie wie, że Jack z Titanica łowił ryby w jeziorze Wissota, które w roku katastrofy jeszcze nie istniało. Widz nie wie również, że w prawie każdym filmie wojennym używa się złych modeli czołgów i samolotów, wyprodukowanych w innym roku niż mówi historia filmu, albo walczących na innym froncie. Widz nie wie również, że gdy odległe eksplozje w Szeregowcu Ryanie wybuchają, to błysk i huk nie powinny być synchroniczne, bo prędkość światła jest większa od prędkości dźwięku i na każde 340m przypada 1 sekunda asynchronu. Czy to sprawia, że wymienione wyżej filmy są niehistoryczne? Albo nierealne? Czy absurdalne? To pytania do prowadzącego program.

ocenił(a) film na 8
cyfrowy_baron

Tak żeby trafiło do każdego oczytanego fizyka z doktoratem powtórzę coś co odpisałem komuś wyżej.

W filmie jest trochę realizmu, jest trochę naukowego podejścia i jest trochę bzdur. Czyli jak W KAŻDYM FILMIE SCI-FI (jeśli znasz przykład filmu w którym nie ma, to śmiało). Gdyby w filmach Science **Fiction** było wszystko możliwe, to nie byłby to film Sci-Fi, tylko katastroficzny, dramat, ewentualnie thriller, albo sensacyjny (zależnie od produkcji). Mielibyście wtedy 'Apollo 13'. A teraz przytoczę Wam autorytet w gatunku:

"Clarke sugeruje następującą definicję operacyjną:
fantastyka naukowa jest tym, co nie może się wydarzyć – na szczęście;"

Inne dwie definicje:
"Według definicji zaproponowanej przez Andrzeja Zgorzelskiego, fantastyka naukowa to zbiór utworów, w których opisane są zdarzenia, postaci, sytuacje lub przedmioty niemożliwe, niespotykane."
"Fantastyka naukowa najczęściej opisuje wydarzenia umiejscowione w przyszłości wobec czasów autora (lecz niekoniecznie) i opiera się na hipotetycznym rozwoju nauki i techniki".

A wy dorabiacie sobie ideologie, że musi to być w pełni uzasadniony logicznie i bezwzględnie prawdopodobny rozwój nauki i techniki. Podgatunek science fiction, to element gatunku fantasy i należy pamiętać, że to co ukazują utwory Sci-Fi to niejako rzeczy nierealne, nie tylko z punktu widzenia obecnej nauki, ale również z punktu widzenia zdarzeń i możliwości ich wystąpienia, a opisane w celu dopełnienia utworu. Stąd zaproponowany dziesiątki lat temu termin "fantastyka naukowa" mający na celu zbalansowanie elementów naukowych z elementami fantastyki, w celu utworzenia stosunkowo wiarygodnego opowiadania, ale wciąż fascynującego w swojej fantastyczności. Oczywiście niektóre dzieła skłaniają się bardziej ku fantasy jak na przykład Star Wars odbywający się 'dawno temu w odległej galaktyce', z bohaterami mającymi super moce (Jedi), zaś inne bardziej w stronę nauki jak np. Odyseja Kosmiczna, gdzie autor dba o zachowanie każdego szczegółu w kwestii praw fizycznych; powszechnego prawa ciążenia; rozchodzenia dźwięku w próżni, czy odporności ludzkiego ciała na warunki kosmiczne - jednocześnie próbując tłumaczyć dane elementy (np. magnetyczne buty w Odysei). Warto też wspomnieć, że filmy S-F, to nie tylko przygody w przestrzeni kosmicznej, czy na obcych planetach. To również filmy, których akcja dzieje się na ziemi, a w których biorą udział nieznane nam dzisiaj wynalazki rozpatrywane w dalekiej czy też niedalekiej przyszłości, bądź rozwiązania nie mieszczące się w obecnych zdolnościach percepcji człowieka. Jak choćby podróże w czasie, teleportacja, sztuczna inteligencja, wieczna młodość, regeneracja, architektura DNA (czyli nie tylko inżynieria, a już projektowanie istnień), bez-konsekwentne klonowanie, czy powszechniej - kontakt z obcą cywilizacją i jej inwazje. Wszystkie te rozwiązania są według obecnej naszej wiedzy najprawdopodobniej niemożliwe do pełnego opanowania, czy pełnej kontroli i wręcz absurdalne. Można by rzec, że na całe szczęście. Gatunek porusza problemy fikcyjne z otoczką naukową, po to by wywołać refleksje nad sprawami, które w momencie rozszerzenia naszych zdolności intelektualnych - mogłyby stać się w zasięgu naszych rąk i mogłyby stanowić problem. Ale czy wszystkie muszą?

Uziel

Swietnie napisane. Idealem byloby, gdyby wszyscy, ktorzy recenzuja filmy podchodzili tak obiektywnie jak @Uziel. I mysle tutaj nie tylko o filmach fantasy tylko calym Filmwebie.

ocenił(a) film na 10
Uziel

Świetna wypowiedź, idealnie trafiająca w sedno sprawy :) Jeżeli taka argumentacja nie przemówi do krytykujących ten film osób, to już raczej nikt i nic nie zmieni ich nastawienia.

ocenił(a) film na 2
cyfrowy_baron

Temat głupoty tego filmu wałkowałem już w 2007 roku. Jak widać niektórzy dalej uważają że skoro to nie jest film dokumentalny tylko sci-fi, to logika i zdowe myślenie mogą zostać wywalone przez okno. Amagedon czy każdy inny film katastroficzny w klimatach "grupka ludzi ratuje Ziemie przed nieuchronną zagładą" jest w jakimś sensie niedorzeczny (i naginający zasady fizyki), ale przynajmniej wydażenia w nich zachodzące są w miarę logiczne. Fajnie się je ogląda. Sunshine jest za to totalnym absurdem, w którym elita ludzkości, jedyni ludzie którzy mogą ocalić naszą planetę (i pomijam tu zupełnie w jaki sposób to mają zrobić, absurdalne założenie filmu znałem ze zwiastuna i jak w przypadku innych filmów tego typu je zaakceptowałem), zachowuje się jak banda niestabilnych psychicznie/głupich ludzi prosto z jakiegoś reality show, a nie eksperci którymi mająniby być. Film garściami zrzyna z 'Event Horizon' czy 'Odysei Kosmicznej' ale robi to w niezwykle nieudolny sposób (wrzucenie w środku filmu poparzonego szaleńca nieżle mnie rozbawiło). Wszystko jest bez sensu, nic nie jest wyjaśnione w logiczny sposób, zachowanie załogi jest co najmniej kuriozalne, a statek kosmiczny którym lecą to chyba jakaś podróba 'Made In China' bo nic na nim nie działa jak należy (No może poza sztuczną grawitacją, która jest ok nawet nak zawiedzie awaryjne oświetlenie :/ ) Sunshine to jedna wielka pomyłka uwłaczająca inteligencji widza!

ocenił(a) film na 8
LukC

Czytaj trzy wpisy wyżej.

ocenił(a) film na 2
Uziel

Czytałem. Nic to nie zmienia. Rozwiązania które działają w innych filmach, tutaj się nie sprawdzają ponieważ scenarzysta był nieudolny i nie potrafił należycie połączyć ze sobą elementy zapożyczone z różnych filmów i książek. Jedne sceny w tym filmie zaprzeczają drugim, nie ma spójności. To że ludzie bronią tego potworka jest dla mnie nie pojęte :/

ocenił(a) film na 8
LukC

Czy mógłbyś podać bardziej szczegółowe przykłady? Bo zarówno teraz jak i wyżej piszesz bardzo ogólnikowo. Jedynie do tego odniosłeś się z przykładem:
"nic na nim nie działa jak należy (No może poza sztuczną grawitacją, która jest ok nawet nak zawiedzie awaryjne oświetlenie :/ ) "

Wszystko inne, to Twoje określniki: absurd, bez sensu, poparzony szaleniec, podróba czegoś, zżynają z czegoś... A konkret? Co jest tak absurdalnie głupie? Postaram się odnieść do wszystkich przykładów.

ocenił(a) film na 2
Uziel

Pisałem o tym już, ale oki kilka przykładów. ;)

-totalne ignorowanie zasad grawitacji (właściwie to wszystkich zasad fizyki!!!!)
-supernowoczesny "inteligentny" komputer nie potrafi stwierdzić, że na pokładzie jest dodatkowa osoba, albo że lustra słoneczne są źle ustawione ?!?!
-kto u diabła budował by tak długi statek, gdy o wiele logiczniejszym rozwiązaniem byłoby zbudowanie go tak aby jak najbardziej przylegał do tarczy!! (rozumiem, że w Event Horizon, czy OK 2001/2010 były fajne długaśne statki, ale tutaj to nie ma sensu!!!!)
-a tak w ogóle skoro 1 misja się nie powiodła to dlaczego 2 statek zbudowali taki sam jak 1 ??
-żadnych backupów (jak coś na statku się zepsuje to pech :))
-czy komputer poinformował załogę o pożarze??
-czy na tym statku były jakieś gaśnice?? Oj trudno użyje się do tego zapasu tlenu haha
-Sztuczna grawitacja działa nawet gdy zawodzi awaryjne oświetlenie??
-w przypadku awarii napraw dokonuje KAPITAN!!! Oczywista sprawa haha
-Ten statek nie miał dowódcy panowała tam jakaś anarchia !!
-Kto powierzył by ratowanie planety tak niezrównoważonej psychicznie, młodej i nie doświadczonej załodze !!!To mieli być profesjonaliści, najlepsi fachowcy a nie banda dzieciaków z MTV's Real World!!!
-Nie ma żadnego wyjaśnienia na to co stało się z załogą Icarusa I, albo dlaczego Pinbacker ześwirował i chciał wszystkich zabić, nie mówiąc już o tym jak przeżył 6/7 lat na statku mając w dodatku tak rozległe oparzenia !!!
-Jaki w ogóle miał sens pokój obserwacyjny, hej wiem zbudujmy sobie pokój w którym można się oparzyć albo spalić ;) "Wisual candy" haha
-Tylko JEDNA osoba na statku wie jak odpalić bombę :) Super bo jak dostanie sraczkl to mają przerąbane haha
-Załoga leci sobie bezproblemowo przez 16 miesięcy, a tu nagle 1 dnia mamy wszystkie możliwe awarie i śmierć prawie całej załogi. Kurcze może był to piątek 13-go :P

itd...itp...itd..

Można się jeszcze masy masy innych rzeczy czepiać, ale szkoda czasu haha