Ogólnie rzecz biorąc, film mnie zmiażdżył doszczętnie - ale zastanawia mnie zakończenie. Może to moja wybujała wyobraźnia albo nadinterpretacja, lecz coś mi w niej po prostu nie pasuje.
Połowiczny happyend, w którym zarówno Fletcher jak i Andrew osiągają to, czego pragnęli (Fletcher w końcu ma swojego wymarzonego ucznia, a Andrew dał popis życia) wydaje się zbyt.. prosty? Ostatnie minuty filmu (te po pierwszym, kompromitującym występie Andrew) w moim odczuciu wydają się być mało realistyczne. Fletcher, który mści się na swoim byłym uczniu, a który w pewnym momencie nagle zwraca się do niego jak do najlepszego kumpla - "Andrew, what are you doing man?" - no sorry, ale coś mi tu nie pasuje.
Mimo wszystko, czy to działo się tylko w wyobraźni chłopaka czy było naprawdę - nie zmienia to faktu, że ta produkcja mnie zachwyciła pod każdym względem. Oczekiwałem wielkiego filmu i taki dostałem. Niedługo na moim blogu recenzja, jakby ktoś byłby chętny przeczytać, zapraszam serdecznie.
No właśnie końcówka chyba nie była prosta przez swoją prostotę :D
Myślę, że na 100 osób zapytanych w momencie kiedy Andrew wyszedł o to co się stanie przynajmniej 80 powiedziałoby, że się zabije.
IMO. Fletcher który tak świetnie gra na psychice uczniów( np. pierwsza próba kiedy mówi, że Andrew to nowy Buddy Rich, żeby za chwile prawie go zabić krzesłem :D) widząc w tym co Andrew gra także swoją szansę próbuję ją na maksa wykorzystać + tą końcówką kiedy się niby spoufala hipotetycznie może osiągnąć nad perkusistą jeszcze większą władzę.
ale to jednak już chyba straszny bieg w nadinterpretacje :D
Kurcze, zwiastuny mnie niesamowicie zachęcają. Gdzie można zobaczyć ten film już TERAZ?!
bywa na festiwalach. ostatnio widziałem na Camera Image. porozglądaj się za jakimiś festiwalami, może będzie.
Dobra, po drugim seansie już wiem o co chodzi - a przynajmniej tak mi się zdaje. W scenie, gdy Andrew zaczyna solówkę w utworze Caravan, Fletcher pyta się co on do cholery wyprawia. Wtedy Andrew odpowiada mu "I CURE YOU" (o ile ja się nie pomyliłem i dobrze wyłapałem). Polscy tłumacze przetłumaczyli to na "LEPIEJ TEGO POSŁUCHAJ", co jest bezsensowne. "I CURE YOU" w dosłownym znaczeniu znaczy "ULECZĘ CIĘ". Chodzi po prostu o to, że naprawi to, co zepsuł - najpewniej mowa tu o Upswingin'. Ot, tyle.
Jeszcze inaczej. Trzeci raz obejrzałem i najbardziej sensowne tłumaczenie to znaczy, że wprowadza po prostu, robi wejście.
Chodziło mi o to, że dając innym sygnał do gry (cue) przejmuje kontrolę nad orkiestrą - dotychczas robił to Fletcher.
Jak można to najbardziej przetłumaczyć na polski? Internety mówią, że que, to też "sygnał do rozpoczęcia gry". Miałoby to sens chyba, co?
'I'll cue you' w muzyce oznacza to, ze pokaze w ktorym momencie masz wejsc ze swoja partia. Andrew powiedzial to najpierw do kontrabasisty, po czym w odpowoednim momencie wyliczyl mu i kontrabas wszedl do gry, potem dal Fletcherowi znac kiedy z kolei on ma dac znak orkiestrze do finalnego uderzenia, konczacego solowke Andrew. Mam nadzieje, ze pomoglem.
Wytłumaczenie dobre, tylko nie "I'll cue you" a "I'll queue you" od queue - kolej, kolejka.
Nope, 'cue' jestem osobą dwujęzyczną:) zresztą zobacz sam:
A thing said or done that serves as a signal to an actor or other performer to enter or to begin their speech or performance:
she had not yet been given her cue to come out on to the dais
MORE EXAMPLE SENTENCES
SYNONYMS
1.1A signal for action:
his success was the cue for the rest of Fleet Street to forge ahead
A ja to zrozumiałam jako zwyczajne, swojskie 'f**k you' :D - co w tym momencie także miałoby sens, bo dokładnie to samo chciał z Andrew zrobić Fletcher ;)
Dokładnie to samo zrozumiałam....w sumie odczytując te słowa z ruchu ust idealnie wpasowywały mi się one w scenę, ale teraz wzbudziliście we mnie pewne wątpliwości.
Mówicie chyba o czymś innym niż my. Andrew rzeczywiście mówi "f**k you" po tym jak wraca i zaczyna grać Caravan. A my głowimy się nad tłumaczeniem tego, co mówi już podczas solówki, a co zostało beznadziejne przetłumaczone na "lepiej tego posłuchaj".
Czyli generalnie się nie zrozumieliśmy:) W każdym bądź razie możemy być pewni jednej rzeczy, a mianowicie tego, że polscy tłumacze jeszcze nigdy nie wykonali porządnie swojej pracy czy to w zwiastunach, czy samych filmach i jak na razie nie mamy co liczyć na jakąkolwiek poprawę, niestety.
Bo tu chodzi o "lepiej tego posłuchaj" (czy jakkolwiek by to przetłumaczyć w ten deseń zrozumienia), tu chodzi o solówkę życia, którą wykonał Ch.Parker, on w nią wchodzi dogłębnie, to co było mówione podczas drinka w pubie.
A w gwarze muzyków, bardzo łatwo to dokoptować, wystarczy wsłuchać się w rytm (o którym nie raz wspominał Fletcher) i wiadomo co można zagrać pod to.
WTF? jakie znowu "lepiej tego posłuchaj"? powiedział "I'll cue you", co nie oznacza też przejmuję kontrolę jak tam ktoś wyżej próbował wcisnąć kit, tylko jak już parę osób napisało powyżej, że da znać kiedy inni mają wejść / pokażę ci (kiedy)
Dla wszystkim matołów o wątpliwej znajomości języka angielskiego http://www.sonyclassics.com/awards-information/whiplash_screenplay.pdf
Ostatnia scena to nie happyend w którym obie postacie dostają to co chcą, tylko raczej pojedynek dwóch silnych osobowości.
Właśnie! Ta niekonsekwencja mnie strasznie boli. Przyszedłem poczytać, czy ktoś już to rozkminił, ale chyba nie.
Mi się wydaje, że albo jego występ na JVC miał być ostatnim występem, po czym zająłby się Nicole, albo też przestał marzyć o byciu jednym z wielkich i postanowił, że będzie grał rozrywkowo, dla siebie, jako hobby, dzięki czemu pogodzi swą pasję z życiem miłosnym.
Tylko, że on nie chciał sobie poplumkać na perkusji, jemu od początku chodziło tylko o to żeby być wielkim, perkusja tak naprawdę była tylko środkiem do celu, więc jeśli do niej dzwonił to albo:
a) zrezygnował
b) zrozumiał że umiałby pogodzić pasję i miłość
Ale na pewno nie miał zamiaru od tej pory grać tylko dla siebie i swojej paszkwili.
Ktoś kiedyś dobrze powiedział: nie ma sensu całego filmu rozszczepiać na trylion części i interpretować każdego zdarzenia, to przesadna analiza i zazwyczaj za tym idzie źle zinterpretowany film :p nie popadajmy w skrajności:) chłopak zadzwonił do dziewczyny która mu się spodobała i zrozumiał, że potrzebuje bliskiej osoby żeby nie zwariować.
wydaje mi sie, ze stracil ochote na ''slawe'', schowal perkusje do szafy, ale nie mogl sie oprzec powrotowi na scene, bo po prostu bardzo kochal grac. Mysle, ze zrozumial, ze zle postapil z Nicole, dlatego do nie zadzwonil, ale czy to z powodu tego, co sie stalo, czy dlatego, ze sie nudzil, tego juz nie wiem.
http://www.sonyclassics.com/awards-information/whiplash_screenplay.pdf oczywiście, że ostatnia scena to happyend
Sądzę, że nie ma potrzeby tego aż tak roztrząsać. Twórcy pozostawili zakończenie po prostu dla własnej interpretacji widza. I to był moim zdaniem błąd. Nie lepiej byłoby żeby po tym popisie Andrew'a rozległy się brawa na widowni, zadowolenie jego ojca i skryty uśmiech Fletchera? Wydawałoby się to sensowne i klarowne. A tak po zakończeniu miałem uczucie pustki i odrobiny rozczarowania. ,,Bo co wydarzyłoby dalej?"...
No właśnie zakończenie było w swojej prostocie jakże trafne, ciąg dalszy każdy z nas może sobie sam dopowiedzieć, według już własnej wizji, masz nieograniczone możliwość dopowiedzenia sobie tej historii. Inne zakończenie coś czuję, że mogłoby spłycić tą niesamowitą historię, tak genialnie przekazana.
Długo czekałam, aż jakiś film mnie tak poruszy, że nie będę mogła przestać o nim myśleć i cały czas analizować, dlatego bardzo fajnie czyta się wasze komentarze, to taka dodatkowa refleksja.
Słusznie. Po namyśle stwierdzam, że masz dużo racji, choć nadal uważam, że dobre zakończenie nie spłyciłoby tej historii, ba, wywołałoby może nawet większe emocje i postawiłoby kropkę ,,nad i".
Totalnie się nie zgodzę. Film się kończy W IDEALNYM momencie. To nie jest film o sławie, robieniu kariery czy american dream. To film o uczniu i jego mistrzu, nienawiści przeplatającej się z podziwem. Film kończy się wtedy kiedy bohater w końcu potrafi sprostać temu czego od niego wymagano.
Braw na widowni nie ma bo zwyczajnie nie są potrzebne - bo nie o uznanie publiki chodzi ;) Ani o uznanie ojca. Andrew obsesyjnie zaczyna chodzić tylko o to by było idealne tempo.
To co byłoby dalej tylko by zniszczyło o to co najbardziej istotne w tym filmie ;) Każde inne rozwiązanie, moim zdaniem, mogłoby wskazać, że chodzi o uznanie publiki, udowodnienie, że posiada się talent (historia kopciuszka) - dla mnie to nie jest film o tym. ;)
Fletcher w ostatniej scenie został postawiony w sytuacji bez wyjścia. Co niby mógł zrobić w momencie gdy Andrew zaczął? Kluczową wydaje się wymiana zdań w której mowa o tym, że prawdziwy talent jest nie do powstrzymania. Nauczyciel nawrzucał kłód ale nic z tego. Przyjął teoretyczną przegraną (?) lecz widać w oczach, że w jego głowie nie było już żadnej różnicy między dobrem a złem, wszystko jedno, za to przepełniało je uczucie lekkiego spełnienia (lekkie bo nie znam typa, nie wiem jakie marzenie spędzało mu sen z powiek). Być może szmat czasu czekał by usłyszeć taki występ. Czy Andrew wygrał życie tego też nie wiemy, możemy się tylko domyślić, że ktoś go tam z Blue Note nie przymierzając podpisał. Fantastycznie, że młoda nie przyszła sama z transparentem "nah, i'm just fu*kin" with you czy coś na tę modłę bo już się bałem. Zakończenie zatem było bardzo fajne. Film oceniam na 9.
Przecież jest rozmowa ucznia ze swoim nauczycielem przy piwie. Rozmowa o jakimś sławnym muzyku (sorry nie chce mi się sprawdzać) który został przez swego nauczyciela wyśmiany i poniżony na koncercie i dzięki tej porażce wrócił za rok i zagrał solówkę życia i bez tej porażki nie zostałby światowej klasy muzykiem. I to się właśnie stało w końcówce filmu. Generalnie cała rozmowa to opis tego co się wydarzyło w końcówce filmu. Powiem szczerze, że pasja przedstawiona w tym filmie osobiście mi nie podeszła. Była zbyt egoistyczna. No i dosłownie kilka bzdur typu wpuszczenie na jakiś bardzo ważny międzyuczelniany konkurs zakrwawionego kolesia z rozbitą głową aby grał na garach ....
Może i wpuszczenie na konkurs gościa po wypadku wygląda głupio, ale pasuje do relacji między Andym i Fletcherem. Andy już dokonał wyboru, w momencie w którym pojechał po pałeczki już nie mógł oddać miejsca koledze.
Hola, hola! wyluzuj trochę z interpretacjami. Wygląda na to, że Incepcja ci się spodobała, ale Whiplash to prosty film.
Po pierwszym seansie byłem chyba aż nazbyt podekscytowany, ale dziś emocje już zeszły i tak, ewidentna nadinterpretacja spowodowana złym tłumaczeniem w Kinie pod Baranami.
Myślę że nie potrzebnie doszukujesz się ukrytego dna.
Oto mamy chłopaka który najpierw daje ciała apózniej pokazuje charakter i daje z siebie wszystko. Zaskakuje samego mistrza. I tyle.
Yep, w prostocie tego filmu tkwi siła, ale przez nieudolne tłumaczenie końcowych scen filmu jednak pokusiłem się o napisaniu kilku zdań takich a nie innych.
Nie ma co rozkładac filmu na czynniki pierwsze tak gdzie nie ma takiej potrzeby. Film jest naprawdę dobry i nie doszukujmy się nie wiadomo czego.
Pozdrawiam
Najbardziej ciekawi czy w pierwszej scenie filmu Fletcher widzi w Andrew nowego Parkera. I czy trick 'Wiem, że to byłeś to' było próbą zwiększenia u niego frustracji i przełożenia jej na muzykę.
I to jest świetne. Jednak jakbym miał stawiać, to postawiłbym na to, że Fletcher po prostu chciał udupić Neimena. Tyle, że to nie jest takie jednoznaczne i pewnie nigdy nie będzie.
Dokładnie, choć nie wiadomo czy to przez niego wyleciał ze szkoły. Andrew podczas rozmowy tak jakby bronił praktyk Fletchera.