Jak można ten film porównywać do Ameliiii - zarówno jeśli chodzi o całość jak i główną bohaterkę...... Kto pisał opis filmu?!
A do tego jeszcze język niemiecki! Koszmar!
Z tym że autorka książki, na podstawie której powstał scenariusz, jest Angielką mieszkającą w Niemczech (Charlotte Roche).
Mnie również wkurza takie porównanie. Pewnie chodzi o podobieństwo w odmienności. O ile Amelia wszystko widziała magicznie i słodko, o tyle Helen słono i organicznie. I obie naokoło dostrzegały (i wykorzystywały) swoistą magię. Jednak ich światy funkcjonowały całkowicie przeciwnie. Amelia przesładzała do mdlości, Helen nie cofa się przed niczym, co może ją i otoczenie zaszokować. Nie ma dla niej innych ograniczeń i tabu, niż własne. Amelia ucieka od problemów, wypchnąć je z wystylizowanego, przytulnego świata. Helen chce wzystkiego doznać i rekalibruje swój system odniesień w czasie rzeczywistym. Przyznam, że lubię oba filmy i na obu śmieję się wzruszony. Jednak to porównanie, choć nośne, jest zwyczajnie krzywdzące.