Do baru przychodzi facet i kobieta. Wychodzą, idą do niej, bara bara, nara. Po 6 tygodniach – misja wykonana, zapłodniona! Chwila, nie planowaliśmy tego! Coś z tym trzeba zrobić.
Mimo że wszystko toczy się na granicy powagi, do większości podchodzi się na luzie: rozluźniają atmosferę, piją, wdychają, żartują z siebie nawzajem (co nie koniecznie oznacza obrażanie się, ciekawostka). I te momenty w filmie są świetne: dominują go, przytłaczają widza luzem i humorem... Który nawet jeśli nie zawsze jest śmieszny, to przynajmniej jest szczery. Plus.
Źle się dzieje, gdy zaczyna być poważnie, i bohaterowie w swoich rozmowach wpadają w za wysokie tony jak na taki luzacki film. Efekt jest jeden – pieprzą głupoty, aż żal na to patrzeć (scena na grzybkach w Vegas).
Oprócz tego – aktorstwo. Nice.
7/10.
"I feel like a rainbow!”