Poszedłem do kina nastawiony negatywnie, film mnie nie porwał, były momenty buntu, znudzenia,
ale ostatecznie dotrwałem do końca i nie było źle. Dobrze też nie, zabrakło jak dla mnie realizmu,
ale oczywiście to czepianie się, bezpłciowa postać głównej bohaterki irytowała wyjątkowo, nie za
bardzo idzie samemu wydedukować o co chodzi z tą postacią, wiadomo tylko że jest piranią i
sukinsynem, jednak jej postawa nie przemawia za tym jak dla mnie. Sceny tortur słabe, zero
realizmu, lub zaplanowana propaganda, jak to niby mili amerykanie w dość jakby nie było
humanitarny sposób "łamią" więźniów... Przekaz filmu jest wyrazisty, szukamy Bin Ladena
domniemanego terrorysty nr 1. Tu też nie wiadomo tak naprawdę czy to ma sens, ale ok
zakładamy, że Bin Laden stoi za wieloma zamachami i niewątpliwie jest dżihadystą, bezsprzecznie
twórcą Al-kaidy. Nie jest to kwestią zawartą w filmie, ale trudno jest nie oprzeć się wrażeniu
jakbyśmy znowu byli molestowani propagandą w dodatku w typowo papkowatym hollywoodzkim
stylu. Jednakże film mimo "dziwnych" skojarzeń warto zobaczyć.