Całkowicie bezrefleksyjny film pokazujący bezmyślne marionetki z obsesją zabicia jednego człowieka i z obrzydliwą satysfakcją bo zabiciu go. To nawet nie zwierzęce pragnienie zemsty tylko bezmyślny bełkot o "patriotyzmie", głupocie służbistów.
Szok, przecież Amerykanie kiedyś robili tak dobre filmy rozliczeniowe o wojnie. Tu o żadnym rozliczeniu nie może być mowy.
No właśnie wydaje mi się że jest to jakieś rozliczenie. Po pierwsze pokazuje tortury i przyzwolenie na nie. Po drugie pokazuje że nie chodzi o ratowanie życia czy jakieś wyższe cele ale o zemstę.
W moim odczuciu film sam nie jest rozliczeniowy, tylko równie bezmyślny jak jego bohaterowie. Nic nie komentuje i nie wartościuje, pokazuje całą sytuacje jakby był dokumentem, a przecież nim nie jest. Nie da się wyciągnąć z niego tego, co myśli o tym wszystkim reżyser, zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy takiej walki z terroryzmem mogą posługiwać się nim jako argumentem w dyskusji, co dla mnie jest dużą słabością. Jasne, że można odebrać go tak jak Ty, ale to już zasługa refleksyjności widza, a nie twórców filmu.
No może właśnie o to chodzi reżyserowi. Nie chce być moralizatorem tylko przedstawić fakty a ocenę pozostawić widzowi.
Twórca powinien mieć własne zdanie. Plus, to fabuła, więc o jakich faktach mówimy? I to nie jest sytuacja, którą można pokazywać tak beznamiętnie.
kto powiedział że twórca musi mieć swoje zdanie? Stosowanie tortur przez USA jest faktem. Za pomocą filmu reżyser opowiedział o fakcie. Tak samo jak człowiek opowiada o tym co mu się wydarzyło. Dlaczego tej sytuacji nie można pokazywać beznamiętnie? Jeżeli ktoś np ogląda jakąś scenę przemocy na żywo to tylko od niego zależy jakie emocje odczuje ją oglądając.
A oczywiście, że dosłownie NIE musi, tylko szczerze mówiąc, mnie jako artysta wtedy nie interesuje. Chyba że zajmuje się sztuką formalną, ale to nie ten przypadek. Po co robić film pokazujący powszechnie znany fakt i nie wnoszący nic nowego do zrozumienia go? Po co nam artyści bez własnej opinii?
Bo to zbyt głęboki i poważny problem, żeby robić film bez własnego zdania, wiedząc, że ludzie i tak będą o nim dyskutować. To nieuczciwe zarówno względem artystycznym, jak i (choć zabrzmi to kiepsko) moralnym. Taki temat zasługuje na poważny namysł a nie portret.
Tylko że to nie jest scena na żywo ani zarejestrowany fragment rzeczywistości, tylko film fabularny. I nie trzeba być moralizatorem żeby powiedzieć co się myśli na dany temat, a tym bardziej żeby się nad nim zastanowić.