Czy tylko mnie główna bohaterka tak drażni?
W jednej ze scen jakiś koleś mówi, że jest "bardzo inteligentna" ale jak dla mnie to ona zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka, a nie agenta CIA i pół filmu zastanawiałem się czy to jakaś sekretarka czy sprzątaczka.
Krzyczy, płacze, wydziera się na przełożonych.
W scenie narady mówi, że ma 100% pewności, że Osama jest w willi, a przecież go tam nie widziała i nikt tego nie potwierdził. Wiedzą tylko, że jest tam trzech mężczyzn, z czego jeden się w ogóle nie pokazuje więc gdzie ta inteligencja.
Osobny przypadek to jej koleżanka, która stwierdza "jebać procedury". Przyjeżdża do ich bazy koleś, którego nie znają, ale wiedzą, że współpracuje z organizacją, która słynie z zamachów. A ona sobie stwierdza żeby go nie sprawdzać przy wjeździe bo się chłop wystraszy. Przecież jakbym był jednym z tych ludzi, którzy tam z nią stali to bym spierdzielał jak najdalej jakbym to usłyszał. I potem lament głównej bohaterki i bojowe "zabije tych, którzy to zrobili". Ta, chyba by padli ze śmiechu jakby ją spotkali.
Tylko brakowalo, żeby w scenie ataku jak wsiadali do śmigłowca główna bohaterka poleciała z nimi, bo musi wszystko nadzorować i ona zabiła Bin Ladena. Byłoby to piękne dopełnienie tej kiczowatej postaci.
Ogólnie, biorąc pod uwagę sceny, w których zabrakło głównej bohaterki - niezłe kino akcji na 7/10
Ale finalnie naciągane 5