(oczywiście pomijam kwestię czy rzeczywiście to był Osama,ja osobiście wierzę,jakoś nie jestem wyznawcą teorii spiskowych)kosztem niestety widowiskowości.Bigelow,pani reżyser cały czas ściąga lejce i nie daje filmowi tak naprawdę się rozpędzić,kosztem niestety widza.Nie przeczę film ciekawy ale bardziej pod względem tematyki ale czegoś trochę zabrakło.Nawet sama akcja pod koniec gdy juz jest wydany rozkaz by odstrzelić tego najważniejszego terrorystę jest zrobiona bardzo oszczędnie,stonowanie bez zbytnich fajerwerków.Widac,że Bigelow z uporem maniaka broniła sie by film nie był odbierany jako wielkie spektakularne zwycięstwo ameryki nad terrorystami a raczej bardziej jako z wyrachowaniem popełnione morderstwo na Osamie a dopełnieniem tego był płacz dzieci i nachalne(zbliżenia) pokazywania krwi,na ścianach i ciałach,pomijam juz wcześniejsze torturowania na więźniach pokazywane na setki taśmach archiwalnych.To nie mogło sie podobac tym "na górze" i niech nikt nie pisze,że ten film jest propagandowy a jeśli nie wierzy to niech obejrzy inny:"Nalot na Bin Ladena" gdzie w końcowej scenie jest pokazany Obama jak wiwatuje i sie cieszy razem ze swoja świtą ze śmierci Bin Ladena.Podsumowując film jest dobry ale nie rewelacyjny,ja czułem mały niedosyt,po prostu było za mało filmowo....
to co Ty uważasz za wadę, ja uważam za największą zaletę tego filmu. Bez widowiskowości, stonowanie, z zimną krwią. Znakomity film