Ten film to żenada, nie ma w nim dokładnie NIC - ani dobrej akcji, ani emocji. Są za to irytujące wątki typu: każdy w stanach zna twarz Dillingera; jest najbardziej poszukiwanym w USA człowiekiem, ale ten chodzi sobie do kina, po komisariacie się włóczy, a debile z FBI zastanawiają się, które kino obstawić, jakby nie mogli obu. Albo gdy aresztowali jego laskę - jeszcze w aucie oglądała się na niego, ale oczywiście żaden ze stu (głęboko upośledzonych najwyraźniej) łapsów go nie zauważył, nawet w tym momencie... Brak słów, ręce opadają... nienawidzę, gdy z widza robi się idiotę, a ten film jest klasycznym tego przykładem. Film nie ma nic wspólnego z dobrym gangsterskim kinem, nie będę go nawet porównywał do arcydzieł jak "Ojciec chrzestny", czy "Dawno temu w Ameryce", bo po prostu nie wypada. Aha, zapomniałbym - nudny jak flaki z olejem, historia skrajnie nieciekawa. Ten film to śmieć.