Najbardziej poszukiwany gangster chodzi sobie na luzie do kina i nie zdaje sobie sprawy z tego, że może zostać schwytany w każdej sekundzie? po czym po wyjściu z tego kina rzeczywiście zostaje zabity, a wcześniej na luzie uciekał z więzień i był nie do przechytrzenia..
Przeczytaj książkę, Dillinger był po operacji plastycznej a poza tym był bardzo pewny siebie. Van Meter ostrzegał go ,że tak będzie ale on już wcześniej ryzykował w ten sposób. Gdyby nie zdrada pewnie by go nie złapali przed kinem
Był też motyw, że ludzie go lubili bo okradał banki a nie ich, dlatego nie chciał porwać tego gościa (gdzieś na początku), żeby nadal go lubili i nie wydali. Część z nich też dostawała kasę za milczenie.
poza tym też była mowa że poznają go po tym jak tamta babka będzie ubrana co znaczyło że nie wiedzieli jak wygląda (mimo tylu zdjęć)
"Był też motyw, że ludzie go lubili bo okradał banki a nie ich"
A ciekawe czyje pieniądze były składowane w bankowym depozycie? Nie odkryję Ameryki jeśli podpowiem, że pieniądze składowane w banku pochodzą od klientów.
banki są ubezpieczone na wypadek kradzieży :) Zwykle na tym polega składowanie kasy w banku, że tam mamy gwarancję bezpieczeństwa. Jeśli sam bank nie byłby wypłacalny to myślę, że firmy ubezpieczeniowe, albo państwo pokryłoby szkody takiej akcji. Chociaż kto wie jak dokładnie było to w tamtych czasach...
Ubezpieczenie ubezpieczeniem. Czy w takim razie splądrowanie ubezpieczonego domu, za który ofiara dostanie odszkodowanie, jest mniej "społecznie szkodliwe"? Rozumiem Twój tok myślenia, ale sam tego w ogóle nie kupuję.
Okradanie ubezpieczonej jednostki ma mniej sensu, bowiem zwykle ubezpeiczyciele w takich wypadkach korzystają z przewagi w znajomości prawa itp, a co za tym idzie ludzie nie dostają złamanego grosza, albo marne pieniądze, zamiast tego co im się należy. Szczególnie w Polsce. Duże firmy natomiast mają swoich prawników, a i sprawa o odszkodowanie byłaby zbyt głośna, aby mogli ich okantować. To jedna z możliwości.
Poza tym w filmie są inne czasy. Zacznijmy od tego, że kasa jaką kradną jest nieporównywalnie większa niż to, co dziś byśmy mogli za te pieniądze kupić. Były dialogi w których mówili, że ileś tysięcy im starczy na dobre życie przez ileś lat. Nie mówiąc już o tym, że główny bohater najprawdopodobniej jest po operacji plastycznej ( a takie w dzisiejszych czasach są drogie, więc wtedy drogie też być musiały). Można więc wywnioskować, że zapewne takie 100 tysięcy ukradzione, to równowartość oszczędności 100 tysięcy osób (o ilu nie więcej, choć nie wiem jak to dokładnie było, ale gdybam). Wyobraź sobie, że masz tam kasę i wiesz, że okradną. Odpalą ci działkę za milczenie i to mniejszą niż kwota jaką masz na koncie. Do tego bank dostanie odszkodowanie więc każdemu się zwróci + podwójny zarobek dla Ciebie.
Ogólnie to nie jestem pewna co do usytuowania czasowego, ale równie dobrze mogą to być czasy, kiedy jest kryzys i organizacje oraz instytucje żerują na jednostkach, wysysając z nich kasę żeby zapełnić własne luki. W takim wypadku, ludzie czują się biedni i oszukani przez system, więc chętniej przyzwolą na to, by ktoś okradł ów system (a jego przedstawicielem może być bank), bo tak czy siak, kasa nie jest ich. Jest albo wspólna, albo kogoś tam wyżej, kogoś bogatego itp... A nawet jeśli była ich, to zapewne nie zdawali sobie sprawy z tego, że to odbije się na nich (jeśli tak by było).
Nie mówię, że kradzież jest czynem godnym pochwały :P Ale ludzie od zawsze lubili "oszukiwać system". Tak jak było podczas komunizmu w Polsce. Wszystko było wszystkich, czyli było niczyje, a skoro było niczyje, to ludzie kradli, żeby było ich. Ale czy ktoś sobie zdawał sprawę, że osłabiając państwo, osłabia też obywateli? Któż to wie :P