Osobiście nienawidze filmów kręconych z ręki tj "Blai Witch Project" i po komentarzach na filmwebie miałem poważne wątpliwości czy iść na "Wrogów publicznych". Muwiąc szczerze do kina wybrałem się tylko dlatego, że miałem darmowy bilet.
O dziwo "Wrogowie publiczni" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli. Do tej pory każdy film gangsterski miał podobną formę - skręcić wszystko tak żeby widz pokochał gangstera lub stróża prawa i żeby było mu go żal kiedy ten umiera. Michael Mann nakręcił swój film zupełnie inaczej. Dzięki ujęciom z ręki w kinie można prawie poczuć się jak jeden z gangsterów. Nie znasz wszystkich bohaterów tak jak w "Chłopakach z ferajny", nie wiesz jacy są i nie powinno cię to obchodzić jesteś tu po to żeby obrabować bank. Jeśli któregoś zabije policja nie płaczesz po nim, przejmujesz się nim tak jak kolegą z pracy, który znał ryzyko i wiedział co go może spotkać. Kolejnum plusem filmu jest ścieżka dźwiękowa. Muzyka bardzo dobrze oddaje klimat filmu, a do tego dochodzą niesamowicie realistyczne odgłosy wystrzałów, po prostu niczym nie zmącona symfonia huku i świstających kul . W pewnym momencie wydawało mi się że to koles za mną wstał z fotela i nparza z tomiguna.
Co do obsady nie mam zastrzeżeń, nie można powiedzieć żeby ktoś zachwycił mnie grą aktorską, ale też nie było nikogo kto by polożył ten film.
Minusem jest to że mimo 140min film wydaje się za krótki, a niektóre sceny wyglądają jak gdyby były nie dokończone i wklejone na siłę. Dlatego mam nadzieję że wyjdzie wersja reżyserska co najmniej o pół godziny dłuższa.
Podsumowując "Wrogowie Publiczni" może i nie staną się klasykiem kina gangsterskiego, ale jest to film warty obejrznia.
Moja ocena to 8/10