W coraz to nowszym filmach Michaela Manna możemy znaledz podobieństwo między nowym dziełem, a jego paprzednikiem. Pamiętam jak kilka lat temu do kin wszedł film pt. "Zakładnik". Znajduje się w nim kilka podobieństw, a raczej smaczków ze wczesniejszego działa Manna pt. "Gorączka". Jednym z przykładów może być zbierznośc otoczenia. Pierwsza scena "Gorączki" rozgrywała się w metrze, a ostatnia na lotnisku. Natomiast w "Zakładniku" poczatkowa scena rozpoczyna się na lotnisku, a ostatnią sceną była scena w metrze. Takowym podobieństwem mogą być też charakterystyczne dla Manna ujęcia kręcone "z ręki" które zostały zastosowane już w "Goraczce". Teraz ten "odręczny styl" stał się wręcz wizytówką reżysera. Pojawił się on też w świetnym (moim zdaniem) "Miami Vice". W tym roku zaprezentowani nam "Wrogowie Publiczni" także zostali nakręcenie w tym stylu. Jednakże dopatrzyć się można (znowu) dużego podobieństwa do "Gorączki. Ponizej przedstawiam kilka przykładów:
UWAGA:SPOILERY
- Mann znowu postawił na zabawe w "policjantów i złodziei"
- Zbierznośc profesji postaci występujących w obu filmach.
- Główni bohaterowie znajdują się po dwóch stronach barykady.
- Ten sam styl kęcenia (trochę słaby argument, bo jak wspomniałem stał się on już "wizytówką Manna)
- Po kilku w pełni udanych napadach złodzieje zostają zaskoczeni. Następnie odbywa się strzelanina, w której ginie jedna "ważna" chociaż poboczna postać.
- Podczas "niedanego napadu" jedna z pierwszoplanowych postaci zostaje postrzelona. We "Wrogach Publicznych" był to Dillinger, a w "Gorączce" Chris. (Postać Kilmera nie była może "tą główną" ale napewno jedną z pierwszoplanowych)
- W obu filmach głóny bohater - złodziej zakochuje sie w kobiecie, która ma dla niego ogromne znaczenie i proponuje jej wspólny wyjazd
- W obu filmach tylko raz odbywa się rozmowa między "policjantem" a "złodziejem" i w obu ma ona duże znaczenie
- Neil McCauley i John Dillinger istnieli naprawde
- Podczas napadu na bank McCauley mówi: "Przyszliśmy tu po pieniądze banku, nie po twoje" - Ta sama kwestia pada z ust Dillingera podczas napadu
- W obu filmach postać "złodzieja" zostaje zastrzelona przz funkcjonariusza
Oto podobieństwa jakie udało mi sie odnalezdz. Wracając do samego filmu uwarzam go za udany film. Jednak odnosze wrażenie, że Pan Mann na siłę próbuje już robić filmy i to już niestety nie jest to samo co kiedyś.
Zamieszczam tu także moje zdanie na temat "Wrogów..." żeby nie było ;)
Gdy wybierałem się na ten film do kina to wydawało mi się, że ide na coś w stylu "Złap mnie jeśli potrafisz" i "Plan doskonały" czyli filmu sensacyjnego pełnego smaczków. Gdy opuszczalem sale kinową zdałem sobie sprawe, że dostałem film, który okazał się w całości smakowitym kąskiem. Dzieło Mann'a to ukłon w stronę filmów gangsterskich lat'30 w którym nie sposób przegapić tego klimatu. "Wrogowie Publiczni" wywarli na mnie naprawde duże wrażenie. Zdjęcia są boskie, a scenografia w pełni oddaje dusze i klimat lat'30. Jeśli chodzi o grę aktorska; Depp znowu udowodnił, że potrafi zagrać wszystko (mam nadzieje, że jest to powrót do korzeni i odciecie się o filmów typowo komercyjnych). Cotillard choć roli trudnej nie miała, to w pełni sobie z nia poradziła. Natomiast Chrisitan Bale znów mnie zawiodł. Jego wystep można porównac do takiego kartonu mleka - na początku jest świeże i smaczne. Jednak z czasem kwaśnieje i robi sie nie do przełknięcia. Czyli pierwsze sceny z jego udziałem były w porządku - pewnego rodzaju odskocznia od głównego wątku, świeży przerywnik. Natomast w późniejszych sekwencjach z minuty na minutę stawał się szary i niemrawy, ogladałem go z pewnym grymasem na twarzy aż do zakonczenia projekcji. Podsumowywując: film rewelacyjny, w sam raz żeby się odprężyc. Scenariusz i reżyseria bdb. W moim przekonaniu, gdyby ten film był kręcony na biało-czarnej taśmie to w pełni porównałbym go do grona filmów gangsterkich starego kina. Film dobry i napewno jeden z lepszych w tym roku 7/10
PS: Mój nowy temat to bardziej ciekawostka niż "pojazd" po filmie, jak z resztą widać mi sie podobał ;)
W wielu punktach się z Tobą zgadzam, niestety przyznam, że zawiodłem się na PE. Nie wiem czy to wina scenarzystów[czy postać Dillingera była w realu taka jak w filmie?] czy sztampowej gry Deppa, ale rozczarowała mnie postać Johna. To taki dobry romantyczny zbójnik, który kradnie, ale nie zabija, nie przeklina, nie wścieka się. Czarę goryczy przelała scena kiedy aresztowano Billie- John się popłakał.
Dla mnie cały film to słaba podróbka "Gorączki". Film jest dobry [7/10], ale w porównaniu do "HEAT" przegrywa na całej linii.