PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=467091}

Wrogowie publiczni

Public Enemies
2009
7,1 178 tys. ocen
7,1 10 1 178062
6,2 41 krytyków
Wrogowie publiczni
powrót do forum filmu Wrogowie publiczni

Jeden ze słabszych filmów Manna i...rozczarowanie roku, jak dla mnie. Miało być dzieło na miarę "Gorączki", wyszło coś takiego, jak daleki i upośledzony kuzyn tego arcydzieła.

Zacznijmy może od tego, na co większość zwraca główną uwagę: na duet pierwszoplanowych aktorów - Depp'a i Bale'a.
Depp, o dziwo, nie zawodzi aż tak bardzo. Jego postać jest zagrana nieźle, choć jak na tego aktora, dość schematycznie. Scenariusz ukazuje Dillingera jako cool-gangstera, z jakim można się utożsamić - Depp pokazuje to "coolerstwo" brawurowo.
Bale za to zawodzi i to chyba najbardziej z całej obsady. Jego gra jest drewniana i nijaka, z jego twarzy nijak można wyczytać obsesję, jaką było złapanie Dillingera. Obsesja ta ogranicza się w filmie do wykrzykiwanaia banałów, jaka to jego ekipa jest sprawna i szybka, no i na przypodobywaniu się Hooverowi.

Przejdźmy do samego filmu. Film cierpi na chroniczny wręcz brak świeżości. Absolutnie każdy element biografii Dillingera był wcześniej przerabiany setki razy z większym lub mniejszym powodzeniem. Akcja koncentruje się na coraz to bardziej brawurowych napadach na banki. Przepleciono ją wymuszonym i wciśniętym jakby na siłę wątkiem romansowym i doprawiono kilkoma scenami z agentami zalążkowego wtedy jeszcze FBI. Zmarnowano wielki potencjał, tkwiący w charyzmatycznej postaci Dillingera, jaki i zdeterminowanej osobie Purvisa. Film praktycznie nie ukazuje nocnego życia gangsterów - popijaw w podziemnych, nocnych klubach, rozmów o kobietach, o samochodach (jest to ledwie wspomniane, a przecież według książki, Dillinger darzył miłością sportowe wozy). Nie ma tutaj śladu arogancji i pychy, które były głównymi cechami działających w grupie Dillingera bandytów.

Sceny strzelanin. Tu akurat dla Mann'owi wypada pogratulować, bo wyszły nawet dobrze (do scen strzelaniny w "Gorączce" się nie umywają). Pociski fruwają sobie radośnie, dziurawiąc wszystko wokół, a jeśli już pocisk kogoś trafi, to ten ktoś nie umiera od razu, tylko po kilkuminutowej agonii.

Zdjęcia. No cóż, jedno słowo je tylko cechuje: tragiczne. Cały film jest nakręcony cyfrową kamerą, i to nie stojącą na statywach, jak to zwykle bywa u Manna. Efektem tego jest ogólna trzęsawka ekranu przewijająca się nie tylko w scenach akcji, ale także spokojnych, refleksyjnych ujęciach. Czasami miałem wrażenie, że oglądam jakiś teledwizyjny reportaż, a nie film kinowy.

Podsumowując, jak już mówiłem, film zawodzi na całej linii. Nie ratuje go nawet kilka świetnie wyreżyserowanych scen (główny nacisk na tą ostatnią, w kinie - majstersztyk) i dobrze oddany klimat lat 30.


5/10.

Pan_Nawrocki

,,Cały film jest nakręcony cyfrową kamerą"- naprawdę CAŁY? Bo mi się wydaje (ale być może nie mam racji), że tylko niektóre sceny były nią kręcone.

chloe274_7

Zapewniam Cię, że cały film jest nakręcony cyfrową kamerą.

ocenił(a) film na 5
Pan_Nawrocki

oj, czekało się na ten film, czekało. pamiętam, że obserwowałem jego losy od pierwszej wzmianki, jaka radość była jak wypuścili pierwsze zdjęcia :P a tu.. klapa. nie wiem czy przypadkiem za dużo wymagałem, ale z kina wyczłapałem lekko rozczarowany. zarzuty? no cóż, film, jak dla mnie, był rozlazły. nie trzymał się kupy przez wątek miłosny, który zepchnął pojedynek Dillinger-Purvis na drugi plan. hej, przecież miało być na odwrót! Purvis przewijał się przez plan ale jakoś za wiele nie wnosił, wyglądał jakby mu nie zależało na złapaniu Dillingera. sam Dillinger jakby nie mógł się zdecydować czy jest cwaniaczkiem, despotą wobec kobiet czy jednak Romeem. przed seansem dużo czytałem o prawdziwym Dillinger'ze, w jakiś tam sposób związałem się emocjonalnie z typem. a na samym filmie? nawet się nie przejąłem kiedy go zabijali. nie wiem czy to wina Deppa czy scenarzystów, którzy nie dali mu rozwinąć skrzydeł (raczej to drugie) ale chyba coś poszło nie tak skoro najlepsze co mogę powiedzieć o Public Enemies to rewelacyjny soundtrack.

cyfrowa kamera boli, jak cholera. pudło, strzał w stodołę. zwłaszcza w filmie o latach '30. a co do popijaw w podziemnych klubach to czytałem, że prawdziwy gang Dillingera nie zwykł popijać, chcieli zachować trzeźwość umysłu na wypadek jakiejkolwiek draki. hmm, co do zgodności z historią jeszcze, to absolutnie nie akceptuję sceny 'ostatnie słowa Dillingera'. hej, typ umarł na miejscu, nic nie zdążył już powiedzieć. czy musieliście wciskać ten kretyński wątek miłosny i tutaj?