Świeżo po obejrzeniu muszę powiedzieć że film mi sie podobał. Nie jest to jakaś rewelacja ale film dobry zdecydowanie warty obejrzenia. Tak czytam opinie innych i momentami mnie krew zalewa. Zwłaszcza ci którzy twierdzą że strona techniczna filmu jest słaba(bo że 25 klatek, bo to... bo tamto...) Kto jak kto ale Michael Mann wie jak kręcić filmy i akurat w tej kwestii nie zawodzi(przynajmniej mnie). Właśnie sposób w jaki zostali nakręceni "Wrogowie..." dodaje mu pewnego smaczku. Widz staje sie świadkiem tamtych zdarzeń. Trzęsący się obraz, rewelacyjny i realistyczny dźwięk uczynili mnie świadkami poczynań Dillingera i jego bandy. Co do reszty można się spierać. Według mnie aktorzy zagrali poprawnie-nikt mnie szczególnie nie zachwycił.Czytałem też że w filmie są jakieś dłużyzny. Co za bzdura. Film trwa ponad 2 godziny ale tego nie odczułem. Reżyseria Manna nie pozwala na jakieś dłużyzny. Ba, żałowałem że film nie jest trochę dłuższy. Moja ocena to 7/10 bo niestety "Wrogowie..." przegrywają z takimi dziełami kina gangsterskiego jak "Ojciec Chrzestny" czy "Nietykalni", ale obejrzeć jak najbardziej warto. Aha, ktoś napisał też że film mu się nie podoba bo nie można sie identyfikować z jakimkolwiek bohaterem. Chryste, a z kim się tu identyfikować? Z czarnymi charakterami jest tak że można polubić ich zachowanie i wygląd ale identyfikować się z nimi?!!! Ok, już kończę Trochę się rozpisałem:) Pozdro!
Strona techniczna jest głównym i jednym z niewielu powodów dla których warto jest ten film obejrzeć.
Co do identyfikacji z bohaterem to jestem właśnie tego innego zdania. Film cierpi przede wszystkim na tym, że nie poznajemy bohaterów, a otrzymujemy surowe fakty na talerzu, przez co film staje się pustymm, aczkolwiek pięknie nakręconym kinem.
Zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Strona techniczna - dt. zdjęć i techniki cyfrowej - moim zdaniem nie pasuje do tego filmu i nie oddaje klimatu. Takie miałem odczucie w trakcie seansu, strasznie mnie to raziło. Wiem, że zdania są bardzo podzielone. Jestem konserwatystą w tym temacie, a zamiłowanie Mann'a do techniki cyfrowej jest dla mnie niezrozumiałe.
Mann wie jak kręcić filmy. Fakt. Czy to oznacza, że inni (tj. nie korzystający z techniki cyfrowej w filmach wysokobudżetowych) nie wiedzą? Wyobraź sobie klasyki kina gangsterskiego nakręcone w ten sposób. Czy wyszłoby im to na dobre?
To oczywiście moja w pełni subiektywna opinia. Tobie się podobało. Mogę tylko pozazdrościć. Ja bardzo się starałem, ale tylko w scenach statycznych byłem w stanie zapomnieć o tym mankamencie. Dla mnie po prostu takie zdjęcia są nie do zaakceptowania. Tzn. inaczej. Negatywnie wpłynęły na odbiór tego filmu.
Co do kręcenia "z ręki" - nie rozumiem tej mody. Strasznie mnie to irytuje, gdy w scenach kiedy nie ma akcji (wtedy takie ujęcia nie rażą oczywiście, ba są nawet wskazane) trzęsie się kamera.
Dźwięku się nie czepiam, żeby nie było.
Jak dla mnie to gdyby filmem zajął się Scorsese to wyszłoby coś znacznie lepszego. I z pewnością nie kręciłby tego filmu telefonem komórkowym. ;)
6/10
Zgadzam się odnośnie tego co powiedziałeś o Scorsese. Martin zrobiłby ten film w zupełnie inny sposób. Jest to jeden z lepszych aktorskich reżyserów, który z pewnością zatrudniłby kogoś do przepisania scenariusza.
Nie wspominając o tym, że ten facet to spec od gangsterski. Znaczy od filmów gangsterskich. ;)
Moim zdaniem, ten film miał potencjał by stać się dziełem (zabrzmi patetycznie) - epickim. I jestem (może naiwnie) przekonany, że Scorsese taki film by właśnie nakręcił.
Michael Mann dla mnie osobiście jedzie nadal na legendzie 3 filmów - Ostatni Mohikanin, Gorączka i Informator. To były filmy wielkie. Public Enemies ciężko mi osobiście do takich zaliczyć. A ten film miał wszelkie predyspozycje by takim być. I więcej - zasługiwał na to.
Ja osobiście byłem nieco przerażony długością tego filmu przed seansem, ale w ogóle nie odczułem, że minęło prawie 2,5 godiny. Co do strony technicznej założyłem nawet własny temat. Zdjęcia w tym filmie to zdecydowany minus, jedyny zresztą.
jak widać styl kręcenia, ma zwolenników i przeciwników, ciekwy jestem jak Mann nakręci następny film? bo napewno z cyfrówki nie zrezygnuje ...
Całkowicie się z Tobą zgadzam i również nie rozumiem zastrzeżeń innych do strony technicznej filmu. Ja myślę że reżyser chciał pokazać historię tego człowieka i w ogóle tamtych czasów jak najbardziej realistycznie, dlatego użył takich a nie innych środków. Jak dla mnie film jest bardzo wiarygodny. Jakby sobie to wyobrazić, to pewnie tak właśnie to wyglądało w rzeczywistości. Podoba mi się takie kino. Znużyły mnie już te wielkie, przedramatyzowane sceny. Wiadomo, że do większości widzów to nie dotrze, tak już jest - Depp dostał nominację za Piratów a Rozpustnik w jego wykonaniu, został przez Akademie przemilczany. Myślę że mówi nam coś o guście, wrażliwości i potrzebach dzisiejszego społeczeństwa. Też coś się rozpisałam. pozdrawiam.
A ja niestety mam zastzeżenia do strony technicznej. Owszem, 25 klatek/sec i kamera z ręki mają tutaj swoje plusy, dzięki takim paradokumentalnym zdjęciom widz czuje się jakby uczestniczył w tworzeniu reportażu, brał udział w akcji (fenomenalna strzelanina w lesie), wrażenie potęguje dodatkowo genialny (przełomowy dla kinematografii) dźwięk. Taka ryzykowna forma ma jednak zawsze dwie strony, i "Public Enemies" na technice cyfrowej i kamerze z ręki sporo również tracą - "ręcznych robótek" jest w tym filmie zdecydowanie za dużo, nawet podczas zwykłej rozmowy w restauracji obraz trzęsie się, jakby operator drugą ręką robił sobie coś innego, co daje nam w rezultacie efekt niechlujnych, brzydkich, chwilami wręcz amatorskich zdjęć, na bakier z kompozycją i plastyką kadru, a przecież to właśnie te elementy świadczyły o wielkości zdjęć "Gorączki", "Aliego" czy "Miami Vice". Wydaje mi się również, że nadużywanie kamery z ręki przyczyniło się także do słabego wyeksponowania gry aktorskiej. Boli także technika 25klatek - gdzieś gubi się głębia ostrości, a wraz z nią poetycki wymiar kina Manna. Lepiej to zagrało w "Zakładniku" i "Miami Vice" - bo tam było stosowane oszczędnie. Ale "Public Enemies" to i tak dobre kino, lecz o tym napiszę już w innym temacie.