Chociaż ma 2 bardzo słabe strony: (SPOILER)
1. Długość - stanowczo zbyt wiele dłużyzn
2. I scena finałowa (smierc Dillingera), brakowało w niej tego czegoś co wycisnęło by ze mnie łzy, ludzie którzy pamiętają chociazby ostatnią scenę z Gorączki, lub chociazby Gladiatora wiedzą o co mi chodzi. Śmierć głównego bohatera poruszała, a tutaj po prostu kulka w łeb i do widzenia.
Mimo wszystko film jest godny polecenia, warto zobaczyć go dla genialnej muzyki, świetnych ujęć (mimo że kamera "z ręki" na prawdę męczy na poczatku oko to idzie się przyzwyczaic a sceny strzelanin na prawdę dają sporo przyjemnosci), bardzo dobrej gry Deepa i świetnej historii:) Poza tym kilka scen (w tym końcowa wizyta w kinie Dillingera przeplatająca się z przygotowaniami federalnych) na prawdę zostaje w pamięci:)
co do 2 podejrzewam że tak miało być i nie widzę nic w tym złego - ta scena nie miała na celu zrobienia męczennika czy bohatera z Dillingera i dobrze - nie był nim
Mimo wszystko wydaje mi się, że ta scena powinna jakoś poruszać. Sorry, za kolejne odniesienie do tego samego filmu, ale ostatnia scena z Gorączki poruszała, mimo że bohater który zginął również do ludzi dobrych nie należał (sorry, ze nie rzucam nazwiskami ale dawno nie widziałem gorączki i nie pamiętam czy pacino czy de niro sie przekręcił) xD
Może nie miała do końca poruszać, bo Dillinger był jednak bandytą i 'właściwie' na tą śmierć zasłużył. Choć dla mnie absolutnie NIE.
A może po prostu jesteś twardym facetem:P Mnie np. ta scena poruszyła..może nie tyle samo zastrzelenie, ile puste oczy umierającego Johna < o których sam wspominał > i scena, kiedy członek komisji śledczej przekazuje Billie pamiętne 'Żegnaj ptaszyno'.
ja nie wiem jak można tłumaczyć "bye bye bluebird" na... "żegnaj ptaszyno". No litości!
to black czy blue? niechze ktoś powie raz a konkretnie co kazał jej przekazać,bo jestem ciekawa:P!
black, black - na 100% (właśnie wróciłam z kina ^^).
1. Szczerze mówiąc mnie najbardziej dłużyła się właśnie scena ze złapaniem Johnny'ego. Zbyt rozwleczona w czasie.
2. Do śmieci nic nie mam. Właściwie to nawet cieszę się, ze nie była zbyt patetyczna. Mimo wszystko to była gangster, zabił paru ludzi i... no nie wiem - chyba ogólnie nie lubię patosu w filmach ;)
3. Do minusów również zaliczyłabym wprowadzenie zbyt dużej ilości postaci. Przyznaję, że na początku nie mogłam się za bardzo połapać kto jest kim, rozróżnić wszystkich współpracowników i w ogóle.
A do plusów: muzyka (chociaż momentami i ta mnie denerwowała, ale trzeba naprawdę genialnej muzyki w filmie, żeby mnie nie drażniła xd), gra Deepa i samochody w filmie ^^ Cholernie podobają mi się auta właśnie w takim "starym" stylu ;p
Dla mnie film również bardzo bardzo 'okej'. Niektorzy filmwebowicze nastawiali mnie na najgorsze, ale nie było źle. :D Do minusów można dodać 'trzęsącą' się rękę kamerzysty. Ale tak bywa jeśli tym sposobem film został nakręcony.
DEPP!:)
już przypomianm poraz kolejny na forum Public Enemies.
Strasznie razi mnie bład w Jego nazwisku;)
Dziekuje więc:) nie pamietałam, dokladnie po angielsku tego,co jej powiedział.
Ja też lubie ten styl samochodów:) i jak będę brać ślub w dalekiej przyszłosci <;p> to wynajmę sobie wlasnie taki! a co!
jak da radę.
Ja osoboiscie nie zauwazyłam,żeby John zabiła kilkoro ludzi. Jak na mój 'wzrok' on wręcz unikał zabijania niewinnych. Wbrew pozorom nie był wcale negatywną postacią. Przynajmniej dla mnie;)
wiem, wiem ^^ Kiedyś byłam pewna, że to jest Deep i mi zostało ^^ Od roku się przestawiam na Deppa ale jak tylko nie myślę o tym to piszę inaczej ^^ Muszę sobie wbić to jakoś do głowy ;d
mea culpa! xd
a jak ja znajdę sobie bogatego męże to sobie taki kupię! *śmiech*
W filmie nie był aż tak negatywną postacią, ale nie można też naginać tego w drugą stronę. Nie wierzę, że jako gangster nikogo nie zabił ani nie skrzywdził. Po prostu nie mógł być postacią "czysto-pozytywną". Co nie zmienia faktu, że w wielu filmach ci "źli" bohaterowie pokazani są z dobrej strony i naprawdę ciężko widzowi ich nie polubić.
Depp, Depp, Deep. Będę pamiętać! xd
tak tak tu se zgodze:)
Staram sie nie naginac z pozytywami Johna,ale ciezko czasem troche przez mą sympatię do Deppa ;p
w kazdym razie zimnokrwistym,zabijajacym bez sensu morderca nie był.
Nawet jak czarne charaktery pokazane są negatywnie,ja mam taki uraz,że mimo to i tak większość z nich lubię..;p
chocby Snape'a. Wiem,ze okazał sie dobry,ale ja go lubilam od 1. czesci! moze to jakies przeczucie bylo? nie wiem, a moze to dzięki temu,że mam słabość do Rickmana?
..:D
Snape na pewno nie był negatywny a raczej negatywnie doświadczony przynajmniej tak się zachowywał w częściach 1-3 ( tyle widziałam)
A co do Deppa często gra bardzo negatywne osoby bez uczuć i emocji ale dziwnym jest dla mnie że ludzie tego nie widzą . I na przykład uważając Swenneya za pozytywną postać.
negatywnie dosw. to dobre sformulowanie na Snape'a ale! wielu ludzi okresla go mianem czarnego charakteru w tej ksiazce, choc wiadomo,ze wzielo sie to z jego traumatycznych wspomnien z dziecinstwa i osamotnienia, co nie oznacza, ze nie budził w wielu osobach zero pozytywnych uczuc i był paskudnie wredny.;) stad mianuje sie go czetso,przynajmniej do 6. czesci tym złym,czarnym charakterem.
Co do Deppa..
ja widze,czuje jego negatywne emocje jakie pokazuje w postaciach,odbieram go w filmie jako kogos negatywnego,jesli takowego gra,ale mimo to lubie jego wcielenia,bo uwielbiam Deppa a i czarne charaktery mnie kreca ;) Nie jest to spowodowane tym,ze źle wyczuwam Jego gre aktorska.
Albo ci się podoba Depp i uroda przesłania rolę - to się zdarza dość często. Ale sądzę że jednak często odbiera się jego autentyczność .To znaczy na ogół wybiera charaktery jakich sam nie lubi i robi to tak autentycznie że niektórzy widzą to jako coś naturalnego stricte go przez to po prostu nie lubią bo wywołuje takie reakcje. Właściwie odnoszę wrażenie że gra nie jako dla własnej a nie widza przyjemności.
Nie twierdzę,ze Depp mi sie nie podoba. Uwielbiam Go jako aktora i jako człowieka. Podoba mi sie tez jako mezczyzna. Uroku nie da mu sie odmowic:)
ale widzisz...u mnie to nie to,ze uroda Jego tak blyszczy,niczym 'zeby umyte pasta Colgate Whitening z reklamy',ze przyslania mi Jego role. Napewno tak nie jest. To raczej sympatia do Niego,niz twarz, sprawia,ze lubie Jego postacie. Umiem odroznic czy gra zlego,czy dobrego bohatera,az tak zaslepiona nie jestem. Chodzi mi tu o sympatie do postaci,a nie o nieumiejetnosc odroznienia. U Deppa zawsze staram sie szuka i pozytywow bohatera i negatywow.
Sporo postaci,ktore gra, sa odbierane przez spoleczenstwo jako ludzie dziwni,negatywni,egoistyczni,jednak w glebi serca,co rzadko kto porafi dostrzec, maja serce i uczucia. Popatrz na Jacka Sparrowa - zimny,egoistyczny dran..tak,ale zy zawsze? albo Charlie z fabryki czekolady..samotnik,dziwak,bez uczuc..czyzby? teskni za bliskimi.
nie powiedzialabym,ze wybiera charaktery,jakich nie lubi:P wrecz przeciwnie,mysle,ze lubi grac outsiderów,ludzi innych,samotnych,z problemami...on to po prostu czuje i rozumie takich ludzi:)
Ja uważam że do Ciebie pasuje raczej druga cześć mojej wypowiedzi , nie ta pierwsza , no ale i z takimi artystami się tez spotkałam. Nie Jack nigdy nie był zimy i egoistyczny raczej był naiwny i chciał to ukryć , Dlatego Barrbossa tak go podszedł.( ale piraci to sprawa marginalna ) teraz opisujesz pozytywne osoby mi chodzi o trochę inne filmy i role . Nie lubi takich ludzi ale lubi ich grać. Wymienię może co mam na myśli Dziewiąte Wrota, Żona astronauty, Sweeney Todd, "Zanim zapadnie noc" , "Truposz ", czy "Sekretne okno". Ważne tu jest zagranie i jakieś wyzwanie . Mi się podoba to jak pracuje i co robi.
Po za tym wybiera tylko to co lubi i gra tak jak sam lubi stąd możesz tez mieć pozytywne emocje . Skąd wiem że nie lubi ludzi których gra - sam mówił w wywiadach to nie znaczy że nie lubi ich grać wręcz przeciwnie bo dla niego się chyba liczy pasja tworzenia i to mi esie w jego grze właśnie podoba. Co prawda aktorów z pasja tworzenia jest na pewno więcej ja znam i lubię kilku innych.
Co do Jacka,owszem zgodzę się, że starał się ukryć swoją naiwność,ale! nie zapominajmy, że powrzechnie znany był jako zimny drań. O to właśnie mi chodzi. To postać, która wszystkim wydaje się być zimną,egoistyczną,dbającą tylko o swój interes,a tak naprawdę przejmuje się on losem swoich 'przyjaciół' i miewa wyrzuty sumienia i pojawiający się czasem 'dobry głosik' w głowie, a nie wszyscy to dostrzegają. Taka dwustronniczość. Często pojawiająca sie w postaciach granych przez Deppa.
W wymienionych przez Ciebie filmach rzeczywiście gra negatywne postaci, musze się z Tobą zgodzić. Zapomniałam o nich.:)
Mi również imponuje Jego praca, podejście do zawodu, do showbiznesu. Dlatego mam do Deppa ogromny szacunek.
Napewno jakąś częśc z postaci 'nie lubił', ale nie zgodzę się,że wszystkie:).
Dla mnie scena śmierci bardzo dobra, podobał mi się w właśnie w niej ten brak patosu. Dillinger naprawdę tak zginął, tzn dostał parę kulek, w tym w głowę - która przeszła na wylot tuż pod prawym okiem.
Wracając do Snape'a xd
Może po prostu jesteś fanką, tak ja ja, ludzi należących do Ligi Mrocznych Sukinsynów? xd Chociaż ja ogólnie mam słabość do ciekawych i ironicznych bohaterów. I właściwie to też nie rozumiem nazywania go czarnym charakterem ^^
*a do negatywnych emocji nie mogę się wypowiedzieć, bo w filmach siedzę raczej od niedawna i jedyne filmy Deppa (widzicie? Dobrze napisałam!), w których w ogóle zwracałam uwagę na aktorstwo, to Piraci i Wrogowie ^^ Ale, ale są wakacje, jakoś się nadrobi ^^
Hehe niezłe przejście od Snape'a do Deppa (tak, tak, wiem teraz juz bede pamietal ze nie deepa xD).
Swoja droga skoro juz na hp zeszło... to moze przejde do syriusza xD
Brakowało we Wrogach Publicznych tak wyrazistej postaci jak Gary Oldman, nie sądzicie? xD
Minimalizm emocjonalny w scenie śmierci moim zdaniem nie jest słabym, a właśnie bardzo mocnym punktem filmu. Reżyser dobrze zrobił nie epatując patosem i nie subiektywizując - każdy widz dzięki temu miał możliwość opowiedzenia się po stronie, która, jego zdaniem, była właściwsza. Bale i Depp świetnie odegrali postaci, które w równym stopniu można było podziwiać, lubić, jak i nienawidzić. Postać Dillingera miała jedynie o tyle przewagę, że to właśnie wokół niej skupiała się akcja filmu.
Słaby punkt moim zdaniem stanowił zbyt mocno wyeksponowany wątek romansu Dillingera. Momentami naprawdę chciało się więcej gangsta, a mniej zakochańczego gruchania...;)
Co do kamery z ręki - rewelacyjny efekt rozchwianego obrazu. Czasem nawet dzięki temu dało się odczuć paradokumentalny klimat. Tak samo, jak przy scenach ze strzelaniem, gdzie dźwięk nie był hollywoodzko "zechowacony", a było krótkie, szybko urywane realistyczne pif-paf:)
Moim zdaniem w pełni zasłużona filmwebowska ósemka.