jak dla mnie film średnio średni - jedyne co go wyróżniało to to że zwykle takie filmy oglądałam u siebie w domu i w połowie wyłączałam - tym razem obejrzałam taki film w kinie i cały czas miałam nadzieję że coś mnie porwie - niestety skończyło się na nadziei. spodziewałam się dobrego gangsterskiego filmu z ciekawą kreacją Deppa a dostałam nudny i nieciekawy obraz który ratowała jedynie muzyka - aha i to że dowiedziałam się jak powstało FBI ;) nie radzę wybierać się do kina - ewidentnie dla pasjonatów - w innym przypadku stracona kasa i ponad dwie godziny z życiorysu :(
ps. czy wszystkie kopie mają zrąbaną ścieżkę dźwiękową czy tylko ta w moim kinie? dźwięk fałszował w pewnych momentach a muzyka jakby urywała się w pół dźwięku - nie wszędzie ale dało się zauważyć ;/
Moim zdaniem film bardzo dobry. Ciekawie opowiedziana historia porywające sceny akacji ( pościgi,strzelaniny ) świetna muzyka idealnie komponująca się w realia filmu. innowatorski sposób kręcenia scen pozwalający dosłownie przenieść się w miejsce akcji. Wszytko to składa się na świetny film jakim niewątpliwie są Wrogowie publiczni
Moja ocena 8
hmm... brzmi trochę jak opis na pudełku DVD ;) porywające sceny akcji? nie mnie porywające - ja się nudziłam, muzyka owszem świetna popieram ale innowatorski sposób kręcenia scen? na czym ta innowacyjność polegała?
"ale innowatorski sposób kręcenia scen? na czym ta innowacyjność polegała?"
czekol4dk4 podejrzewam że choćby nie wiem jak Ci to napisać, to i tak nie zrozumiesz :)
oglądałaś film, nie zauważyłaś niczego co by drażniło twoje oko? a moze po prsotu z tego znudzenia przyciełaś komara? ;)
nie przycięłam - obejrzałam całość ale żeby coś drażniło (skądinąd nie jest to również zbyt pozytywne określenie...) moje oko - powiedzmy że nie zauważyłam niczego czego nie widziałabym już wcześniej. może jednak mnie oświecisz o co dokładnie Ci chodzi?
może brakowało Ci helikopterów i wojska? ten film miał opowiadać o czymś innym, a nie jedynie o strzelaninie. Na różne sprawy zwracał uwagę, widocznie nie zauważyłaś.
PS: nie wiem, dlaczego traktujecie Deppa jak boga i wymagacie od niego bóg wie czego. Nie miał się wygłupiać w tym filmie i ukazywać nie wiadomo czego. Miał być zakochanym gangsterem z zasadami, zresztą weźcie pod uwagę czasy w jakich żył Dillinger.
wierz mi że nie należę do grona widzów które bez helikopterów i wojska nie uznają filmu za wart uwagi - niestety 'Wrogowie publiczni' opowiadają w sposób nieciekawy historię którą może można by opowiedzieć lepiej. w sąsiednim wątku bardzo dużo emocji wzbudziła wypowiedź że kreacja Deppa nie wzbudziła sympatii - również moim zdaniem główny bohater musi wzbudzać emocje - niekoniecznie dobre - ale jakieś! a we mnie emocje wzbudził niestety tylko drugoplanowy aktor grający przesłuchującego Billie policjanta - nota bene bardzo negatywne. dlatego uważam film za nie wart uwagi i poniżej oczekiwań - moich zwłaszcza :(
a wg mnie opowiadają ją w sposób bardziej ambitny, a zadaniem widza jest zwracanie w tym przypadku uwagi na różne aspekty. Nie ma akcji, ale jest czas na kontemplowanie, obserwację, myślenie.
Depp zagrał gangstera trochę innego niż wszyscy, nie wygłupiał się jak zawsze i dlatego nie każdemu pasował. W końcu Depp to tylko kapitan albo inny czub, ale poważny gangster to już trochę nudy.
"również moim zdaniem główny bohater musi wzbudzać emocje"
Zdaniam Manna chyba nie. A na pewno nie w taki sposób, jaki Ty sobie wyobrażasz. We wszystkich swoich filmach sensacyjnych Mann nie psychologizuje za bardzo na głównych bohaterach. To jest kino surowe, behawioralne i z bezuczuciowymi zewnętrznie postaciami. Tutaj nie chodziło o bohaterów, tylko o historię.
Argh, nie mogę, kobieta skrytykowała film, który większość uznaje za
świetny i od razu pojawiają się klasyczne teksty: "choćby nie wiem jak
Ci to napisać, to i tak nie zrozumiesz"; "może brakowało Ci helikopterów
i wojska?" WTF? Oczywiście żadnych porządnych kontrargumentów, bo po co?
Czy to że "super film" komuś się nie podobał = że go nie zrozumiał? W
dodatku żaden to ambitny film, nie ma w nim nic trudnego do zrozumienia,
więc takie teksty tylko źle świadczą o piszących.
Ogólnie zgadzam się z twoją opinią czekol4dk4, nie wiem co ten film
stawia ponad przeciętną. Nie jest zły, ale i nie jest rewelacyjny. Nie
porywał, ale też nie nudził. Może i zawraca uwagę na różne kwestie, ale
żadnej specjalnie nie rozwija. Z wyjątkiem wątku miłosnego, tylko za
cholerę nie wiem jak mam współczuć Dillingerowi (dokładniej jego żonie w
ostatniej scenie), bo przecież zwyczajnie poniósł odpowiedzialność za to
co robił, dobrze zdawał sobie sprawę do czego to zmierza. Żałuję, że nie
rozwinieto wątku postaci Christiana Bale'a, notka na koniec to trochę
mało.
Może któryś z "ekspertów" raczy w całym swym majestacie wytłumaczyć na
czym dokładnie polega technika 25 klatek, co to niby pozwala na te jakże
innowacyjne sceny w telewizyjnym stylu? Czy może to uraża godność
szanownych panów?
25 klatek na sekundę sprawia, że obraz, który widzimy jest płynniejszy, a co za tym idzie - sprawia wrażenie bardziej realnego. Ekspertem nie jestem :)
..."sprawia wrażenie" bardziej telewizyjnego...
Na film dopiero się wybiorę, ale trailer oprócz tego, że wygląda jak 'making of' nie pokazuje nic ciekawego co mogło by mnie zachęcić. Idę ze względu na poprzednie osiągnięcia reżysera.
O właśnie!
Oglądając film miałem dziwne wrażenie, że to, co oglądam, dzieje się na prawdę. Nie patrzyłem na plan i aktorów odgrywających swoje role, ale na rzeczywistych ludzi. I obraz bardziej telewizyjny - nie wiem, telewizji nie oglądam od ponad roku i jestem z tego zadowolony :)
W każdym razie, Mann spisał się dobrze. Nie jest to druga "Gorączka", ale film nieznacznie gorszy (jak obejrzę "Wrogów..." na dvd, to wtedy porównam oba filmy).
W sumie tak myślałem, z tego co wiem normalne filmy kręci się w 24
klatkach. Ogólnie film sprawia wręcz bardziej wrażenie dokumentu, niż
filmu kryminalnego.
Porządnych argumentów w stylu "film średni" i tyle?
<W dodatku żaden to ambitny film, nie ma w nim nic trudnego do zrozumienia,
więc takie teksty tylko źle świadczą o piszących.>
Film nie jest ambitny, tego nie napisałam, bez sensu interpretujesz. Nieładnie tak dopowiadać. Napisałam, że jest opowiedziany w sposób bardziej ambitny, "nie krok po kroku, tak bo tak, wszystko macie na talerzu i nie myślcie".
<Może i zawraca uwagę na różne kwestie, ale
żadnej specjalnie nie rozwija. Z wyjątkiem wątku miłosnego>
Żadna nie była specjalnie rozwinięta, bo nie o to tu chodziło. O wszystkich aspektach nie będę pisać bo nie mam tyle czasu, by smarować tu długie posty. Wątki były różne, gangster z zasadami, który kochał jak zwykły człowiek(może nawet bardziej niż zwykły szary człowiek), nieudolność policji, ale przede wszystkim piękno Ameryki lat 30., stroje, muzyka, samochody, ulice. Sposób poruszania, rozmowy, klasy społeczne. Muzyka, kultura. Broń.
Ten film to nie miała być czysta rozrywka dla gawiedzi, reżyser przedstawił różne aspekty życia Ameryki i Dillingera. Zależy co kto oczekuje od filmu, tak jak pisałam, może niektórym brakowało helikopterów.
Raczej nie o nieudolności policji tylko o tym jak policja była skorumpowana w tamtych czasach i jak zaczynało funkcjonować FBI. ;)
policja była skorumpowana od zawsze, przyjęłam to za oczywistość, ale nieudolna też byla;p
czekol4dk4 obraz został nakręcony z ręki, ten chaotyczny styl kręcenia + dodatkowe klatki, miały pokazać realistyczniej tą historię, reżyser założył sobie ze film ma być wierną "relacją" a ostatnich lat życia Dillingera, tych napadów na banki, ucieczek z więzienia, i jego romasu z tą laską - i uwierz, najważniejsze miejsca - "więzienie, dom w lesie, czy tam kino" - wyglądają dzisiaj tak jak 70 lat temu dlatego że to te same miejsca :), sama historia, jest o tyle ciekawa że Johnn prowadził życie na krawędzi, jakiś czas przed śmiercią miał na ogonie agenta Purvisa, ... dlatego scena z wejściem na posterunek miała wydzwięk takiego pogodzenia się z przeznaczeniem, skoro dopadli twoich kumpli kiedyś dopadną i ciebie ... jak się okazało potem, była to tylko kwestia czasu, a dalej jest kobieta w czerwonej sukni ;)
słuchaj, nie dziwie sie ze nie trafia takie coś do Ciebie, ten film to tylko gratka dla facetów, i to nie wszystkich :P ... filmy Manna, mają to do siebie ze to mocne męskie klimatyczne kino, tak było i tym razem,
Ja nie jestem mężczyzną, a film bardzo mi się spodobał. ;)
Uważam, że nie wszystkim ten film ma prawo się podobać.
Jej on inny niż inne.
Osobą które ubóstwiają tylko komedie, bądź filmy typu Hannah Montana, ten film nie przypadnie do gustu.
Moja ocena to 9. :)
Ja uwielbiam historie Dillingera , wszystko i wszystkich co było związane z kasiarzami w 1933-1934 ... no ale... no nie przypadł mi do gustu film. Może to przez innowacyjny styl kręcenia tego filmu... a może po prostu za dużo oczekiwałem od niego po przeczytaniu wyśmienitej książki. Nie ma filmu który by się każdemu podobał.Jednak oczywiście historia Johna i reszty jest szalenie ciekawa. ; ))))
ok - czyli już wiem o co chodziło z innowacyjnością - doceniam pomysł :) natomiast z tym życiem na krawędzi - facet wiedział w co się pakuje! w końcu czego się spodziewał? że nie poniesie odpowiedzialności? a dla mnie scena z wejściem na posterunek miała wydźwięk nie pogodzenia się z przeznaczeniem a raczej kpienia z policji i jej ewentualnych dokonań
może rzeczywiście kino jest specyficzne - "gratka dla facetów, i to nie wszystkich" - widocznie miałam okazję na sali kinowej z samymi "nie wszystkimi" facetami bo ewidentnie nikt nie był zachwycony
w każdym razie za wyjaśnienie dziękuję :)
Co tu znad interpretowałem? Jeśli zakładasz że film się komuś nie podobał
bo za mało w nim akcji, a wątków było mnóstwo tylko "widocznie nie
zauważył", to raczej tak jakbyś uważał kogoś za osobę dla której szczytem
artyzmu i filozoficznej głębi jest ostatni terminator ;p . To też nie
ładnie.
Ale nie ma co się kłócić. Jednym z najważniejszych wątków prócz
wymienionycg była postać Hoovera, który był większym gnojem niż wielu
gangsterów i sposób działania policji która porzuciła wszelkie ideały na
rzecz skuteczności i w sumie niczym nie różniła się od gangsterów. Ale
postać Purvisa... imo bale bardzo dobrze ją zagreał, tylko brakuje większej
głębi tej postaci, to był taki dobry motyw.
A akcji było dużo, to że nie było helikopterów to chyba tylko dlatego że
wtedy nie istniały ;p
no bez przesady;p
tak odczytałam zdanie autorki tematu, a helikoptery to oczywiście była ironia. Bo akcja była, tylko w innym stylu, ale żeby to czuć to trzeba lubić te klimaty.
A wątków było dużo różnych, czasem odnoszę wrażenie że niektórzy sami nie wiedzą, czego od filmu wymagają. Jakby każdy film miał być totalnym arcydziełem, które dogodzi wszystkim. Wątki były różne, żeby cały film i cały obraz kontemplować, a nie tylko gapić się na głównego bohatera i poznawać caluteńkie jego życie krok po kroku.
nie wiem jak inni ale ja wiem czego wymagam od filmu - historii która mnie zainteresuje, bohatera który jakoś na mnie wpłynie - pozytywnie lub negatywnie, jeśli wielowątkowości to rozwiniętej tak, by każdy z wątków coś do filmu wnosił a nie tylko był.
MUN nie chodzi o to by całe życie bohatera poznawać krok po kroku - jeśli będę chciała czegoś takiego to poczytam sobie biografię... ale tak jak już wyżej pisano film pokazywał różne wątki ale ich nie rozwijał - a moim zdaniem rola głównego bohatera nie dawała okazji pokazania pełni możliwości aktorskich odtwarzającemu ją Deppowi - nie mówię że zagrał źle bo tak nie jest ale ewidentnie rola nie dawała mu się rozwinąć. i tyle... :)
tak czytam o tym Deppie i wniosek jest jeden- on nie może grać w innych filmach niż Sweeney czy Nożycoręki, bo ciągle będzie atakowany że się nie rozwinął. Ta rola nie wymagała od niego zwinnych kocich ruchów, miał w sobie coś, co pozwoliło mu tutaj zagrać.
Co kto lubi, nie wiem co oni mogli zrobić, by film był superporywający i kolorowy, skoro akcja dzieje się w latach 30. i skupia się zarówno na gangsterach, jak i okolicy:)
Zdjęcia faktycznie były dość specyficzne - kręcone tak "z ramienia". Film miejscami nudny ale ogólnie warto było iść do kina bo i tak ostatnio mało który film puszczany w kinie jest ciekawy. 7/10
"Zdjęcia faktycznie były dość specyficzne - kręcone tak "z ramienia". "
Nie wprowadzaj swojego nazewnictwa. "z ręki".
PS jest dużo filmów kręconych z łapy i są dużo doskonalsze niż "Public Enemies".
np. 31 Gram jest dobre:) I nie użyto tam statywu, ani niczego takiego, gostek cały czas biega i rusza kamerką:D
A co do Public Enemies to widzę samych wielkich znawców. Buahhahaa:D Sprawa filmu rozbija się tylko i wyłącznie o to, że jest nakręcony kamerą cyfrową HD (Thomson Viper), a nie analogwą na taśmie 36mm. Tyle w temacie.
Pewnie chodzi Ci o "21 Gram" ;). Zgadzam się i uważam, że Rodrigo Prieto jest jednym z współczesnych mistrzów jeśli chodzi o opowiadanie kamerą z ręki.
Tak dla ścisłości to "Public enemies" zostało sfilmowane kamerą Sony F950 i podobno częśc na EX-1, częśc na F23, a nawet fragmenty na taśmie.
...i btw, taśma filmowa ma najczęściej 35mm ;).
Pozdrawiam.
no tak cyfry mi się pochrzaniły, bo jest 16mm, a 35mm. A jakoś mi się pomyliło i podczas pisania wydawało mi się, że 15 i 36:D
"Tak dla ścisłości to "Public enemies" zostało sfilmowane kamerą Sony F950 " -
Tak tak racja. Wszystkimi trzema. Chodziło mi o sam fakt, że to po prostu jakość cyfrowa, a nie taśmowa stąd taki obraz. Pisałem o Viperze po pamiętałem, że Mann wcześniej nim nagrywał i o cyfrówce opowiadał. Na 100% Miami Vice Thomsonem było robione. Ale to już szczegóły. Pozdrawiam.
Hmm.
O czym właściwie miał być ten film? O gangsterach? O strzelaninie? O walce dobra ze złem?
A może o człowieku, który żył, był z krwi i kości, miał swoje słabości, utrapienia i mocne punkty? Jeśli ktoś nie dostrzegł emocji w tym filmie - to dziwię się. Bo jak dla mnie było ich tam sporo.
Dałam temu filmu 6/10 - a to dlatego, że denerwował mnie czasem sposób filmowania (nie, NIE JESTEM ZNAWCĄ! PO PROSTU MAM TAKIE ODCZUCIA!). I początek trochę znudził. Ale - po głębszym przemyśleniu - zapadł mi w pamięć. Tak samo jak John Dillinger.
hyhy, jak czytam niektórych wypowiedzi to wnioskuje że im w filmie
najbardziej podobały się ściany kina i fotele gdyż tylko one zapewniały im
jakąś rozrywkę podczas projekcji ;P
Ja, na przykład, odpowiadając na pytanie, zachwycam się grą Johnny 'ego Deppa. W końcu oskar go nie ominie, gdyż parząc na innych aktorów to w tym roku słabiutko (jak i w zeszłym).
ja np. stawiam na Willa Smitha chociaż nie wiem czy "Seven pounds" będzie podpięty pod przyszłoroczne Oskary. Ktoś się orientuje?
PS Depp jak najbardziej to świetny aktor natomiast na Balea patrzeć nie mogę :P.
Pozdrawiam.
Według mojej opinii film rewelacyjny. Świetna oprawa muzyczna, zwroty akcji, innowacyjne technologia kręcenia, jak na film oparty o historię Dillingera to daje rady no i nie można zapomnieć o rewelacyjnej kreacji Johnny Depp(nawiasem mówiąc to pewnie dostanie nominację do Oscara za te rolę), no niestety Bale trochę gorzej jak dla mnie był zbyt "słomiany" już w T4 mnie nie zachwycił.
9/10
Film ogólnie dobrze odebrałem, generalnie bardzo dużo akcji, wiele rzeczy trzeba było brać na domysły ale raczej nie było nieścisłości czy błędów w scenariuszu. Może trochę szkoda, że Mann nie zagłębił się bardziej w psychikę bohaterów ale wiele mogliśmy wywnioskować z ich zachowań. Mann tak jak i w Gorączce, tak i tu zdecydował się na bardziej surowy montaż i realizm. To naprawdę duża zaleta filmu. Można powiedzieć, że w filmie byliśmy raczej obserwatorami wydarzeń i jakoś nieszczególnie potrzebne były wyszukane dialogi żeby go zrozumieć. Historia całkiem sprawnie i lekko poprowadzona. Sądzę, że w przyszłości film będzie stawiany prawie na równi jeśli nie na równi z Gorączką, która była notabene również średnio przyjęta początkowo przez krytykę. Fabularnie można zauważyć we Wrogach wiele podobieństw do Gorączki, na pewno w tak jak i tam pamięci zostanie wiele scen.
o tym filmie chyba nie wypada wyrazić negatywnej opinii, bo wychodzi się na laika w dziedzinie kinematografii. tak przynajmniej wnioskuję z paru powyższych postów. nasuwa się mi tu analogia do jednej z baśni andersena... ale w tym przypadku nie wystarczy chyba jeden głos obnażający alegoryczną nagość cesarza, by przekonać o tym tłum.
oczywiście kwestia opinii o filmie jest specyficzna, bo bazuje na uczuciach subiektywnych. trzeba się jednak zastanowić, czy są one wywołane realnymi walorami dzieła, czy też oczekiwaniami, kampanią reklamową, a może nazwiskami aktorów, grających główne role?
powiem szczerze, że poszłam na "wrogów publicznych", bo przyciągnęła mnie para głównych aktorów - depp i cotillard - którzy jak dotąd w swej karierze zwykle uważnie dobierali role i scenariusze. można powiedzieć, że zaufałam ich ocenie.
niestety, w filmie nie podobało mi się prawie nic. ani treść, ani forma. bo co właściwie było jego tematem? życie dillingera? historia gangstera z chicago, uważającego, że jest ponad prawem, mającego jednak pewne "zasady"? nic oryginalnego, jednak mogłoby mieć swoisty urok, gdyby nie nadmiar sensacyjnych scen i główny bohater, który pod względem psychologicznym właściwie nie jest szczególnie ciekawą postacią, nawet gdy jest grany przez deppa.
jest jeszcze wątek powstawania fbi. mnie osobiście "wrogowie..." nie przybliżyli za bardzo tego procesu. tak więc pod względem dydaktycznym i historycznym również ten film u mnie się nie sprawdził. nie wspominając już o braku jakiegokolwiek przesłania, na który niestety coraz częściej przymyka się oko, nawet w fachowych recenzjach.
mogłabym pisać dalej, jednak po co mam powiększać ten i tak już przydługi post ;) mam tylko nadzieję, że nie zostanę obrzucona błotem przez orędowników tego, że cesarz ma na sobie piękne szaty.
;D
A ma na sobie coś. Mi się film bardzo podobał ale nie odebrałam tego jako film gangsterski lub sensacyjny bo takim w sumie nie jest. Jeżeli tak to reklamowali no to trudno się nie wkurzyć że dają coś czego widz jednak nie za bardzo oczekuje.Mi się bardzo podobały takie rozwleczone i wydłużone ujęcia no ale ja to po prostu Lubie w kinie. Nie dziwie się też że wielu osobom się to jednak nie podobało. Pewno Depp to wziął bo to nie jest zwykły film sensacyjny. Ci którzy oczekiwali czegoś w stylu gorączki lub dobrego sensacyjno - gangsterskiego kina to mogli czuć niedosyt lub brak czegoś. :)
Czytając wasze wypowiedzi zauważam, że film wzbudza skrajne emocje- albo ekstaza, albo dno. Jak dla mnie film jest genialny (teraz pora przeczytać książkę), nie wiem co wam się nie podoba np. w sposobie kręcenia, albo w grze Deppa. Depp zagrał bardzo dobrze, ten jego lekceważący uśmieszek i klasa... A jak ktoś pisze, że film nie wzbudza emocji, to normalnie nie wiem co powiedzieć. Dillinger mimo, że kradnie, bije itp. jest dla mnie bohaterem bardzo ale to bardzo pozytywnym, a kiedy upada na chodnik po strzale w twarz i szepcze bye bye blackbird, to łzy napływają do oczu. Może mam takie odczucia bo często w kinie nie siedzę, ale ze swojej strony gorąco polecam film.
Wiesz większości chodzi o trochę inne emocje nie o te wewnętrzne - bo te wzbudza. Ale jak ktoś próbuję wcielić się w którąś z postaci to tu ma problem bo się nie da ponieważ tak jest zbudowany ten film.. Co prawda dla mnie Dilinger pozytywny nie jest i to jest właśnie bardzo dobrze ukazane. Ale też każdy odbierze ten film inaczej poprzez własne doświadczenia , emocje i oczekiwania.Mi ten film momentami przypominał dzieła Herzoga.
Morgana Blackcat,a co konkretnie Herzoga,bo ja właśnie jestem zabieram się za twórczość Herzoga,póki co widziałam tylko "Stroszka" i "Rescue Dawn",polecisz coś?:) A odpowiadając na pytanie w temacie: Bale'm, Deppem,zdjęciami,muzyką,klimatem Ameryki lat trzydziestych. O tym,że Dillinger nie był dobrym chłopcem,możemy się dowiedzieć z książki,film podobnie jak inne gałęzie sztuki w tym wypadku jest interpretacją,a jak każda taka forma cechuje się wizją i swobodnym oglądem autora,w tym wypadku Manna, nie Burrough'a.Porównywanie(skrajnie niekorzystne) z "Gorączką" jest nie takie znów zasadne,tak myślę,że ja ufam Mannowi i wierzę,że chciał właśnie tego,co powstało.Gusta,gusta... Peace:)
To co polecam od siebie to film "Aguirre Gniew Boży"( to jeden z moich faworytów , ale tez nie jedyny), ale polecam i wiele innych bo każdy jego film wnosi coś niezwykłego. Natomiast film z którym mi się kojarzyły niektóre sceny np trochę jakby senne krajobrazy z muzyką to mi się konkretnie kojarzyło z "Cobra Verde" ( według niektórych to najsłabszy film duetu Herzog -Kinski ale mi się podobał)Też uważam żę Reżyser tak chciał zrobić ten film. Gdyby maił ochotę na inny film to by go po prostu zrobił zupełnie inaczej . Przecież się chyba na tym doskonale zna.Ten film robił na mnie wrażenie jakby z pogranicza jawy i snu.Ja tam lubię takie kino no i pewno gdyby chciał zrobić bardziej sensacyjny to by nie zatrudnił Deppa który przecież nigdy nie grał w normalnym gangsterskim filmie nie grał i chyba nie zamierzał jak widać.:)