Jadę sobie samochodem, słucham jakiejś audycji z gatunku "wokół kina" pewnej krytyczki filmowej, a ta poleca jakąś nieznaną mi czarną komedię "wszyscy moi przyjaciele nie żyją". Nie dziwne, że nie znam, polskie kino omijam dosyć szerokim łukiem. Skupiam się na drodze, jednakże wpada mi w ucho słowo "wieniawa" - oho, to ja postoję, nadal pamiętam "pierwszy polski horror". Raptem kilka dni później, oglądam jakiś program w TV z gatunku "wokół kina" i znowu jakiś szarlatan mi poleca to dzieło. Normalny on? Szukam dzisiaj jakiejś niezobowiązującej komedii, a luba proponuje "jakąś polską komedię z wieniawą, o jakiejś tam domówce", że koleżanka pracy mówiła, że sporo śmiechu. Eeee, no dobra, niech będzie. Oglądamy, faktycznie sporo śmiechu, aktorzy bez tragedii, hameryknizacja tak mocna, że nawet zawitały czerwone kubeczki na wódę.
No, ale jakby nie było, naprawdę się pośmialiśmy, muzyka dopasowana, gagi może i w większości mocno powtarzalne, jednakże wszystko się kupy trzyma, to naprawdę dobra CZARNA KOMEDIA. Nawet nie było problemu z rozumieniem słów! Moim skromnym zdaniem, jest to film lepszy nawet od poniekąd kultowych już "porąbanych". Wchodzę na filmweb, a tam ocena: 5,0. Że co? To na pewno ten film? Po chwili zastanawiam się, może czegoś nie zauważyłem? Może reżyser popełnił jakiś błąd? Eureka! Nie umieścił na początku tablicy z napisem "Szanownych kinomaniaków z filmweb prosimy o wyciągnięcie kija z d... przed rozpoczęciem seansu".
Nie patrzcie na ocenę filmu, jest o co najmniej 2.0 zanizona, ode mnie 8 na zachętę, super debiut reżysera.