PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=498675}
7,0 92 tys. ocen
7,0 10 1 91529
6,3 41 krytyków
Wszystko, co kocham
powrót do forum filmu Wszystko, co kocham

Wzniosły temat przekazany w niskolotnej formie (bardziej przypominającej styl życia współczesnych emo niż gniewnych, wściekłych punk'ów lat 80'tych).

ocenił(a) film na 1
jezoras

Też mi się tak wydaje. Generalnie ten mały co był głównym bohaterem powinien wziąść sobie wtedy wbic do głowy, że buntować to można wtedy, gdy nie wciagasz w niepotrzebne problemy swoich rodziców. Innymi słowy, buntuj się ale na swoim i za swoje. Nie mówię tu o "buntach" w stylu "pójdę na ten satanistyczny koncert, choć mama mnie zabije". Czym innym jest niezgadzanie się ze starymi, czasem zdrowa rzecz, czym innym zniszczenie kariery swego ojca swym nieodpowiedzialnym zachowaniem. Koncert mogliby sobie odpuscić no i ostatnia scena - zniszczenie wozu milicjanta. Czy ten chłopaczek pomyślał co się dalej może stać z jego ojcem i matką? Bo z soba to może robić co chce...

ocenił(a) film na 5
aliveinchains

No właśnie... zniszczył mu to warburgini i nie wiadomo co dalej... To znaczy - można się niby domyśleć, młody pójdzie do poprawczaka i będzie siedział dopóki komuna nie upadnie :) Ale jednak ma się podczas oglądania dziwne wrażenie, jakby napisy poleciały za wcześnie, jakby coś jeszcze miało być, ale budżetu brakło... Muzyczka ładna, melancholijna, młody buntownik idzie w stronę zachodzącego słońca... Czyli dopowiadamy sobie złe zakończenie a cała reszta jest typowo happyendowa ? Nieładem mi to trochę pachnie.

Bormann81

Dokładnie! Znając historię i filmy na temat tamtych czasów, spodziewałam się tragedii wiszącej w powietrzu. A tu.... jednemu żołnierzowi można spokojnie rozwalić samochód, a drugi stwierdza, że komuna już go nie interesuje i wyjeżdża na wieś... Sielanka, komuno wróć.
Normalnie kocham polskie kino, ale przy tym filmie tak się wynudziłam, że aż mi się słabo zrobiło. Co za banał! Film potencjalnie o ważnych rzeczach, a dostajemy tylko przydługawe romansidło. Ani kontekst historyczny, ani sprawy uczuciowe nie są rozwinięte.
Słowa: „boję się, bardzo się boję” nic dla mnie nie oznaczają, jeśli cały film jest emocjonalnie płaski jak decha. Sceny erotyczne są tu raczej jak sztuczny zapychacz, gdy brak treści.
Jeden z ostatnich dialogów to chyba:
- No i co?
- No i nic.
I to jest świetne podsumowanie filmu.
Jestem tutaj wyjątkowo brutalna, ale wkurzył mnie ten film.

Rachel49

Zgodze się z toba, to było romansidło ubrane w pseudo-punkowe szatki. Popatrzcie na wystroje mieszkań, na fakt, że bloczki są otynkowane na kolorowo - porównajcie to teraz do filmu o zbuntowanym nastolatku pt "Ballada o Januszku". Serial kręcony w połowie lat 80tych, albo filmy Kieślowskiego z serii Dekalog. Tam macie na żywca pokazane realia PRL. Tu się specjalnie nie wysilili by zrobić otoczenie bardziej siermiężnym. Dziwne, że wojskowy zostaje wywalony z armii za wybryk syna. Malo prawdopodobne, bardziej uwieżę w przeniesienie do innej jednostki, może degradację, ale nie kopniak na wieś. Motyw z wyjazdem do Niemiec takim oficjalnym, bez kombinowania też mnie rozwalił. Moi rodzice znają ludzi co wyjechali do RFN w 1 połowie lat 80tych i generalnie była to konspiracja, wyjazd do kraju neutralnego np. na wycieczke do Austrii i noga do RFN. Znajomi dowiadywali się o tym juz po a nie przed faktem. Potem w 2 poł lat 80tych było inaczej...

ocenił(a) film na 9
aliveinchains

oczywiście wszyscy z was piszący jak być wówczas powinno wiecie to z autopsji. co nie zmienia również faktu, iż film fabularny to nie dokument więc przedstawia wydarzenia fikcyjne i stanowi mniej lub bardziej luźne zobrazowanie 'tamtych czasów'. ponadto, czy wy naprawdę uważacie, że filmy Kieślowskiego są wzorcami z sevres komunizmu i tak jak on pokazał tak było? otóż śpieszę wyjaśnić, iż było różnie. podobnie jak teraz. przeważnie punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ta uniwersalna prawda jest aktualna szczególnie w przypadku produkcji filmowych. nie istnieje jedna kanoniczna wersja komunizmu, jeden standardowy model żołnierza, młodego buntownika czy opozycjonisty. oczywiście współczesny czarno-biały z konieczności sposób przedstawiania świata niektórym tak 'każe' myśleć więc nie dziwię się, że ulegacie złudzeniu istnienia jakiejś prawdy tyczącej się prl-u. ta prawda nie istnieje, istnieją za to wariacje na jej temat i tym jest film Borcucha. może wam się on nie podobać z wielu przyczyn, ale pisanie że zakłamuje rzeczywistość zakrawa na kpinę

pudel_z_gwadelupy

Jasne, że nie ma jednej wersji młodego buntownika, ale ja mam problem, żeby w tym filmie w ogóle dostrzec jakiegoś młodego buntownika :/
Przed czym on się buntuje, czego on się boi? Tak, jak zauważyli inni: oglądając ten film, samemu sobie trzeba dużo dopowiadać, dużo wyobrażać... dużo trzeba robić w swojej głowie wyręczając scenariusz. Problem nie tkwi w tak podstawowych kwestiach, jak to, że każdy ma swoją prawdę. Każdą prawdę można opowiedzieć albo z jajem, albo tak jak w „Klanie”. Z całym szacunkiem dla ciężkiej i nieprzewidywalnej zapewne pracy filmowca, ale zauważyłam, że to się zdarza – twórcy osadzają akcję w jakimś ciężkim kontekście i myślą (lub tak wychodzi jakoś), że ten trudny (np. polityczny) kontekst już zrobi całą robotę i w związku z tym już nie trzeba się starać, by fabuła miała napięcie.
Film być może MIAŁ być o buncie, a wyszedł taki sobie filmik dla widzów MTV.
W tym akurat wątku nie ma nic o filmach Kieślowskiego... nie wiem o co kaman z tym porównaniem, bo filmów o/z PRL-u jest do wyboru do koloru, nie muszą być dramatyczne : ). Poza tym, filmy Kieślowskiego (te, które widziałam), nie opowiadają aż tak bardzo o problemach z komuną – raczej traktują o życiu wewnętrznym....

ocenił(a) film na 9
Rachel49

myślę, że nazywanie gł. bohatera buntownikiem jest nieco przesadzone. i nie sądzę też że Borcuch kręcił ten film jako 'buntowniczy'. to historia młodego chłopaka, który dzięki pewnym okolicznościom, głównie fajnym rodzicom, może się 'realizować' w czasach kiedy większość ludzi byłą cięta z metra. buntem nie nazwałbym też koncertu w szkole - jest to raczej dość nieprzemyślany i niezaplanowany wybuch emocji, który można byłoby zinterpretować jako wyraz dezaprobaty wobec niezrozumiale głupiego świata dorosłych, który z buciorami wchodzi w świat młodych ludzi. zauważ, że przedstawiona historia wymyka się owej buntowniczej definicji - bohater nie działa w sposób wybitnie zorganizowany (wręcz nie działa wcale - ot gra sobie po prostu, wyśpiewując 'modne' hasła), nie ponosi też tak naprawdę żadnych konsekwencji swoich czynów.

owszem, jest to film na luzie. nie jest to zarazem film na poziomie percepcji widzów MTV. pewnie taki miał być, a nawet jeśli nie to nie zmienia faktu, że się w tej konwencji broni. jeśli ktoś szuka w tym filmie, ba oczekuje od niego, że będzie przystawał do starożytnej kategorii dramatu, to chyba pomylił seanse w kinie

pudel_z_gwadelupy

Ja to widzę inaczej. Wcale nie oczekuję od filmu, że przedstawi miotających się bohaterów rodem z greckiej tragedii. Wręcz przeciwnie – oglądam filmy dlatego, że zwykłych, szarych ludzi z przewidywalnymi problemami potrafią przedstawić w niezwykły sposób. I tak na przykład, bohatera snującego się po ekranie w niemocy, nie potrafiącego się zbuntować, też można przedstawić w taki sposób, że absolutnie nie będzie to nudne, tylko da widzowi brutalnego kopa – tak jak u Koterskiego. Według mnie nie w tym rzecz, jaki problem się przedstawia, tylko jak jest on opowiedziany. No, ale być może za dużo wymagam : )
Ostatecznie, nic mi do tego. Miło, że Tobie film się podobał, ciekawie go interpretujesz.