Często wracam do tego filmu. Jest w nim „przemycona” autentyczność minionych lat, którą trudno dostrzec w filmach dokumentalizowanych [Polskich czy zagranicznych].
Nie ma Marlboro tylko Popularne, kije baseballowe zastępowane były kijami do hokeja. A pragnienie wolności – zwłaszcza u ludzi młodych, którzy nie rozumieli czemu muszą się dusić w PRLu – popychało ich do przekraczania ustalonych wówczas granic. Jak pokazany w tym filmie koncert w szkole czy festiwal w Koszalinie.
Zamiast zbędnej martyrologii dostrzec można młodzieńczą energię, która aż kipi w Janku [główny bohater, rewelacyjnie zagrany przez Mateusza Kościukiewicza].
Świetna muzyka Daniela Bluma, uzupełniona akcentami punk rockowymi.