Co w tym filmie robi John Goodman? Przecież to jest głupia, nierealna, płytka, typowo amerykańska ,,komedia'' romantyczna. Dodatkowe ,,atrakcje'' tego filmu to stado ładnych dziewczyn i aż jeden facet, a także jakaś ,,przebojowa'' piosenka zmajstrowana przez główną bohaterkę, wspaniałe i zawiłe wątki między córką a ojcem (John Goodman), a na koniec iddyla i happy end. Moim marzeniem jest, aby więcej takich filmów nie powstawało.