Film z początku nudny - nie da się ukryć. Ale z czasem fabuła robi się nieco ciekawsza. Nareszcie w filmie zobaczyłem Tyrę Banks - niezła foka (:) i nieźle się rusza
wkurzające może być to że wątek miłosny jest dosć podobny z tego z filmu "W rytmie Hip-Hopu". Właściwie podobna sytuacja - Sara też ma marzenia, jednak nie takie żeby wiązać z nimi przyszłość, chociaż kto wie? Lecz nie mam pretensji do twórców - w końcu "Wygrane marzenia" są starszym filmem. Jednak końcówka, kóra daje power osobom niewybrydnem, tęskniącym za szalonym, pełnym tanecznej radości życiem - jest całkiem-całkiem. Onma skłoniła mnie, żeby dać temu filmowi... 8!