Pewnie można ewentualnie się doszukiwać w tej scenie sugestii, że Shira ma wątpliwości co do swojej decyzji... Jednak biorąc pod uwagę to, że ostatecznie podjęła ją sama z siebie oraz jej szczery uśmiech po wizycie rabina i płacz prznajmniej w większości ze szczęścia (tak mi się wydaje) na ślubie, myślę, że naprawdę była szczęśliwa...
Dla mnie ta ostatnia, krótka, cicha scena była przypomnieniem, że to wcale nie koniec trudnych chwil dla młodych, którzy będą musieli teraz budować swoją relację, a Shira pewnie zdaje sobie sprawę, że będzie musiała się w tym odnaleźc. Po całej tej radosci zostaje sam na sam z mężem i od razu widzimy, że czeka ją jeszcze wiele niepewnych chwil, i ona o tym wie... Ale widząc ich wspólne szczęście można wierzyć, że je przezwyciężą i będzie im dobrze :) Tak ja to odebrałam :) film i zakończenie bardzo dobre...
Cholera, a mi się wydaje że Shira jednak zrobiła coś wbrew sobie i na zaślubinach to nie do końca były łzy szczęścia. . . Ku uciesze matki, byleby inni byli zadowoleni.
Takie jest moje zdanie. Hmm, może też i miała chwiejne momenty? Jakoś tak właśnie ostatnia scena mi podpowiedziała, że się boi i że na 100% nie tego chciała. . .
Ostatnia scena poprzedza bezpośrednio noc poślubną (taka kolej rzeczy w żydowskiej tradycji). Która nie była spietrana przed pierwszym razem ręka do góry! Ja chyba nawet miałam taką samą minę :P