Do tej pory myślałem, że Chinki jako gejsze to jakaś pomyła, ale zmieniam zdanie. Ziyi Zhang zagrała, moim zdaniem świetnie, a i Ken Watanabe mnie nie zawiódł. Jedyne co mnie naprawde raziło, to język angielski w tym filmie. Ale można się w sumie przyzwyczaić.
Nie jestem fanem romansideł i tym podobnych. Wręcz przeciwnie, ale ten film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Chodzi mi głównie o pięknie ukazany wątek miłosny i wyrzeczenia poprzez obwarowanie regułami jakie się z miłością wiążą. Sayuri mimo wszystko się nie poddawała (dopiero na końcu). A to, że główni bohaterowie w końcu spotkali się, po latach było piękne.
Muzyka w filmie również jest znakomita (normalka, w końcu to Williams :)).
Ogółem, BARDZO POLECAM!