Nie ma to jak najbardziej wpływu na odbór filmu, ale zastanawia mnie, dlaczego spora część głównych ról została obsadzona aktorami pochodzenia nie japońskiego. Dla osoby, która miała wiekszy kontakt z tą kulturą, różnice w rysach twarzy są dość widoczne. Tak na przykład sama Sayuri, czy Hatsumomo to wyraziste Chinki. Być może twórcy "Wyznań..." nie uznali tego za znaczące. Dla mnie to trochę tak, jakby Rosjankę przebrać za strój z Łowicza... Różnicy nie ma, ale inne wrażenie jest.
zgadzam się, sama "siedzę" już sporo czasu w temacie azji i myślę, że w filmie powinni grać japończycy i przede wszystkim mówić po japońsku...
Na szczęście ja nie interesuję się tymi kulturami aż tak bardzo i nie odczuwam tego problemu, chociaż na Waszym miejscu raczej czułym się podobnie.
To wg mnie bierze się z faktu, że większości ludzi jest to obojętne i na każdą osobę ze skośnymi oczami wołają "Japończyk". A film jest produkcją bardzo komercyjną, nastawiona na duży zysk, dlatego także producentom było prawdopodobnie wszystko jedno, więc zatrudnili Chinkę. Znana Chinkę, którą ludzie będą kojarzyć z wcześniejszych filmów, co przysporzy im jeszcze większej liczby klientów.