Tego co mi się w tym filmie nie podobało mógłbym wymieniać przez długi czas. Najbardziej
jednak nie podobało mi się to, że film przedstawia środowisko gejsz w nieco
konwencjonalny sposób, powierzchownie traktując tradycję i niezwykłość tej instytucji. W
filmie bohaterowie mówią w języku angielskim. Film jest produkcji USA. Aktorami nie są
japończycy... To wszystko jednak rekompensuje sam wątek, który mnie osobiście bardzo
urzekł, pomimo tego, iż także nie jest on nadzwyczajnym. Historia miłości, która przetrwała
tak długi okres czasu jest naprawdę piękna. Pomimo wyliczonych wad, film posiada swój
klimat.
Moim zdaniem najgorsze jest to, że ekranizacja zupełnie nie zgadza się z książką, której głównym przesłaniem było ukazanie środowiska gejsz, z dokładnymi opisami ich zwyczajów, szkolenia, zasad, według których to wszystko działało. W filmie to wszystko jest zepchnięte na drugi plan kosztem wątku miłosnego, podczas gdy miało być zupełnie na odwrót.
Osobiście książki nie czytałem - więc swoją opinię opieram jedynie na obejrzanym filmie. Chociaż nie wątpie w to co mówisz. Ale czy wyobrażasz sobie aby film skupiający się na przedstawieniu gejszy, jej kultury i tradycji w ścisłym sensie, miał szansę przyciągnąć widzów, a co za tym idzie - przynieść dochody twórcom ? :)
Cóż, możliwe, ale ja chyba wolałabym taki - te wątki romantyczne są takie oklepane! ;)
Ja się z tym nie zgadzam, moim zdaniem film równie dobry jak książka (a nie mówię tego często) i w książce również główny prym wiódł wątek miłosny (jestem prosto po lekturze) - jasne, wszystkie zwyczaje i droga do pozostania gejszą były dokładniej i w większych szczegółach opisane, ale to miłość do Prezesa byłam głównym motorem działań bohaterki, za czym idzie również głównym kręgosłupem całej historii :)
To chyba jedyna ekranizacja ksiązki, która przypadla mi do gustu. Żałuję tylko, że aktorzy męczyli sie w jezyku angielskim...
Mi też się nie podobało to że aktorzy mówili po angielsku, zupełnie bez sensu. Ja rozumiem, Amerykanie chcieli zatrudnić do tego kilka wspaniałych chińskich aktorek, bo uznali je za najlepsze, a wiadomo, że one po japońsku nie mówią. Ale myślę, że gdyby poszukali, w Japonii też by znaleźli aktorki które zagrałyby te role równie dobrze, jeśli nie lepiej.