PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=173500}

Wyznania gejszy

Memoirs of a Geisha
2005
7,6 192 tys. ocen
7,6 10 1 192426
6,6 34 krytyków
Wyznania gejszy
powrót do forum filmu Wyznania gejszy

Zawsze z dużą rezerwą podchodzę do hollywoodzkich produkcji, które osadzone są w realiach kultury wschodu, bo jak niejednokrotnie już się okazywało, Amerykanów bardziej interesuje przekazanie tego, jakie mają wyobrażenie o tej kulturze, niż to jaka ona jest naprawdę. Wiele na temat tego filmu mówi już samo podejście z jakim dobierano aktorki: japońskie gejsze są grane przez Chinki i Malezyjkę. Może dla przeciętnego Amerykanina, co skośne to skośne, ale gdy ktoś już się orientuje w kulturze wschodu to widzi gołym okiem różnice pomiędzy urodą chińską a japońską i wmawmianie mu, że Zhang Ziyi jest gejszą będzie miało taki sam efekt, co wmawianie komukolwiek innemu, że biały aktor może zagrać Jimiego Hendrixa.
Druga sprawa. Skoro już twórcy wysilili się, by ściągnąć do swojego filmu najpopularniejsze azjatyckie aktorki, dlaczego nie zdecydowano się na użycie japońskiego języka? Pytanie jest oczywiście retoryczne, bo jak wiadomo obcy język, a co za tym idzie, obowiązek czytania napisów, to kilka milionów wpływów mniej. Ciekawostką pozostaje fakt, że do dialogów wplecione są japońskie słówka - 'matko', 'siostro' i kilka innych, zupełnie jakby miało to dodać filmowi realizmu, albo coś nam zrekompensować.
Mimo iż twórcy desperacko starali się wytworzyć klimat dawnej Japonii, to sam film - jego schemat, sposób narracji itp. jest typowo amerykański. "Wyznania gejszy" to bardzo tradycyjna, opowiadana już wielokrotnie historia o drodze na szczyt, o niespełnionej miłości itp. Nowa jest tut tylko sceneria i gdyby nie ta cała otoczka, film nie wyróżniałby się niczym z grona amerykańskich melodramatów.
"Wyznania' mają jednak swoje plusy, a największym jest zdecydowanie strona techniczna. Piękne zdjęcia, kostiumy i scengorafia - kolorowe, bajeczne. Świetna muzyka Johna Williamsa. Aktorsko jednak nie powala, bo np. Zhang Ziyi wypowiadała swoje kwestie sztucznie, jakby wyuczyła się tekstu fonetycznie (co pewnie z resztą miało miejsce), Michelle Yeoh też jest jakaś tak nienaturalna, a reszta aktorów mówi z przeróżnymi akcentami, od mandaryńskiego po japoński, co ostatecznie jest po prostu nieznośne. Najlepiej wypadła Gong Li - piękna, zmysłowa, wredna i autentyczna.
No cóż, nie jest to film o gejszach, bo o nich samych mówi niewiele. Nie jest to film o Japonii, bo zbyt wiele tu kulturalnych przekłamań i przeinaczeń. Jest to zwykły melodramat, dodatkowo niespecjalnie wciągający, bo trudno było mi uwierzyć w wiele z tego co działo się na ekranie. Motywacja bohaterów jest wątła, często nagle zdobywali się na jakieś deklaracje, które nie miały najmniejszego potwierdzenia w tym co działo się na ekranie. Mnie osobiście film nie przekonuje, choć nie można mu odmówić piękna, przynajmniej tego czysto wizualnego.

ocenił(a) film na 8
eon_blue

KURCZE,TRUDNO MI UWOERZYC,ALE W CALOSCI SIE Z TOBA ZGADZAM;) WCZESNIEJ CZYTALAM KSIAZKE I SZLAM DO KINA Z PEWNOSCIA,ZE FILM NA PEWNO BEDZIE CUDOWNY ITP. GDY JEDNAK WYSZLAM Z SALI KINOWEJ POCZULAM OGROMNY NIEDOSYT-OGLADALAM KOLEJNY HOLLYWOODZKI MELODRAMAT,TYLE,ZE OSADZONY W EGZOTYCZNEJ SCENERII.