Niestety nie podoba mi sie to przelozenie kultury japonskiej na jezyk amerykanskiego widza. Moze nie byl to wynik filmu, ale juz wina samej ksiazki, ktora nietety tez jest napisana przez europejczyka. Ogladajac ten film ma sie wraznie, ze nie oglada sie kawalka japonii, tylko europejski romans osadzony w realiach japonii. Kto ogladal kiedykolwiek film japonski, wie o co chodzi.
Zakonczenie faktycznie jak juz ktos wspomnial przelukowane, ale paradoksalnie to chyba jedyny element w filmie, ktory moze nasuwac skojarzenia z japonskimi produkcjami...