powinno być takie ze porywacz porywa faceta namawia go do śledzenia tej dziewczyny i porwania
siostry ktora cały film jej szuka aż dociera za wskazówkami tego porwanego faceta ona go pali i
jedzie do domu i po chwili dzwoni prawdziwy porywacz i mowi ze jeszcze sie spotkamy !!!:P
Oczywiście widz tez dowiaduje sie o tym na samym końcu !!!!
Twój pomysł jest banalny. Tak robią w wielu filmach - że niby zawsze ten zły jest nie wiadomo kim, a cały film przebiegł według jego planu.
Mi się bardzo podobało zakończenie Zaginionej. Było dosyć oryginalne. Bohaterka poradziła sobie z porywaczem, mimo że ten zdobył już przewagę. Pasowało do klimatu filmu (bohaterka była sama, zdana wyłącznie na własne umiejętności). Nie było zbędnego przeciągania walki "pod publiczkę". Gdyby okazało się, że prawdziwy porywacz to nie był ten, z którym walczyła, zepsułoby to film.
To obecne zakończenie jest jeszcze gorsze. Główna super-bohaterka, zaradna kobieta, poradziła sobie ze wszystkimi, przebija pod względem umiejętności Batmana, Bournea, Bonda czy kogo tam jeszcze, pokonała porywacza i wszystko kończy się śliczne i szczęśliwie.
Żałosne.
Wcześniej długo uczyła się samoobrony. Scena jak załatwiła psychopatę bardzo mi się podobała. Chyba dlatego że w większości innych filmów z psychopatami końcówka to półgodzinna walka z nimi. Nawet gdy się wydaje, że już są załatwieni, nagle "zaskakują" widza kolejnym wejściem. Tutaj, w Zaginionej było coś nowego.
Tutaj "phofesjonalista" dał się w idiotyczny sposób złapać. Jego śmierć jest żenująca.
Moim zdaniem zakończenia było takie sobie. Gdyby nie to, że porywacz uwolnił Molly, to byłoby super. Jill poszłaby po siostrę i obydwie byłby w tej dziurze. To, co zrobił porywacz nie miało sensu. Mógł zabić dwie dziewczyny, a uwolnił jedną, aby zabić inną? He?! W złym momencie użył swojej dobrej strony.