Nie znam się na weteranach ale ci z tego filmu zachowują się i żyją jak przerysowane zombiaki w jakimś post-apokaliptycznym świecie. No i do tego ta generująca nieustające kłopoty dziewczynka. Na początku wydaje się irytująca. Później irytacja jest trochę mniejsza, ale to jeszcze nie powód, żeby ją uśmiercać przy pomocy podczepionego pod linkę granatu. W ogóle akcja z jej śmiercią wydaje się zabiegiem całkowicie bezsensownym. Nie po to przecież Salvatore ją uratował żeby zaraz później władowała się zupełnie bezmyślnie na jakąś minę przeciwpiechotną. Ona jest jak jakaś postać rysunkowa. Czego się nie dotknie tam pojawia się problem. Najpierw bez słowa porzuca ją ojciec, później głównego bohatera wpędza w alkoholizm. A kiedy chce się zaprzyjaźnić z Red'em ten przypłaca to postrzeleniem z łuku. Po postrzale feralna dziewczynka dostaje proste zadanie- ma uciskać ranę. Niestety nawet tego nie potrafi zrobić poprawnie by po chwili biegnąc zupełnie niepotrzebnie po koc wysadzić się widowiskowo w powietrze. Dobrze, że chociaż owieczka przeżyła. Chociaż scena owieczki wyłaniającej się z po wybuchowego dymu skojarzyła mi się nie wiadomo czemu z produkcjami Monty Pythona.